Skromny rewanż „rekordzistów”.
Kiedy po faulu na Mikołaju Mojeszczyku arbiter podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Marek Profic (na zdjęciu), wydawało się, że gospodarze rozwiązali „worek z bramkami”. A tymczasem kibiców biało-zielonych spotkał zawód. I bynajmniej nie w jakości gry, czy obrazie widowiska rzecz, a w niesłychanym braku podbramkowej skuteczności bielszczan. Wystarczy podkreślić, iż do 35. minuty jedynymi zawodnikami Rekordu II, którzy nie oddali strzału w kierunku bramki LKS-u byli: Wiktor Żołneczko i Tomasz Walaszek, czyli bramkarz i środkowy obrońca. A podejmowano próby na różne sposoby, od kombinacyjnych ataków, strzałów z przewrotki, przez główki, aż po uderzenia z dystansu…
I tak „z grubsza” kształtowało się to spotkanie już do końca. Tworkowianie z rzadka, głównie za sprawą ex-„rekordzisty” Kacpra Ziemkiewicza i Piotra Cerkowniaka, absorbowali bielską defensywę. Natomiast na przeciwną z bramek sypał się grad strzałów, w dużej części niecelnych, przy pozostałych padających łupem dobrze dysponowanego golkipera gości – Karola Salamona. Najbliżej skorygowania wyniku był w 57. minucie Michał Śliwka, obijający poprzeczkę bramki rywali.
Nie udało się zatem bielszczanom w pełni zrewanżować LKS-owi za jesienne 0:4, za to niemal ze stuprocentową pewnością „rekordziści” zagwarantowali sobie czwartoligowy status w sezonie 2024/25. Kto przygląda(ł) się „walce o ogień” w tej klasie rozgrywkowej przed reorganizacją, ten doceni wyczyn ekipy trenera Dariusza Ruckiego.
TP/foto: PM
Rekord II Bielsko-Biała – LKS Tworków 1:0 (1:0)
1:0 Profic (11. min., z rzutu karnego)
Rekord II: Żołneczko – Macura, Walaszek, Gibiec, Mojeszczyk (64. Grabowski), Profic, Sobik (87. Gołąbek), Żyrek, Śliwka, Tekieli (81. Górkiewicz), K. Pawlus