Horror! Takiego scenariusza nie powstydziłby się sam mistrz Alfred Hitchcock.
Przez większą część pierwszej partii biało-zieloni zawodzili w dwóch aspektach, pod względem mentalnym i strzeleckim. Bielszczanie niesłychanie nerwowo rozpoczęli to spotkanie. Oczywiście, błąd jaki przytrafił się Krzysztofowi Iwankowi, który przegrał powietrzny pojedynek z Adrianem Skrzypkiem, skutkujący golem na 1:2, nie sprzyjał spokojowi poczynań i konsolidacji. To bezsporne. Ale innym przejawem nadpobudliwości „rekordzistów” był fakt, że już na początku 10. minuty meczu goście wyczerpali limit dozwolonych pięciu przewinień.
To w jakiś sposób, choć nieznaczny, tłumaczą nadspodziewanie duże emocje towarzyszące spotkaniu od pierwszych minut. Dość zaskakująco otwarcie należało do pniewian, po fenomenalnym uderzeniu z woleja Mateusza Kosteckiego z kilkunastu metrów. Na odpowiedź bielszczan nie trzeba było długo czekać. Po faulu Patryka Hołego na Pawle Budniaku sędziowie podyktowali rzut karny, z którego nie pomylił się Artur Popławski. Ripostą Red Dragons było opisane wcześniej kuriozalne trafienie A. Skrzypka.
Z czasem na długie minuty ustabilizował się rezultat potyczki, ale nie jej obraz. Dość przytoczyć, że biało-zieloni aż trzykrotnie obili „aluminium”. W słupki bramki gospodarzy trafiali kolejno: Jani Korpela, Sebastian Leszczak i K. Iwanek(!). Jakby było mało, okazji z gatunku stuprocentowych nie wykorzystali m.in. J. Korpela i Michał Marek. W takich okolicznościach po raz pierwszy w tym meczu dała o sobie znać trenerska intuicja Jesusa Lopeza Garcia. Hiszpański szkoleniowiec po raz pierwszy (chyba jedyny w meczu?) desygnował na boisko w końcówce pierwszej połowy Miłosza Krzempka. 18-latek po przechwycie piłki na połowie rywali asystował przy golu Matheusa na 2:2.
Kilka pierwszych minut drugiej połowy zwiastowało, iż największe emocje już za nami. Tymczasem to był jedynie powolny wstęp do nieprawdopodobnego skoku adrenaliny, jaki nastąpił przy golu Piotra Błaszyka, po którym „Czerwone Smoki” znów były na prowadzeniu. Bielszczanie ponownie ruszyli do frontalnego ataku. Okazji, sytuacji do zdobycia gola było bez liku, kolejne trzy razy piłka odbijała się od słupków i poprzeczki, a „w sieci” – nic… Długimi fragmentami ten mecz przypominał obrazem rewanżową potyczkę Rekordu z warszawską Legią, z ubiegłego sezonu. Wówczas skończyło się porażką 1:2, a i w Pniewach było bardzo blisko powtórki tego scenariusza, zwłaszcza że M. Kostecki po raz wtóry wpisał się na listę strzelców, po piekielnie silnym uderzeniu z rzutu wolnego.
Wiara w sukces nie opuściła jednak „rekordzistów”, strzeleckie fatum w końcu musiało minąć. Biało-zielonych poderwał do walki Mikołaj Zastawnik, wyłuskując piłkę w narożniku boiska i wykładając ją „na tacy” S. Leszczakowi. Wyśmienitą szansą do wyrównania wyniku był przedłużony rzut karny z 35. minuty. Niestety Stefan Rakić chybił z 10-ciu metrów. Co gorsza, po zablokowaniu strzału K. Iwanka do pustej bramki przymierzył Bartłomiej Gładyszewski. Ekipa z Cygańskiego Lasu znów miała do odrobienia dwubramkową stratę. Sytuacja beznadziejna? Nie dla wicemistrzów Polski!
Reakcją na boiskowe wydarzenia, co dość naturalne w futsalu, było desygnowanie na parkiet „lotnego” bramkarza – Michała Kubika. Ale już wykreowanie sobie klarownych sytuacji do zdobycia gola wcale tak oczywiste nie jest. Tymczasem po uderzeniu S. Rakicia w długi róg i strzale z bliska Kamila Surmiaka bielszczanie doprowadzili do wyrównania. Do końcowej syreny pozostawało wówczas 117. sekund. Grać o pełną pulę, czy zostać przy jednopunktowej zdobyczy? Tego dylematu nie miał „Chus” – trener biało-zielonych zagrał va banque. I opłaciło się! Na wstępie ostatniej, 40. minuty M. Kubik zaskoczył Łukasza Błaszczyka strzałem przy bliższym słupku, niemal z „zerowego” kąta, spod linii końcowej boiska.
I tylko dla formalności – to było pierwsze prowadzenie Rekordu w tym dramatycznym, niesłychanie emocjonującym spotkaniu.
TP/foto: MŁ
Red Dragons Pniewy – Rekord Bielsko-Biała 5:6 (2:2)
1:0 Kostecki (4. min.)
1:1 Popławski (5. min., z rzutu karnego)
2:1 Skrzypek (5. min.)
2:2 Matheus (19. min.)
3:2 Błaszyk (26. min.)
4:2 Kostecki (33. min., z rzutu wolnego)
4:3 Leszczak (34. min.)
5:3 Gładyszewski (35. min.)
5:4 Rakić (38. min.)
5:5 Surmiak (38. min.)
5:6 Kubik (40. min.)
Rekord: Iwanek – Korpela, Matheus, Rakić, Zastawnik, Popławski, Surmiak, Budniak, Marek, Leszczak, Kubik, Krzempek, Nawrat
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała