Wokół Rekordu

Na niebieskich murawach

Lech Szymonowicz (1948-2025) – wspomnienie

 

Bardzo trudno jest mi pisać o Lechu Szymonowiczu w czasie przeszłym. Przecież całkiem niedawno, bo kilkanaście lat temu – jako trenerzy – woziliśmy naszą rekordową młodzież na turnieje i zgrupowania po całej Europie – do Liverpoolu, Huddersfield, Besancon, Osnabruecku, Hanoweru, Massafry, Alberobello, Tarentu i Rzymu po Kozłowice, Koszarzyska, Ostrawę i Świnoujście. Podzielałem razem z Nim potrzebę pokazania dzieciom i młodzieży, jak piękna jest Europa i jak wspaniali wszędzie są ludzie. Chcieliśmy podopiecznym przekazać, że – jak mawiał Zbigniew Herbert, odjeżdżając po raz pierwszy z Sieny w czerwcu 1959 roku – świat jest piękny, a ludzie są dobrzy. Przykład Damiana Stawickiego, który ostatnio pojechał rowerem do Hiszpanii i Maroka, świadczy, że niektórzy młodzieńcy połknęli wtedy bakcyla cudownej peregrynacji i już się od niego nie uwolnią.

Podczas tych podróży Lech zawsze zachowywał się nadzwyczaj odpowiedzialnie. W autobusie nigdy nie nakryłem go na spaniu… Jakby czuł, że kierowcy mogą nas skierować na manowce. I rzeczywiście gdy nocą jechaliśmy do Apulii na obcas włoskiego buta, w okolicach Wenecji krążyliśmy autobusem parę godzin w kółko, wracając co trzydzieści minut w to samo miejsce. Jadąc z powrotem, ugrzęźliśmy natomiast w tunelu w Dolomitach, gdyż kierowcom zabrakło benzyny... Lech musiał pomóc szoferom, abyśmy wydostali się z kłopotliwych sytuacji. Lech ponadto zawsze przewidywał, do czego niektórzy nasi podopieczni są zdolni i na najbardziej niesfornych zwracał szczególną uwagę, zwłaszcza w hotelach.  

Jako piłkarz Lech Szymonowicz dał się poznać z najlepszej strony przede wszystkim w drugoligowym w latach siedemdziesiątych BKS-ie. Grali wtedy z Nim tacy uznani futboliści jak Józef Gomoluch, Eugeniusz Kulik, Jan Linnert, Czesław Maruszka, Józef Młynarczyk, Jan Rudnow czy Jan Satława. Nad wszystkimi pieczę sprawował jeden z najlepszych trenerów w historii polskiego futbolu Antoni Piechniczek. Bialska Stal była wtedy blisko awansu do ekstraklasy… Dlaczego nie awansowała? To nie ja pierwszy powiedziałem: – Na układy nie ma rady.

 

 Lech Szymonowicz (w środkowym rzędzie, drugi od prawej) w BKS Stal

 

Lech był bardzo dobrym trenerem. Mogłem się o tym przekonać osobiście jeszcze w latach 80. XX wieku. Przez kilka lat prowadził bowiem juniorów KS Budowlani Bielsko-Biała, z którymi mierzyli się moi podopieczni z KS Beskid Skoczów. Grywaliśmy między sobą nie tylko mecze mistrzowskie. Umawialiśmy się również na pojedynki sparingowe. Podczas jednego ze spotkań na stadionie dzisiejszego Rekordu na jakieś 30 minut do końca Lech wymienił trzech zawodników grających po lewej stronie boiska. Z nieba lał się żar, więc pomyślałem niby słusznie, że ja też będę musiał zmienić przynajmniej jednego zawodnika w tym sektorze boiska, żeby przeciwstawić się nowej sile gospodarzy. Niestety mojej nowej sile najwyraźniej przygrzało mocno słońce, gdy chłopak... grzał ławę rezerwowych. Kiedy Budowlani wykonywali rzut rożny z prawej strony, mój świeży zawodnik – zamiast trzymać się swojego sektora – ustawił się z drugiej strony pola bramkowego, przy tzw. krótkim słupku. Gdy piłka leciała w kierunku tego właśnie „krótkiego” słupka, on chciał ją wybić głową. Wybiegł kilka metrów od linii bramkowej i uderzył ją tak niefortunnie, że futbolówka wpadła w samo okienko naszej bramki. Piękny gol samobójczy. Przegraliśmy 0:1. Była to także jedna z najbardziej bolesnych moich porażek jako trenera. Lekcja grzania ławy i przygrzewania głowy.

