Pamiętasz jeszcze kulisy przejścia z żywieckiego Górala do Rekordu? Po latach uchylmy rąbka tajemnicy…
- Oj dawno to było… Udało się przeprowadzić ten transfer chyba dopiero za trzecim podejściem. Zainteresowany w tym czasie moją osobą był też BKS Stal, ale cieszę się, że zdecydowałem się na Rekord i była to jedna z lepszych decyzji w życiu. Warto tutaj wspomnieć, że zmiana klubu nie była dla mnie łatwa, gdyż w tym czasie w Żywcu tworzyliśmy zgraną ekipę nie tylko na boisku, ale przede wszystkim poza nim. Z wieloma zawodnikami graliśmy ze sobą od małego. Ale trzeba było podjąć decyzję i iść do przodu, gdyż był to dla mnie awans sportowy i możliwość grania w wyższej lidze.
Na ten moment jesteś zawodnikiem Rekordu już od 6-ciu sezonów, przypuszczałeś wówczas, że będzie to tyle czasu?
- Szmat czasu i kawał życia sportowego, oby jeszcze to trwało! Tak jak wspomniałem wcześniej, świetna decyzja. Rekord to specyficzny klub, nie przesadzę jeśli powiem, że Rekord to jedna wielka rodzina. Poznałem tutaj świetnych ludzi. Mimo, że przez tych sześć sezonów, w szatni zmieniały się twarze to nigdy nie zmieniała się atmosfera, która w niej panuje. Zawiązałem tutaj przyjaźnie i z wieloma zawodnikami oraz naszymi rodzinami spotykamy się w wolnym czasie. Treningi i mecze kiedyś się skończą, ale wspomnienia i przyjaźnie zostaną na długo i ma to dla mnie dużą wartość.
Póki trwały rozgrywki na trybunach mówiono: Żołna im starszy, tym lepszy… Od siebie dodam, że na pewno coraz bardziej wszechstronny. Potwierdzasz, czy zaprzeczysz?
- Trudno samemu się oceniać, ale myślę, że potwierdzeniem tej tezy jest liczba występów u różnych trenerów. Zawsze staram się pomóc na tyle, na ile potrafię. Może czasami zabraknąć umiejętności, ale nie może zabraknąć chęci i ambicji, a z takim założeniem staram się podchodzić do każdego meczu. A skoro ludzie mówią, że im starszy tym lepszy... to czekam na ten szczyt i najlepszy sezon. (śmiech) Jeśli chodzi o wszechstronność to…., zdarzały się mecze gdzie, w trakcie 90-ciu minut grałem na czterech pozycjach. Nie przeszkadza mi to. Może dlatego trenerzy mnie doceniają?
Najbardziej pamiętny dla Ciebie mecz dla biało-zielonych oraz taki, o którym chciałbyś zaraz po tej rozmowie zapomnieć…
- Najbardziej pamiętny? Było takich kilka. Finał Pucharu Polski z GKS-em Jastrzębie, mecze derbowe z BKS-em, ale chyba najbardziej zapadnie w pamięć ubiegła edycja Pucharu Polski, gdzie wygraliśmy z Concordią Elbląg i zdobyłem gola na wagę awansu. Ruch Chorzów na Stadionie Miejskim, ten mecz trzeba jak najszybciej wymazać z pamięci!
181 meczów - najwięcej spośród „rekordzistów” i 13 goli na III-ligowym poziomie. Skomentuj proszę te statystyki?
- Mało bramek! Ale ta najważniejsza w historii klubu „na trawie” zdobyta została przez Żołnę! (śmiech) Można powiedzieć, że Żołna nie jest od strzelania, ale od asyst. Cóż, muszę promować młodszych kolegów (śmiech). Oczywiście po „ujawnieniu” na naszej stronie liczby występów, nie mogło zabraknąć w szatni pytania – a ile dobrych? (śmiech) Na to pytanie odpowiedź znają wierni fani i obserwatorzy naszych spotkań.
Na koniec zapytam o sposoby Kamila Żołny na wymuszoną pauzę od sportu?
- Nie pamiętam, żebym kiedyś spędzał tyle czasu w domu. Ale mój 8-miesięczny syn nie pozwala mi się nudzić (śmiech). Codziennie rano była praca, po niej trening w Bielsku, a wieczorem powrót do domu. Ale teraz trzeba się zastosować do zaleceń i zostać w domu. Jeśli chodzi o pracę zawodową, to wiadomo, że jako nauczyciel, na tyle ile mogę, pracuję zdalnie. Jeśli chodzi o sport, to jak wszyscy w klubie, realizuję rozpiskę i wysyłam raporty. Mam ogromną nadzieję, że wkrótce się ta sytuacja zmieni i będziemy mogli wrócić do normalnego życia.
Dziękuję za rozmowę.
- Dziękuję.
TP/foto: PM