Mecz tylko dla ludzi o „stalowych” nerwach”, bielszczanie nadal w grze!
Futsal, jako sztuka zarządzania emocjami. To chyba najwłaściwsze podsumowanie całego spotkania. Po środowej wygranej 6:2 przemyślanie mieli awans do półfinału na wyciągniecie ręki, „rekordziści” o krok od wypadnięcia za burtę.
Napędzani dopingiem wypełnionej po brzegi hali POSiR-u gospodarze od razu przystąpili do szturmu na bramkę biało-zielonych. Bartłomiej Nawrat obronił w krótkim odstępie czasu trzy uderzenia rywali, wobec dobitki Leo Santany z 2. minuty był bezradny. Szybko stracony gol mógł bielszczan podłamać, ale nic bardziej mylnego. Po dograniu z autu Pawła Budniaka golkipera miejscowych – Artura Kuźmę, strzałem z 11-12-stu merów zaskoczył Gustavo Henrique. Wyrównanie rezultatu pozytywnie wpłynęło na postawę zawodników „Chusa” Lopeza Garcii. Na żywiołowe i chaotyczne ataki gospodarzy odpowiadali w sposób przemyślany, z „chłodną głową”. Po prawdzie obaj bramkarze mieli ręce pełne roboty, ale to golkiper Eurobusu częściej zmuszany był do rzeczy nadzwyczajnych. W 16. minucie, po strzale Michała Marka, było bardzo blisko drugiego trafienia, gospodarzy uratowała poprzeczka. Skoncentrowani na ofensywie futsalowcy z Przemyśla dali się zaskoczyć po solowym kontrataku Martina Došy. Piłkę po strzale reprezentanta Słowacji sparował A. Kuźma, przy „poprawce” Erica Panesa był bez szans.
W drugiej części hala w mieście nad Sanem „buzowała i kipiała” od emocji. Bywało, że całkowicie stygła i cichła, zdarzały się również momenty euforii i frenetycznych reakcji. Natomiast na parkiecie, jak na huśtawce, od zimnej, wyrachowanej i skutecznej gry gości, po żywioł i nieskuteczność miejscowych. Nie ukrywajmy, tzw. brudnej gry i „pogadanek” z arbitrami również nie brakowało. Sportowa jakość widowiska nieco opadła, poziom emocji – wręcz przeciwnie. Do konkretów…
Po prostopadłym podaniu wzdłuż linii bocznej M. Došy bramkarza zaskoczył strzałem między nogami M. Marek. Nikt z przemyślan nie spodziewał się również zagrania E. Panesa z narożnika, ani tym bardziej tego, że zza obrońców wyskoczy, niczym „diabeł z pudełka” P. Budniak. Trzybramkowe prowadzenie najwyraźniej wprowadziło „rekordzistów” w stan samouspokojenia, tymczasem trener Adriano Ribeiro desygnował na parkiet w koszulce „lotnego” bramkarza Jarosława Łebida. Trzeba przyznać, ten wariant mają przemyślanie dopracowany… W niespełna półtorej minuty gospodarze trzykrotnie (!) uderzali w poprzeczkę bielskiej bramki. W „aluminium” uderzali: Rafael Cadini, Artem Fareniuk i Danił Abakszyn. Jak to mówią: do trzech razy sztuka, „dobitką” na 2:4 błysnął R. Cadini. Złapali gospodarze wiatr w żagle, jednocześnie biało-zielonych „na wykroku”. W banalnych okolicznościach, które można wytłumaczyć zmęczeniem i nerwowym napięciem, mistrzowie kraju i zdobywcy Pucharu Polski sprzed kilku dni roztrwonili przewagę. Nietrudno wyobrazić sobie atmosferę na trybunach hali w Przemyślu.
W oczekiwaniu na spodziewaną dogrywkę, gdy gracze Eurobusu nieco zwolnili tempo, na 75. sekund przed końcową syreną „rekordziści” egzekwowali rzut różny. Po krótkotrwałej naradzie ze stojącej piłki P. Budniak dograł wprost do wbiegającego M. Marka, po uderzeniu z powietrza futsalówka wylądowała w okienku bramki gospodarzy. Zimna krew wykonawców i perfekcja w finalizacji – absolutny top, majstersztyk!
O awansie do półfinału MP rozstrzygnie niedzielny, trzeci mecz (godz. 18:00) Eurobusu z Rekordem. Na zwycięzcę czeka gliwicki Piast.
TP/foto: PM
Texom Eurobus Przemyśl – Rekord Bielsko-Biała 4:5 (1:2)
1:0 Santana (2. min.)
1:1 Gustavo Henrique (5. min.)
1:2 Panes (18. min.)
1:3 Marek (24. min.)
1:4 Budniak (32. min.)
2:4 Cadini (34. min.)
3:4 Fareniuk (35. min.)
4:4 Cadini (37. min.)
4:5 Marek (39. min.)
Rekord: Nawrat (Iwanek) – Rakić, Matheus, Dela, Zastawnik, Doša, Gustavo Henrique, Budniak, Marek, Surmiak, Panes, Krzempek, Pawlus

najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała