Thriller na otwarcie finałów fazy play-off, ze szczęśliwym akcentem dla bielszczan.
Jeśli tak wygląda początek rywalizacji (do trzech zwycięstw) o mistrzostwo kraju, to czego spodziewać się po niedzielno-poniedziałkowym dwumeczu w Bielsku-Białej?
Już pierwsza odsłona, jej obraz, był cokolwiek zaskakujący dla kibiców obu zespołów oraz postronnych obserwatorów finałowego starcia „numer jeden”. Wzajemny respekt obu zespołów był tak duży, jak dystans dzielący Lubawę od Cygańskiego Lasu. Bardzo długimi fragmentami wyglądało to tak, jakby „rekordziści” taktycznie zaszachowali gospodarzy. Spięć podbramkowych niewiele, klarownych sytuacji do zdobycia gola – wcale, walki i biegania – całkiem sporo. Z bielskiej perspektywy odnotujmy, „wykop” Bartłomieja Nawrata z 6. minuty, po którym w ogromnych tarapatach znalazł się golkiper miejscowych – Victor Lopez. W 17. minucie trener Rekordu Jesus Lopez Garcia zaskoczył wysłaniem na parkiet „lotnego” bramkarza – Mikołaja Zastawnika. Bielszczanie bez żadnych zapędów ofensywnych (!?) przetrwali z piłką u nogi blisko 130. sekund, nie oddając strzału w kierunku bramki rywali. Wyjaśnienie tej „zagadki” otrzymaliśmy w drugiej połowie, na którą nie wyszli kontuzjowani – Paweł Budniak i Artur Popławski. Szczupły personalnie skład gości wymusił określone zagrywki taktyczne. Niemniej, kończąc krótki opis pierwszej połowy, w ostatniej minucie tej części gry Michałowi Kubikowi, po dograniu Stefana Rakicia, zabrakło centymetrów do ulokowaniu piłki „w sieci”.
Lubawianie rychło zorientowali się w kadrowych problemach „rekordzistów”, podkręcając tempo z każdą minutą drugiej połowy, finalnie osiągając tzw. optyczną przewagę. W 24. minucie Pedrinho obił słupek bielskiej bramki, a nieco później B. Nawrat powstrzymał Kacpra Sendlewskiego. Wiszący w powietrzu gol w końcu padł, po kornerze Constraktu i uderzeniu z powietrza K. Sendlewskiego. Euforia po tym trafieniu chyba uniosła gospodarzy na moment z hali, co natychmiast wykorzystali w kontrze S. Rakić z Matheusem. Przy rezultacie 1:1 obie drużyny postawiły na wymianę mocnych ciosów, a widowisko zyskało na emocjach i temperaturze godnych „gry o tron”. Zachowując chronologię, M. Kubik uderzeniem spod linii bocznej (31. min.) nie zaskoczył bramkarza Constraktu. Po dalekim wyrzucie Krzysztofa Iwanka, który zastąpił nie w pełni dysponowanego B. Nawrata, M. Zastawnik (34. min.) lobem „ostemplował” poprzeczkę bramki rywali. Riposta lubawian (35. min.) – niemal identyczna – Claudinho przymierzył w górne „aluminium” z dystansu. Pod koniec podstawowego czasu obroną Constraktu, bez pomyślnego efektu, „zakręcił” Tomasz Lutecki, a Taras Korołyszyn chybił z niewielkiej odległości. Jednak ostatnie słowo mogło należeć do obrońców mistrzowskiego tytułu, lecz Adriano Lemos przegrał pojedynek z K. Iwankiem.
Z początkiem dogrywki „Chus” wrócił do manewru z pierwszej odsłony i gry piątką w polu, tym razem już z jasnym przekazem – próbą przechylenia szali wygranej na biało-zieloną stronę. Minuty szybko uciekały, a gra w liczebnej przewadze nie skutkowała. Co gorsza, po efektownym uderzeniu przy słupku Claudinho gospodarze odzyskali prowadzenie. W bramkarskim trykocie Rekordu pojawiali się M. Kubik, Matheus i Michal Seidler, co niewątpliwie spowodowało małą dezorganizację w defensywie Constraktu. Na 56. sekund przed końcem dogrywki obrońcy zostawili T. Korołyszynowi wystarczająco wiele swobody, by Ukrainiec oddał silny i precyzyjny strzał z dystansu, doprowadzając do remisu. O końcowym rezultacie rozstrzygnął konkurs rzutów karnych…
W pierwszej serii celnie przymierzyli M. Zastawnik i Everton. W drugiej „bez pudła” uderzyli T. Korołyszyn i Paweł Kaniewski. Na trafienie Gustavo Henrique nieudanie, uderzeniem w poprzeczkę, odpowiedział Maciej Jankowski. W czwartej kolejce nie pomylił się S. Rakić, a strzał Martina Došy obronił B. Nawrat.
Na marginesie, wliczając sierpniowy mecz o Superpuchar, to był drugi mecz Rekordu z Constraktem, w którym o wyniku decydował konkurs rzutów karnych.
Pomeczowa opinia trenera – Jesus Lopez Garcia: - Pod koniec pierwszej połowy, przy kontuzjach Pawła i Artura, musieliśmy zyskać trochę czasu. Przerwę poświęciliśmy na zmianę planów, ustalić co i jak grać dalej… Ważne, że udało nam się szybko odpowiedzieć na pierwszego gola Lubawy. Ale już w końcówce dogrywki zmęczenie dało nam się bardzo mocno we znaki. O naszym zwycięstwie zdecydowały cierpliwość i detale. Daliśmy radę – finito (śmiech)!
W niedzielę o godz. 20:15 i w poniedziałek o 18:00, w hali przy Startowej 13 rozegrane zostaną kolejne z finałowych spotkań, oba transmitowane w TVP Sport i na platformie Pilot WP.
TP/foto: PM
Constract Lubawa – Rekord Bielsko-Biała 2:2 (0:0, 1:1); rzuty karne: 2:4
1:0 Sendlewski (28. min.)
1:1 Matheus (28. min.)
2:1 Claudinho (43. min.)
2:2 Korołyszyn (50. min.)
Rekord: Nawrat (Iwanek) – Popławski, Matheus, Gustavo Henrique, Lutecki, Rakić, Korołyszyn, Budniak, Zastawnik, Kubik, Seidler, Madeja, Florek
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała