Praga Warszawa – Rekord Bielsko-Biała 0:6 (0:1)
0:1 Czyż (32. min.)
0:2 Czyż (75. min.)
0:3 Moskała (82. min.)
0:4 Nowak (85. min.)
0:5 Nowacka (90. min.)
0:6 Moskała (93. min.)
Rekord: Berdys – Pietrzyk, Cygan, Palichleb (46. Skolarz), Gąsiorek, Kłębek (60. Nowak), Rosak (60. Nowacka), Madeja (60. Knysak), Czyż, Chóras (60. Moskała), Włodarczyk
Trzy minuty przed zdobyciem gola otwarcia bielszczanki zaprzepaściły jeszcze lepszą sytuację bramkową niż ta, po której bramkę strzeliła Karolina Czyż. Po faulu na Beacie Madei (na zdjęciu) sędzia wskazała na „wapno”. Niestety, Anna Chóras strzeliła zbyt lekko i w sygnalizowany sposób, co ułatwiło zadanie bramkarce gospodyń. Na szczęście rzeczona K. Czyż wykorzystała dobre, prostopadłe podanie za linię obrony i uderzyła obok wybiegającej bramkarki. Wcześniej sprytem i rozegraniem popisały się przy bramkowej akcji Martyna Cygan z Laurą Kłębek. I w zasadzie tyle o aktywach po stronie „rekordzistek” w pierwszej części meczu. Ponieważ stołecznym piłkarkom brakowało boiskowych argumentów, chyba nikt nie żałował, że po trzech kwadransach rozległ się dźwięk sędziowskiego gwizdka.
O wiele więcej jakości zademonstrowały bielszczanki w drugiej partii spotkania. Już pierwszych piętnaście minut zapowiadało korektę wyniku. A kiedy Marcin Trzebuniak zaordynował „hurtową zmianę” po godzinie gry, ekipa gości zdominowała ten mecz. Posypały się gole z gatunku specialite de la maison. To były „dania firmowe” biało-zielonych, czyli zawiązanie gry w środku pola, cierpliwe wyszukiwanie luk w defensywie rywalek i kierowanie prostopadłych piłek w wolne przestrzenie. Tym sposobem „rekordzistki” zdobyły pięć goli, co bynajmniej nie było efektem stuprocentowej skuteczności.
Pomeczowa opinia trenera – Marcin Trzebuniak: - Najważniejsze są trzy punkty zdobyte po „sennym” meczu. Trochę wyszły na wierzch trudy ostatnich tygodni oraz środowego meczu pucharowego z mistrzyniami Polski, ale cel został osiągnięty. Sporo minut rozegrały dziewczyny, które ostatnio nie miały zbyt wiele okazji do wykazania się. Dały zespołowi tyle, ile mogły.
TP/foto: PM