Wyrównanie przyniósł strzał ostatniej szansy.
Zanim jednak rezultat meczu ustalił uderzeniem w „okienko” zza linii pola Stanislav Nechyporenko, oba zespoły zaprosiły kibiców na emocjonalny rollercoaster.
Zaczęło się bardzo pomyślnie dla gospodarzy. Szymon Młocek wykorzystał nieporozumienie defensorów Rozwoju z bramkarzem, reszta była formalnością. Nikłą, jednobramkową przewagę stracili gospodarze na długo przed zejściem na przerwę. Jakub Myśliwczyk doprowadził do remisu silnym uderzeniem z rzutu wolnego, z „małą pomocą” rykoszetu. Chytrze, mądrze i zimną krwią w polu karnym zachował się Olaf Baranowicz, lokując piłkę przy dalszym słupku bramki na 2:1 dla gości. Ten sam zawodnik podwyższył prowadzenie, bezlitośnie ogrywając w „szesnastce” Tymona Sobka. Generalnie, prowadził w meczu zespół wyraźnie lepiej zorganizowany, rozumiejący kanony gry obronnej. W tej drugiej materii bielszczanie prezentowali się znacznie gorzej.
Za wysokie tempo meczu toczonego przy wysokiej temperaturze powietrza katowiczanie zapłacili w środkowej fazie drugiej połowy. Dodatkowo gol kontaktowy Mateusza Tekielego (na zdjęciu) spowodował niemałą nerwowość w ekipie ze stolicy Górnego Śląska. To była kolejna niesprzyjającą okoliczność dla gości, co skrzętnie wykorzystali „rekordziści”. Po kornerze Marka Profica główką przy bliższym słupku Hubert Żyrek zaskoczył obrońców i bramkarza Rozwoju. Po szybkim ataku M. Tekielego po raz wtóry na listę strzelców trafieniem z pola bramkowego wpisał się Sz. Młocek. Kto liczył na trzy punkty gospodarzy, pierwsze od premierowej kolejki, nietęgą miał minę po kilkunastu minutach końcówki spotkania. Katowiczanie wyraźnie odżyli, ponownie spychając biało-zielonych do defensywy. Jako, że gra obronna – o czym było powyżej – nie była tego dnia domeną bielszczan, gracze Rafała Bosowskiego nadspodziewanie łatwo wrócili na prowadzenie. Robertowi Woźniakowi nikt nie przeszkodził w oddaniu celnego uderzenia z pola karnego. Przy uderzeniu z rzutu wolnego Wiktora Skrocha, jak się wydaje, lepiej mógł się zachować 15-letni golkiper Rekordu II.
Ostatnie słowo należało do „rekordzistów”. Pierwszym sprawcą zamieszania w polu karnym gości był wrzucający piłkę z autu M. Profic. Żaden z katowiczan nie potrafił wyekspediować futbolówki z dala od pola karnego, a o finale tej akcji napisaliśmy we wstępie.
Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Rucki: - Długo czekaliśmy na to, żeby zapunktować. Na dystansie całego meczu zasłużyliśmy co najmniej na remis, zresztą nie pierwszy raz w tej lidze, a kończyło się już wiemy jak... Dziś mieliśmy swoje mankamenty, problemy, bo zbyt łatwo, bo zbyt szybko, zbyt nerwowo itd. Dopisujemy punkt i to się liczy! Mam nadzieję, że będzie to punkt zwrotny dla nas w tej lidze i będziemy punktować regularniej niż w ośmiu ostatnich kolejkach...
TP/foto: PM
Rekord II Bielsko-Biała – Rozwój Katowice 5:5 (1:3)
1:0 Młocek (7. min.)
1:1 Myśliwczyk (11. min., z rzutu wolnego)
1:2 Baranowicz (23. min.)
1:3 Baranowicz (35. min.)
2:3 Tekieli (52.min.)
3:3 Żyrek (60. min., głową)
4:3 Młocek (72. min.)
4:4 Woźniak (80. min.)
4:5 Skroch (83. min., z rzutu wolnego)
5:5 Nechyporenko (90+5. min.)
Rekord II: Żołneczko – Sobek, Profic, Madzia, Tekieli (79. Mojeszczyk), Sobik, Nechyporenko, Żyrek, Grabowski (46. Kholodov), Kempny (83. Górkiewicz), Młocek