Piast Gliwice – Rekord Bielsko-Biała 2:3 (2:2)
1:0 Gustavo Henrique (3. min.)
1:1 Popławski (5. min., z rzutu wolnego)
1:2 Kubik (7. min.)
2:2 Mrowiec (13. min.)
2:3 Surmiak (29. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Kubik, Budniak, Marek, Korpela, Matheus, Alex Viana, Surmiak, Bernardo, Hutyra, Twarkowski, Burzej
Cały komentarz do wydarzeń z pierwszej połowy meczu można śmiało zamknąć jednym słowem – jakość! Taki futsal, grę toczoną w tak wysokim tempie i na takim poziomie techniki oraz taktyki, nieczęsto ogląda się na krajowych parkietach. Od kilku lat wyznacznikiem kierunków, trendów w polskim futsalu jest mistrzowska ekipa Rekordu, która tym razem natrafiła na wyjątkowo zmotywowanego i mocnego rywala. Owszem, zdarzały się bielszczanom ligowe, czy pucharowe porażki na przestrzeni minionych sezonów, ale wtedy w głównej mierze sami „rekordziści” prokurowali przegraną słabszą dyspozycją. Tym razem, nie dość, że nie poddali się presji rywali, to jeszcze włączyli na dystansie meczu najwłaściwszy z elementów – koncentrację. A bynajmniej, w tym elemencie na starcie dobrze nie było…
Do konkretów, to już chyba taka mało chlubna „tradycja”, że biało-zieloni rozpoczynają spotkanie rozkojarzeni, bez typowej pewności swoich poczynań. Już w 1. minucie z żółtym kolorem kartki zaznajomił się Artur Popławski. Niedługo później, po stracie piłki Michała Kubika, strzał Sebastiana Szadurskiego wybornie obronił Bartłomiej Nawrat. Jednak po cokolwiek chaotycznym zachowaniu „rekordzistów”, po rzucie rożnym, golkiper gości skapitulował przy uderzeniu zza linii pola karnego Gustavo Henrique. Futsalowcy lidera SFE nie kazali długo czekać na ripostę. Do wyrównania doprowadził mocnym uderzeniem z rzutu wolnego A. Popławski, przy którego udziale padł również drugi gol dla Rekordu. Zaskakujący strzał „Popiego” zdołał sparować Michał Widuch, ale wobec efektownej poprawki M. Kubika był już bezradny. Do końcowej syreny obserwowaliśmy w pierwszej odsłonie wymianę ciosów. Warto wymienić okazje Michała Marka oraz Alexa Viany (słupek!) z jednej strony, oraz szanse Dominika Soleckiego pod koniec pierwszej części. Z wielu spięć zrodził się tylko jeden gol. Mateusz Mrowiec wykazał się nie lada sprytem, „na raty” pokonując B. Nawrata.
Remisowy rezultat nie zadowalał żadnej ze stron, co było widoczne po przerwie i grze nadal nacechowanej akcentami ofensywnymi. Jednakże z upływem minut okazało się, iż gliwiczanie nie byli w stanie dotrzymać kroku przyjezdnym w tak dynamiczniej, momentami żywiołowej grze. Co więcej, druga część meczu ujawniła w jak dużym stopniu postawa gliwiczan zależna jest od dyspozycji Rodrigo Dasaieva. Praktycznie każda z groźniejszych akcji Piasta w drugiej odsłonie musiała mieć „stempel” Brazylijczyka, który – jak boiskowi partnerzy – miał prawo do zmęczenia. „Rekordziści” nie byli aż tak zależni od formy pojedynczego zawodnika. Dowód? Najlepszy z możliwych - gol rozstrzygający o zwycięstwie. Mieli w tym meczu swoje lepsze i słabsze momenty Paweł Budniak z Kamilem Surmiakiem (na zdjęciu), ale to właśnie ten duet, ich akcja zdecydowała o końcowym wyniku. Niby nic, prozaiczne zagranie z autu „Magica”, przyjęcie piłki w polu karnym i strzał z powietrza „Surmiego”, ułamek sekundy, a przyjemność oglądania na długie minuty. A trzy punkty w tabeli… na stałe.
Całkiem innym aspektem spotkania były niesztampowe rozwiązania taktyczne i personalne szkoleniowców Piasta i Rekordu - Orlando Duarte i Andrzeja Szłapy, w obu przypadkach wyśmienite. Który z trenerów wyszedł zwycięsko z pojedynku..., wynik powyżej, niemniej szacunek dla obu Panów.
TP/foto: PM