W Łodzi bez niespodzianki, UKS SMS wygrał setne spotkanie w krajowej elicie.
Faworytki, choć nie olśniły wysoką dyspozycją, zgarnęły komplet punktów. – Słabo weszliśmy w spotkanie, mając trudności w adaptacji, dostosowaniu się do gry na naturalnej nawierzchni – tłumaczył kiepskie otwarcie meczu „rekordzistek” Michał Majnusz, II trener zespołu gości. Niemniej udało się przetrwać ekipie gości trudnych 15-20 minut, toczonych przy wyraźniej przewadze UKS SMS. Z czasem biało-zielone doszły do głosu. Ba, dwukrotnie bardzo mocno zagroziły bramce gospodyń. W pierwszym przypadku zabrakło Darii Długokęckiej (na zdjęciu) tzw. decyzyjności po minięciu bramkarki. Przy drugiej okazji piłka trafiła do siatki w bramce rywalek, ale skład sędziowski dopatrzył się pozycji spalonej u bielszczanki. W najmniej spodziewanym momencie, po „centrostrzale” Aleksandry Stasiak, z małą „pomocą” wiatru futbolówka wylądował w bramce Rekordu.
Sporo walki, biegania, ale bez szczególnie klarownych sytuacji bramkowych – tak należy scharakteryzować drugą połowę meczu. Z ciekawszych jej momentów warto odnotować uderzenie D. Długokęckiej, po którym piłka odbiła się od poprzeczki. Łodzianki miały świetną, spudłowaną okazję, po stałym fragmencie z 70. minuty spotkania.
Bielszczanki opuścił Łódź zawiedzione, natomiast w obozie UKS SMS cieszono się z historycznej, setnej wygranej w najwyższej klasie rozgrywkowej oraz awansu na podium tabeli bieżącego sezonu.
Pomeczowa opinia trenera – Mateusz Żebrowski: - Początek meczu spędziliśmy na zapoznaniu się z trawą…. To był fragment gry z naszej strony „do zapomnienia”. Z czasem obraz meczu uległ wyraźnej poprawie i jego wynik mógł się potoczyć w każdą stronę.
TP/foto: MŁ
UKS SMS Łódź – Rekord Bielsko-Biała 1:0 (1:0)
1:0 Stasiak (39. min.)
Rekord: Sas – Glinka, Lichwa, Gąsiorek, Zając (60. Garcia), Sudyk, Dębińska (86. Niesłańczyk), Gulec, Jendrzejczyk (60. Bednarek), Długokęcka (71. Sunday), Gutowska (86. Żmudka)
najbliższy mecz
poprzedni mecz
