Clearex Chorzów – Rekord Bielsko-Biała 8:5 (4:1) koniec meczu
0:1 Matheus (2. min.)
1:1 Wędzony (12. min.)
2:1 Leszczak (16. min.)
3:1 Brocki (16. min.)
4:1 Rotuski (18. min.)
5:1 Leszczak (27. min.)
5:2 Matheus (29. min.)
6:2 Zastawnik (30. min.)
6:3 Marek (31. min.)
6:4 Alex Viana (34. min.)
7:4 Leszczak (37. min.)
8:4 Leszczak (38. min.)
8:5 Alex Viana (40. min.)
Rekord: Nawrat – Janovsky, Matheus, Alex Viana, Surmiak, Popławski, Kubik, Budniak, Biel, Marek, Twarkowski, Hutyra, Burzej, Mura
Najoględniej rzecz ujmując, to nie był dobry dzień „rekordzistów”. Aż dziw, bo zaczęło się pomyślnie, od gola Matheusa po efektownej, solowej akcji Brazylijczyka. Całkiem korzystnie rysował się obraz meczu w kolejnych minutach. Po wstrzeleniu przez Pawła Budniaka w pole bramkowego omal do własnej bramki nie trafił Sebastian Leszczak, piłka zatrzymała się na słupku. Miał niezłą okazję Jan Janovsky, nie pokonał jednak Rafała Krzyśki. Wyglądało to trochę tak, jakby goście nabierali pewności siebie, jak pokazały dalsze minuty w złym tego słowa znaczeniu. Grając coraz wolniej dali biało-zieloni chorzowianom złapać oddech, zamiast podkręcać tempo gry. Absolutnie nie wykorzystali faktu kadrowych absencji w kadrze Cleareksu. We właściwym momencie o 60-ciosekundową przerwę (w 10. minucie) poprosił Mirosław Miozga. Reakcją chorzowian był wyrównujący gol Przemysława Dewuckiego. A kiedy niedługo później na boisku pojawił się rekonwalescent – Mikołaj Zastawnik, „dmuchnęło w chorzowskie żagle”. Gospodarze punktowali lidera Statscore Futsal Ekstraklasy, niczym wytrawny pięściarz. Jeszcze przed przerwą miejscowi ugodzili zdezorientowanych, pogubionych bielszczan trzykrotnie. Fakt, szczęście nie sprzyjało w tym meczu Rekordowi, przy każdym z tych goli Bartłomiejowi Nawratowi zabrakło milimetrów do skutecznej interwencji.
Po przerwie w bielskim obozie powróciła determinacja, pełne zaangażowanie, sporo ożywienia wniósł do gry Michał Marek. To wystarczyło jednak tylko do wymiany ciosów, by trzymać się bokserskiej retoryki. Szczerze jednak przyznajmy, że po trafieniu S. Leszczaka na 5:1 tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć na odwrócenie losów spotkania przez podopiecznych Andrzeja Szłapy. Światełko nadziei zapaliło się w 33. minucie, w której Alex Viana (dwukrotnie) egzekwował przedłużony rzut karny. W pierwszym przypadku świetnie interweniował w bramce Mateusz Bednarczyk (zmienił kontuzjowanego R. Krzyśkę), przy powtórce chybił celu. Identyczną szansę zaprzepaścił przy stanie 4:6 Artur Popławski, co w jakimś stopniu puentuje nieudany występ Rekordu. Nieco ponad trzyminutowy okres gry z lotnym bramkarzem – Pawłem Budniakiem, także nie przyniósł oczekiwanych skutków.
Pucharowa przygoda naszego zespołu dobiegła końca. Potrzeba natychmiastowego „resetu”, analizy popełnionych błędów, regeneracji i maksymalnej koncentracji na meczach ligowych. Sytuacja mistrzów kraju w tabeli wydaje się być niezła, ale terminarz najbliższych gier komfortu nie daje. Wystarczy przytoczyć, że w niedzielę bielszczan czeka mecz na terenie wicelidera, w Lubawie. Za tydzień, w środowy wieczór, do Bielska-Białej zjedzie kolejny, „głodny medali” pretendent – gliwicki Piast.
TP/foto: PM
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała