Pierwszy krok w kierunku finału wykonany!
Pół żartem, pół serio – bielszczanie dotarli do „Areny Gliwice” dopiero na drugą połowę spotkania. Trzymając się tej konwencji, gospodarze potwierdzili, że prowadzenie 2:0, to doprawdy niebezpieczny rezultat.
Jednak po pierwszej odsłonie nikomu w bielskim obozie nie było do śmiechu. „Rekordziści” byli zaskakująco bierni, ospali oraz pasywni w defensywie i bez typowego dla siebie „ognia” w ataku. Na tle biało-zielonych gliwiczanie prezentowali się, jako konsekwentny, zgrany i niemal bezbłędny team. Cokolwiek wydarzyło się w przerwie w szatni „rekordzistów”, niech w niej pozostanie. W każdym razie po wyjściu na drugą połowę kibice obejrzeli całkiem inne, nieporównywalnie lepsze oblicze Rekordu… Tyle o wrażeniach, kilka zdań o meczowych faktach.
Już jedna pierwszych akcji ofensywnych Piasta przyniosła otwarcie wyniku. Po długim, prostopadłym zagraniu Edgara Vareli strzałem z boku pola karnego Bartłomieja Nawrata zaskoczył Miguel Pegacha. Bielszczanie odpowiedzieli indywidualną szarżą Matheusa i kilku uderzeniami z dystansu Mikołaja Zastawnika. Miny biało-zielonych zrzedły jeszcze bardziej, gdy po banalnym błędzie w okolicy własnej bramki Bruno Graca bez najmniejszego wysiłku podwyższył prowadzenie miejscowych. W 15. minucie B. Nawrat wygrał pojedynek z Viniciusem Lazzarettim. Tuż przed zakończeniem pierwszej partii kolejne okazje zaprzepaścili Rick i V. Lazzaretti, których powstrzymali odpowiednio – B. Nawrat i Stefan Rakić.
Wyraźnie pobudzeni bielszczanie natarli na gospodarzy od startu drugiej części. Nadspodziewanie szybko przyniosło to oczekiwany efekt. Uderzenie z kąta Tomasza Luteckiego ręką przed linią bramkową zatrzymał Rafael Cadini, a z rzutu karnego nie pomylił się Matheus. Dwie minuty po tym zdarzeniu golkiper Piasta – Kiryło Cypun, odbił piłkę po strzale Tarasa Korołyszyna wprost pod nogi M. Zastawnika, dla którego było to jedno z łatwiejszych trafień w sezonie. Tak szybko utracona przewaga bramkowa spowodowała nerwowość i zniecierpliwienie w poczynaniach zdobywców Pucharu Polski. W 30. minucie niepewny K. Cypun staranował przed polem karnym T. Korołyszyna. Z podyktowanego rzutu wolnego, mimo 5-osobowego muru, płasko i ultra-precyzyjnie przymierzył Matheus.
Reakcja Orlando Duarte nie mogła być inna – na parkiecie pojawił się „lotny” bramkarz. Jednak bielska defensywa w tej części meczu była nie do sforsowania. Co więcej, po przechwycie Artur Popławski dalekim, niezbyt silnym uderzeniem skierował piłkę w kierunku bramki. W pogoń za okrągłym przedmiotem rzuciło się dwóch graczy Piasta. I choć piłka w leniwym tempie, niczym nurt Kłodnicy, toczyła się w kierunku „sieci”, nie dogonili…
W półfinałowej rywalizacji do dwóch zwycięstw „rekordziści” objęli prowadzenie 1:0. Mecz „numer dwa” odbędzie się w najbliższą sobotę, o godz. 19:00 przy Startowej 13.
W drugiej parze 1/2 finału: GI Malepszy Arth Soft Leszno – Constract Lubawa 2:1 (0:0)
Pomeczowa opinia trenera – Jesus Lopez Garcia: - Pierwsza połowa to nie była „katastrofa”, decydowały detale i szybko, w drugiej minucie, stracony gol. Nie graliśmy intensywnie, ale taki mieliśmy plan. Przy wyniku 0:2 - w przerwie - mieliśmy czas na rozmowę i reakcję. Szybko zdobyliśmy dwa gole, a to buduje. W ataku było pozytywnie, podobnie jak ostatnich dziesięć minut w obronie. Tak się gra o finał.
TP/foto: MŁ
Piast Gliwice – Rekord Bielsko-Biała 2:4 (2:0)
1:0 Pegacha (2. min.)
2:0 Graca (12. min.)
2:1 Matheus (21. min., z rzutu karnego)
2:2 Zastawnik (23. min.)
2:3 Matheus (30. min., z rzutu wolnego)
2:4 Popławski (33. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Matheus, Gustavo Henrique, Lutecki, Rakić, Kubik, Zastawnik, Korołyszyn, Budniak, Seidler, Madeja, Iwanek, Florek
najbliższy mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała