We wtorek, o godz. 13:00, bielszczanie staną naprzeciw drugoligowego Górnika Łęczna, stawką jest awans do 1/8 Totolotek Pucharu Polski. Jak słusznie niedawno przyznał przed kamerą Rekord TV Dariusz Rucki, kapitan biało-zielonych, zespół już czuje się zwycięsko trafiając do 1/16 finału. Kto jednak zabroni, aby marzyć o czymś więcej. Rywal wprawdzie wyżej notowany, godny i z pewnością będący faworytem do awansu do następnej fazy, ale kto powiedział, że nie do ogrania…
Krótko o historii
Gdy „rekordziści” kończyli na trzecim miejscu swój debiutancki sezon 2013/2014 w szeregach III ligi śląsko-opolskiej, ekipa z Łęcznej wraz z bełchatowskim GKS-em wracała do Ekstraklasy. W sumie tych sezonów Górnika na najwyższym szczeblu rozgrywkowym uzbierało się siedem, co aktualnie przekłada się na 38. pozycję w klasyfikacji wszechczasów. W zmaganiach o Puchar Polski najlepszym dokonaniem teamu z Lubelszczyzny jest ćwierćfinał osiągnięty w sezonie 2000/2001. W dwumeczu łęcznianie ulegli wówczas 0:2 i 1:2 Górnikowi Zabrze, drużyna z Cygańskiego Lasu walczyła wtedy o mistrzowskie punkty… na a-klasowych boiskach.
Aktualnie…
Wpływ na miejsce Górnika na mapie polskiego futbolu miała, i zapewne tak jest do dziś, polityka. W tym konkretnym przypadku wiele, jeśli nie wszystko, zależało i zależy od wysokości finansowego wsparcia udzielanego przez kopalnię „Bogdanka”. Sama historia wzlotów i upadków futbolistów z Łęcznej najlepiej to ilustruje. Co w ostatnich latach wcale nie takie rzadkie, po spadku z ówczesnej Lotto Ekstraklasy sprzed dwóch lat, zespół od razu dotknęła degradacja do drugiej ligi. Zderzenie z rzeczywistością na tym szczeblu było bardzo bolesne, czego dowodem fakt, iż drużynę prowadziło na różnych etapach poprzedniego sezonu czterech szkoleniowców, w tym m.in. Franciszek Smuda. Ostatecznie ekipa ze wschodniej Polski osiadła na 9. pozycji w tabeli, a niezwłocznie po zakończeniu sezonu prowadzenie łęcznian powierzono Kamilowi Kieresiowi, prowadzącemu w przeszłości m.in. GKS Bełchatów, GKS Tychy i olsztyński Stomil. 45-letniemu trenerowi udało się zaprowadzić oczekiwaną stabilizację, która jak dotąd owocuje lokatą w ścisłej czołówce. W dniu losowania par 1/16 Totolotek PP łęcznianie usadowieni byli w fotelu lidera. Ba, siedzieli w nim jeszcze kilka dni temu. Cokolwiek zaskakujący, domowy remis 1:1 ze Skrą Częstochowa sprawił, że „górników” przeskoczyły: Resovia, łódzki Widzew i GKS Katowice. Jednakże do zakończenia drugoligowej kampanii jeszcze bardzo daleko, a poniesione straty – jak na dystans do pokonania – znikome. Z bieżących statystyk uwagę zwrócić warto, iż piłkarze z Łęcznej równie skutecznie punktują na własnym obiekcie, co „w delegacji”. Z ośmiu wyjazdowych potyczek Górnik przegrał tylko jedną, 1:2 w Bytowie.
Personalnie uwagę przykuwa chyba udana, zbalansowana kompozycja kadry wtorkowych rywali Rekordu, to klasycznie pojmowana mieszanka rutyny z młodością. Jest w ekipie z Lubelszczyzny wielu młodych graczy, którzy dopiero pracują na swoje nazwisko, swoją rozpoznawalność. Ale jest i kilku, którzy ze względu na boiskowe doświadczenie uchodzić mogą za „przywódców stada”. Smak gry na ekstraklasowych i pierwszoligowych murawach znają np. obrońcy – Tomasz Midzierski i Paweł Baranowski, który w przeszłości przywdziewał trykot Podbeskidzia. Z białostockiej Jagiellonii wywodzi 27-letni gracz środka pola – Karol Mackiewicz. Na pomeczowej konferencji prasowej, po wspomnianym spotkaniu ze Skrą, K. Kiereś wyjawił, iż kontuzja mięśniowa wyklucza udział w bielskim meczu Leandro. Za to „rutyniarskiego sznytu” nada zapewne drużynie gości 36-letni Paweł Sasin, który grywał w przeszłości dla Śląska Wrocław, Lecha Poznań, kieleckiej Korony, Cracovii i ŁKS-u, a od 2013 roku dla Górnika. Kilka sezonów na boiskach Holandii i Białorusi zaliczył – Paweł Wojciechowski. Co ciekawe, 29-letni napastnik w barwach bydgoskiego Zawiszy sześciokrotnie zagrał o ekstraklasowe punkty.
Na pucharowej drodze
Uprzywilejowani grą na tzw. szczeblu centralnym łęcznianie w rozgrywkach pucharowych zaliczyli dopiero jeden występ. W meczu 1/32 PP łęcznianie ograli 3:1 słupskiego Gryfa. Bielszczanie zanim na tym samym etapie rozgrywek pokonali 2:1 Concordię Elbląg musieli rozegrać, aż osiem spotkań. Kilku z nich pewnie nie pamiętają nawet sami „rekordziści”, mamy jednak stuprocentowe przekonanie, że nie dotyczy to przytoczonej potyczki z elblążanami oraz finału Śląskiego ZPN – wygranej 7:1 z Górnikiem II Zabrze. I to właśnie jest całe oblicze biało-zielonych w ostatnich miesiącach. „Dwie twarze” okazywane w lidze, gdy w równym stopniu utyskujemy, co i chwalimy poziom gry naszych piłkarzy. Gdy dochodzi do gry z gatunku – wszystko albo nic – widzieliśmy dotychczas Rekord waleczny, Rekord z fantazją, imponujący skutecznością i determinacją. Dlatego, jak w tytule, kto nam zabroni marzyć?
Mecz zapowiadają:
TP