Rekord Bielsko-Biała – UKS SMS II Łódź 1:0 (1:0)
1:0 Adamek (36. min.)
Rekord: Majewska – Nowak, Skolarz, Pietrzyk, Gąsiorek (46. Włodarczyk), Knysak, Cygan, Nowacka (87. Polnik), Moskała (79. Rosak), Adamek (90. Madeja), Chóras (54. Kłębek)
Potyczka drugiej z trzecią drużyną sezonu, przynajmniej w pierwszej części, dostarczyło spodziewanych emocji. Świadome bliskości celu „rekordzistki” od początku starały się narzucić łodziankom grę na swoich warunkach. Postawę gospodyń determinował nie tylko układ górnej połowy tabeli, ale również chęć rewanżu za jesienne 0:5. Zatem w swoim stylu, agresywnym i wysokim pressingiem starały się podopieczne Marcina Trzebuniaka przyprzeć rywalki do muru. Były momenty, a nawet całe fragmenty gry, w których defensywa „dwójki” UKS-u SMS trzeszczała w szwach. Mocno naciskały m.in. Anna Chóras i Klaudia Adamek, rzadziej niż zwykle – Katarzyna Moskała. Świetnie jednak dysponowane były środkowe defensorki zespołu gości – Wiktoria Skrzypińska z Małgorzatą Lichwą, które miały również oparcie w bramkarce – Kindze Ptaszek. Jednak to od drugiej z wymienionych ruszył łańcuszek błędów, których ostatnim ogniwem było uderzenie K. Adamek z pola karnego. Strzał napastniczki Rekordu okazał się nie do obrony przez K. Ptaszek. W otwartej grze łodzianki nie potrafiły w jakiś szczególny sposób zagrozić bramce Natalii Majewskiej, niemniej przy stałych fragmentach parokrotnie „zakotłowało się” pod bramką gospodyń.
Po przerwie jakość widowiska znacząco opadła. Przyjezdne niespecjalnie były przekonane do frontalnego ataku, nie szukały swoich szans na wyrównanie na zasadzie: wszystko, albo nic. Z kolei „rekordzistki” chyba nie do końca wiedziały: bronić jednobramkowego prowadzenia, czy szukać prób podwyższenia prowadzenia. Dominował obustronny chaos, brak dokładności podań i strzałów. I choć kibice nie obejrzeli już żadnego gola, to mogli zachwycić się grą niesłychanie aktywnych w bielskich szeregach – Wiktorii Pietrzyk (na zdjęciu) i Klaudii Nowackiej. Gdybyż tylko u biało-zielonych nie zawiodły komunikacja i precyzja. Pozostańmy więc przy konwencjonalnym – zwyciężczyń się nie sądzi.
Jakichkolwiek sądów, czy trybunałów tym bardziej nie należy, że bielszczanki na swoją pozycję w tabeli zapracowały ciężką i rzetelną pracą na dystansie całego sezonu. Do wykonania pozostał już tylko jeden mały krok… Ten może mieć miejsce już w niedzielnym starciu w Olsztynie Stomilanek z Tarnovią, jeśli tylko punkt/y zgubi ekipa z Warmii i Mazur. Drugie podejście, już z udziałem biało-zielonych, może mieć miejsce za tydzień, w Rzeszowie.
TP/foto: MŁ