Często, za często bywało tak, że obraz gry kreowanej przez młodych bielszczan był kompletnie nieadekwatny do końcowego wyniku. Efektowność, nie znaczy efektywność, tak jak liczba klarownych sytuacji pod bramką rywala, to jeszcze nie gole. „Rekordziści” przegrali szereg spotkań, których przegrać… „nie mieli prawa”, a jednak. Jak to mówią – za wrażenia artystyczne w futbolu punktów nie przyznają. I tak biało-zielona „dwójka” jest pewnego rodzaju fenomenem, co najmniej na skalę regionu, bo to niesłychanie rzadki przypadek, aby zespół balansujący na krawędzi strefy spadkowej legitymował się różnicą bramkową wynoszącą „+ 7”. Po zakończonej przed tygodniem rundzie jesiennej w Klasie okręgowej „ZINA Bielsko – Tychy”, rozmawiamy ze szkoleniowcem „rekordzistów” – Szymonem Niemczykiem.
Jest takie wyświechtane określenie – dla beniaminka trudniejszy od debiutanckiego jest następny sezon. Niby banał, ale w przypadku rezerw – na podstawie minionej jesieni – niestety ma zastosowanie…
- Miałoby zastosowanie, gdyby nie dwa istotne fakty. Po pierwsze, to nie jest ta sama drużyna, tylko zupełnie nowe grono zawodników, więc dla nich jest to w zasadzie debiutancki sezon. Gdybyśmy grali identycznym lub przynajmniej podobnym składem co w zeszłym sezonie, to wówczas można by było mówić o „drugim sezonie”. Tymczasem zawodników, którzy grali zarówno w ubiegłych, jak i obecnych rozgrywkach, jest może trzech, pozostali to efekt naturalnej „zmiany rocznikowej” w naszej SMS. Po wtóre, obecny sezon właściwie wszystkie zespoły mogą traktować jako „debiutancki”, z uwagi na reformę rozgrywek ligi okręgowej, w wyniku której podokręg bielski odłączono od skoczowskiego i żywieckiego, a dołączono do tysko-pszczyńskiego. W związku z powyższym, nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem.
Jak podkreśliłeś w połowie ligowa stawka, to nieznani dotąd rywale, jak zatem oceniasz siłę tysko-pszczyńskiej „koalicji”?
- Trochę trudniej miały na starcie drużyny z naszego podokręgu, ponieważ „znamy się” z mniejszą ilością zespołów w lidze (siedem drużyn z podokręgu bielskiego, przy dziewięciu z tysko-pszczyńskiego). Z wszystkich „nowych” drużyn, z którymi się mierzyliśmy dobre, piłkarskie wrażenie zrobiły na mnie trzy ekipy. Pozostałe drużyny prezentowały „do bólu” prosty, ale też często zabójczo skuteczny futbol, o czym mogliśmy się przekonać nie raz tej jesieni. Z jednej strony nie pamiętam, żeby moja drużyna tak znacząco dominowała piłkarsko nad przeciwnikami w większości meczów, a z drugiej strony nie pamiętam kiedy ostatnio tyle spotkań przegraliśmy w jednej rundzie. Brzmi to jak hipokryzja, ale myślę, że osoby, które obserwowały nasze mecze, śmiało mogą potwierdzić taki stan rzeczy.
Wróćmy do „rekordzistów”, co stanowiło największy mankament w ich grze – brak doświadczenia boiskowego, fizyczność, taktyczne przestawienie się na starcia z seniorami, czy jakiś inny czynnik?
- Z całą pewnością to brak doświadczenia właśnie w piłce seniorskiej, bo przecież doświadczenie boiskowe każdy z moich zawodników ma już znaczne, wszak większość gra w piłkę kilkanaście lat. Jednakże to zderzenie z dorosłą piłką nie musi, ale często jest bolesne - mniej fantazji, więcej wyrachowania, większa siła fizyczna rywali. Senior potrzebuje mniej prób, żeby trafić do siatki, nasi chłopcy często tworzyli nieporównywalnie więcej klarownych sytuacji strzeleckich, a mimo to schodziliśmy z boiska pokonani, bo przeciwnikowi wystarczył jeden rzut rożny, czy jeden kontratak, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Warto odnotować, że stanowimy piątą siłę ofensywną w lidze, a przed ostatnią kolejką byliśmy nawet wiceliderem jeśli chodzi o ilość zdobytych bramek! Nie sądzę, aby jakakolwiek z drużyn nie zaprzepaściła takiej ilości „setek” co my. Mimo to podchodzę „na chłodno” do tych faktów, bo wiem że chłopaki potrzebują czasu, żeby wdrożyć się do piłki seniorskiej, tym bardziej że gramy sporą ilością zawodników z „młodszego” rocznika juniorów starszych. To jest proces, który musi swoje potrwać, a ja wierzę że naszych zawodników stać na wygranie z każdą drużyną w tej lidze, potrzebują jedynie okrzepnąć.
Końcowe fragmenty rundy jesiennej były niczym „iskierka” nadziei, co świadczyłoby, że czas pracuje na korzyść naszych rezerw. Czy kontynuacji takiego kursu możemy spodziewać się po zimowych przygotowaniach?
- Zdecydowanie zgadzam się, że czas pracuje na naszą korzyść. Tak naprawdę nasi zawodnicy poznali ogólny koncept modelu gry dopiero gdzieś w połowie rozgrywek. Spotkaliśmy się w zupełnie nowym składzie trzy tygodnie przed startem rozgrywek, więc czasu żeby się przygotować było bardzo mało. Dlatego konsekwentnie, krok po kroku, tydzień po tygodniu, wprowadzaliśmy zagadnienia taktyczne i pożądane zachowania boiskowe. Teraz będziemy mieli znacznie więcej czasu na dopracowanie szczegółów tak, żeby na wiosnę prezentować docelowy model gry. Przed sezonem, spytany w które miejsce celuję na koniec rozgrywek, mówiłem o górnej połowie tabeli (miejsca 1-8) i nadal się z tych słów się nie wycofuję. Chłopcy z meczu na mecz grali coraz dojrzalej, coraz pewniej, coraz bardziej świadomi czego od nich wymagam na boisku. W okresie zimowym zagramy sporo gier sparingowych wyłącznie z drużynami seniorskimi, będziemy doskonalić zachowania techniczno-taktyczne, szczególnie w fazach przejściowych, co mam nadzieję pozwoli nam powalczyć o miano „rycerzy wiosny”. (śmiech) Najważniejsza dla mnie jest w tym momencie konsekwencja i pewność, że zmierzamy w dobrym kierunku. Mimo trudnej sytuacji w tabeli jestem spokojny o rundę rewanżową. Na jesień zasialiśmy ziarna, na wiosnę powinniśmy zebrać plony naszej wspólnej pracy. Najbliższe pół roku zweryfikuje czy miałem rację, czy też się myliłem…
TP/foto: MŁ i PM