W latach 90. Lech Szymonowicz wziął się za trenowanie seniorów w najwyższych klasach rozgrywkowych. Szło mu świetnie. Przez kilka lat towarzyszył Władysławowi Stachurskiemu jako asystent w szkoleniu piłkarzy Zawiszy Bydgoszcz i Widzewa Łódź. O Lechu można powiedzieć właściwie to samo, co o Władysławie Stachurskim piszą układacze Wikipedii: – Wśród swoich byłych zawodników został zapamiętany jako osoba wymagająca, wyważona i konsekwentna. Z uwagi na swoją osobowość, wysoką kulturę osobistą oraz wysokie umiejętności sportowe cieszył się sympatią i zaufaniem zawodników. Na treningach potrafił przekazać wiele cennych uwag i potem je wyegzekwować. Wydawać by się mogło, że współpraca przyjaciół – Lecha z Władysławem – układała się wzorowo i sukcesy obu trenerów otworzą im wrota do jeszcze piękniejszej kariery – gdy W. Stachurski w 1995 r. otrzymał propozycję objęcia funkcji selekcjonera kadry narodowej. Wiele osób sądziło, że były reprezentacyjny obrońca poprosi o kontynuowanie współpracy Lecha Szymonowicza. Władysław Stachurski jednak poprosił kogoś innego. Niestety nowy selekcjoner z nowym asystentem niewiele ugrali. Po czterech spotkaniach bez zwycięstwa Władysława Stachurskiego zdymisjonowano. Po nieudanym epizodzie byłego zawodnika Legii z polską reprezentacją wyglądało na to, że za sukcesami Zawiszy i Widzewa stał przede wszystkim Lech Szymonowicz…

Gdy prezes Janusz Szymura wydzierżawił obiekt byłych Budowlanych, Lech objął funkcję koordynatora, a następnie wiceprezesa BTS Rekord ds. sportowych.

 

L. Szymonowicz w młodzieżą Rekordu we francuskim Besancon

 

W pracy Lech angażował się bez reszty. Pomagał, jak mógł prezesowi Januszowi Szymurze. Zawsze służył dobrą radą i dobrymi decyzjami. Pamiętam, jak woził na zgrupowania czy mecze reprezentacji Śląska (a później także Polski) Damiana Dudałę, którym opiekowała się starsza już wówczas babcia. Jakże wielkim rozczarowaniem musiało być dla niego to, że Damiana z dnia na dzień „uprowadzono” do Łodzi bodaj za 10 tys. zł, które prezes nasz odesłał kierownictwu SMS ŁKS Łódź... Owszem Damian przez dwa lata grał w reprezentacji Polski juniorów na stoperze obok Mateusza Wieteski, później zmieniał kluby na Jagiellonię, i na Widzew, ale nagle słuch po nim zaginął. Śmiem twierdzić, że gdyby Damian został w Rekordzie pod kuratelą Lecha Szymonowicza, dziś grałby w poważnych klubach jak inni nasi wychowankowie – Alan Czerwiński, Damian Hilbrycht, Szczepan Mucha, Szymon Szymański, Michał Willmann i paru innych. 

W pracy na rzecz Rekordu Lech Szymonowicz nie liczył minut czy dni. Prawie zawsze jeździł z prezesem Januszem Szymurą na mecze wyjazdowe piłkarzy i futsalistów. Czasem z obydwoma prezesami zabierałem się także i ja. Panowie prowadzili dyskusje przez całą drogę. Miło było słuchać, a czasem nawet zabrać głos. Niestety od kilku lat Lech już głosu nie zabierał. Nawet gdy się do Niego dzwoniło. Lech odszedł w minioną sobotę. Zapewne nadal szkoli swoich wybitnych wychowanków na niebieskich murawach.  

 

Jan Picheta/foto-archiwum z zasobów autora, Paweł Mruczek oraz BKS Stal

 

najbliższy mecz

PIŁKA NOŻNA
15.08.2025 / piątek / godz. 17:00/
ul. Startowa 13, 43-300 Bielsko-Biała
Betclic 2. Liga - Kolejka 4
vs
Rekord Bielsko-Biała
Sokół Kleczew

poprzedni mecz

PIŁKA KOBIET
09.08.2025 / sobota / godz. 15:00
ORLEN Ekstraliga - Kolejka 1
2 : 3