Punkt wywalczony w przenośni i dosłownie.
Pierwsze fragmenty meczu nie zapowiadały, tego że w Cygańskim Lesie dojdzie do podziału punktów. Bielszczanie stanowczo zbyt bojaźliwie, z przesadnym respektem podeszli do faworyzowanych rywali. Taka postawa gospodarzy była, niczym woda na młyn krakowian. Już w 2. minucie Wiktor Kaczorowski tylko w sobie wiadomy sposób obronił strzał Manuela Torresa z niewielkiej odległości. Kilkadziesiąt sekund później bramkarz Rekord musiał jednak sięgnąć po futbolówkę do siatki. Po kornerze Chuma okazał się być nie do upilnowania dla bielskiej defensywy. Jak się okazało na dalszym dystansie meczu, to był jeden z ostatnich błędów popełnionych przez biało-zielonych w działaniach obronnych. Co więcej, z każdą minutą zawodnicy Dariusza Ruckiego nabierali pewności w grze. Na nieznacznie chybione uderzenie z rzutu wolnego Tomasza Nowaka, niecelnym strzałem zza „szesnastki” odpowiedział Chuma. Przeciwwagą dla szalejącego na lewym skrzydle Lisandro Semedo byli wyraźnie uaktywnieni u gospodarzy Michał Śliwka (na zdjęciu) z Mateuszem Klichowiczem. W drugiej linii siły okazały się być w miarę zrównoważone, choć – nie ma co ukrywać – częściej i dłużej w posiadaniu piłki byli gracze Wieczystej. Z bielskiej perspektywy, najistotniejsze że obrona Wieczystej wcale nie była monolitem. Po szarży lewym skrzydłem i dośrodkowaniu M. Klichowicza krakowskich obrońców uprzedził Krystian Wrona. Goście ripostowali widowiskową, złożoną z wielu podań akcją, wyreżyserowaną przez Goku, sfinalizowaną golem Chumy. Bramkę na 2:2 „sprezentowali” M. Śliwce pospołu – Konrad Kasolik z Antonim Mikułko, acz w większej części wina leżała po stronie ex-„rekordzisty”. I mniej więcej według takiego scenariusza przebiegał mecz do końca pierwszej połowy. Na każdy atak przyjezdnych bielszczanie starali się odpowiedzieć w podobny sposób. Więcej goli kibice nie zobaczyli, ale nikt z obecnych na trybunach nie miał powodów do narzekań na tempo i poziom gry.
Na drugą odsłonę podopieczni Sławomira Peszki wyszli z jasno określonym celem – zdominować „rekordzistów” i wrócić na prowadzenie. Przez niemal 20-25 minut krakowianie nie opuszczali połowy bielszczan, „tkając” koronkową ofensywę. Tyle, że z samego faktu posiadania piłki nie wynikało nic konkretnego. Mocno pracowali w defensywie gracze drugiej linii Rekordu, a trio: Mateusz Pańkowski, Konrad Kareta i K. Wrona niemal zaryglowało dostęp do pola karnego. Gdy była taka konieczność spokojnymi interwencjami w bramce emanował W. Kaczorowski. Trybuny stadionu przy Startowej jeszcze dwukrotnie mocniej się ożywiły, gdy bramkową szansę zwietrzyli gospodarze. Po rzucie rożnym z 74. minuty i główce K. Karety piłka odbiła się od górnej części poprzeczki. Natomiast już na samym finiszu, po świetnie wyprowadzonym szybkim ataku, T. Nowak minimalnie wyrzucił do boku Jakuba Kempnego, który w niełatwej sytuacji strzeleckiej uderzył z dala od światła bramki.
Jeśli tzw. walory artystyczne były po stronie piłkarzy Wieczystej, to bielszczan trzeba pochwalić za waleczność, zaangażowanie, ale nade wszystko za koncentrację w grze i nieustępliwość.
TP/foto: DB
Rekord Bielsko-Biała – Wieczysta Kraków 2:2 (2:2)
0:1 Chuma (3. min.)
1:1 Wrona (14. min.)
1:2 Chuma (25. min.)
2:2 Śliwka (27. min.)
Rekord: Kaczorowski – Pańkowski, Kareta, Wrona, Kasprzak, Wyroba (87. Ryś), Nowak, Żyrek, Śliwka (83. Kempny) , Klichowicz, Świderski (90. Ciućka)
Rekord TV (zapis konferencji prasowej):