Godne podkreślenia i zauważenia liczby młodych „rekordzistów” nie przesłaniają jednak pełnego obrazu pierwszej części sezonu, który młodzi bielszczanie ukończyli z lekką „rysą”. M.in. o tym w rozmowie z grającym szkoleniowcem „dwójki” – Dariuszem Ruckim.
Z perspektywy tabeli, wynikających z niej statystyk, o rundzie jesiennej można mówić chyba wyłącznie w superlatywach?
- Ogólnie rzecz ujmując, to tak. Jest jedna zadra w moim sercu, która mocno się na nas odbiła, mówię tu oczywiście o konfrontacji z MKS Lędziny. Ale patrząc na dokonania statystyczne to śmiało można uznać tę rundę za bardzo dobrą. Ujmując to trochę bardziej szczegółowo to warto zauważyć, że długo byliśmy zespołem niepokonanym, zanotowaliśmy świetną liczbę meczów bez straty gola, aż jedenaście. Do wcześniej wspomnianego meczu w Lędzinach, który odbył się w 14-stej kolejce mieliśmy stracone zaledwie trzy bramki. Jesteśmy czwartą ofensywą tej ligi, liczby nam sprzyjają.
Jeśli szukać łyżki dziegciu, to gdzie i w czym? A może nie warto się doszukiwać?
- Ooooj, ja lubię się doszukiwać (śmiech). Na pewno jeżeli coś jest do poprawy, to budowanie i kreowanie akcji z przeciwnikiem nisko „zakopanym” na swojej połowie. Z racji zajmowanej pozycji w tabeli i ogólnego respektu jaki mają do nas rywale, przeważnie w taki sposób przychodzi nam prowadzić grę. Często drużyny bronią w pięciu, a nawet sześciu zawodników w linii obrony, kompaktowo i do momentu, kiedy nie strzelimy pierwsi bramki, te mecze są naprawdę „skomplikowane”. Tak było choćby w meczach domowych - bezbramkowym z LKS Wisła Wielką, czy KS Bestwinka. To ostatnie ostatecznie wygraliśmy 2:0, ale na pierwszego gola też musieliśmy długo czekać. To jest mój wniosek, na co szczególnie musimy zwrócić uwagę w okresie zimowym.
Konwencjonalnie – najlepszy i najgorszy występ „rekordzistów” w minionej rundzie?
- O najgorszym już zdążyłem wspomnieć - przegrana z MKS Lędziny 0:4, mecz w którym straciliśmy więcej bramek niż we wszystkich poprzednich 13-stu kolejkach. Kolokwialnie mówiąc, „nie dojechaliśmy” na ten mecz, tzn. dojechaliśmy…, ale na hulajnodze, tylko że przeciwnik przyjechał walcem. Najlepsze mecze to te domowe, wygrana z Pasjonatem Dankowice 6:0 oraz zwycięstwo w ostatniej kolejce z GTS Bojszowy, również 6:0. To były spotkania, po których ręce same składały się do oklasków.
Jakie plany zimowe dla naszej „dwójki”?
- Wypada wspomnieć, że będziemy pracować dwutorowo. Palmę pierwszeństwa tej zimy przejmą przygotowania do lutowych, Młodzieżowych Mistrzostw Polski 19-latków w futsalu. Jeśli chodzi o plany „trawiaste”, to mamy zaplanowanych dziesięć sparingów, o zróżnicowanej skali trudności. Przeważnie będziemy mierzyć się z drużynami czwartoligowymi, takim jak np. LKS Czaniec, Orzeł Łękawica, MRKS Czechowice-Dziedzice, czy LKS Bestwina. Zagramy kilka sparingów z drużynami skoczowsko-żywieckiej „okręgówki”, no i nie mogło zabraknąć bratobójczej konfrontacji z „PSG”…, wróć, przepraszam, z KS Międzyrzecze (śmiech).
Na Twój „nos” i boiskowe doświadczenie – do końca rundy rewanżowej będzie wielki wyścig o główną premię, czy do przodu wysforuje się zdecydowany lider?
- Naprawdę jestem pod dużym wrażeniem tego, co zademonstrował zespół z Lędzin. I to w nim będę upatrywał głównego kandydata do awansu. W Wilkowicach jest bardzo fajny klimat do piłki, mają szeroką kadrę, co też nie jest bez znaczenia. Nie można zapomnieć że przed nami długa, czteromiesięczna przerwa bez grania meczów o stawkę. W tym czasie może dużo się zmienić. Finalnie odpowiadając na pytanie - marzy mi się, by liga była ciekawa do samego końca, by rywalizacja o „główną premię” trwała do ostatniej kolejki i, żeby głównymi aktorami tego wyścigu nie byli wyłącznie wyżej wymienieni…
Klasa okręgowa „ZINA Bielsko – Tychy” – tabela
TP/foto: PM