Ważne trzy punkty zostały w Bielsku-Białej.
Będąc w pięściarskiej retoryce, w pierwszej części oba zespoły trzymały się w „żelaznym klinczu”, po przerwie przechodząc do wymiany ciosów, momentami dosłownie…
Dwadzieścia minut pierwszej partii nie dostarczyło przesadnie dużych emocji. Wprawdzie Michał Kałuża z Jakubem Kornatem nie byli w tej fazie meczu na bramkarskim „bezrobociu”, niemniej poważnych sytuacji do zdobycia gola było, jak na lekarstwo, klarownych - niemal wcale. W 5. minucie w dogodnej sytuacji pod bramką gospodarzy chybił Mateusz Madziąg. Cztery minuty później poprzeczkę We-Metu „ostemplował” Franco Spellanzon. Przed upływem kwadransa gry bliski zaskoczenia golkipera gości był Grzegorza Haraburda, lecz piłka odbiła się od słupka.
W niemal identyczny sposób dla bielszczan rozpoczęła się druga część spotkania, gdy 19-latek Rekordu ponownie przymierzył w „aluminium”. Wyraźnie lepiej usposobieni w ofensywie „rekordziści” dość szybko skorygowali po przerwie bezbramkowy rezultat. Doskonale w środku pola wymanewrował rywali Srdjan Ivanković (na zdjęciu), uruchamiając na skrzydle rozpędzonego Kadu. Brazylijczyk z chirurgiczną precyzją uderzył przy dalszym słupku do bramki zespołu z Kaszub. Skądinąd druga połowa w wykonaniu asystującego Bośniaka była występem wysokiej próby.
Drugiemu trafieniu przyjezdni sami sobie winni, po stracie piłki Beleu do samotnej szarży ruszył Kacper Pawlus, wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem. Tego samego nie uczynił w 30. minucie Martin Doša, a okazja była równie wyborna. Na wstępie 34. minuty „rekordziści” sami sprokurowali sobie problem, wypełniając limit dozwolonych przewinień. Wydawało się, że ten fakt nie będzie miał wpływu na postawę bielszczan, zwłaszcza że po asyście Michała Kałuży (!), spektakularnie lobując golkipera z Sierakowic, piłkę w bramce ulokował F. Spellanzon. Tymczasem po szóstym faulu biało-zieloni - jak to powiedział po spotkaniu trener Jesus Lopez Garcia - „utracili administrację” meczu”. Z 10-ciometrowego rzutu karnego wyśmienicie przymierzył w „okienko” M. Madziąg. Trzy minuty później reprezentant kraju stanął przed identyczną okazją. 29-latek chcąc powtórzyć własny wyczyn, jednakże zmieniając narożnik bramki, soczyście uderzył w słupek. Na finiszu ex-„rekordzista” i grający trener We-Metu – Oleksandr Bondar, sam siebie desygnował na boisko w trykocie „lotnego” bramkarza. Jednak w tym fragmencie bliżej było „rekordzistom” czwartego trafienia, niż utraty gola kontaktowego. Na sekundy przed końcową syreną M. Kałuża dalekim wybiciem trafił w słupek.
Po ubiegłotygodniowej przegranej w Przemyślu zwycięstwo z We-Metem nastraja ostrożnym optymizmem, w kontekście wyjazdowego meczu 14. kolejki, starcia z trzecim zespołem tabeli – GI Malepszy Leszno.
TP/foto: PP
Rekord Bielsko-Biała – We-Met FC Gmina Sierakowice 3:1 (0:0)
1:0 Kadu (22. min.)
2:0 Pawlus (26. min.)
3:0 Spellanzon (34. min.)
3:1 Madziąg (34. min., z przedłużonego rzutu karnego)
Rekord: Kałuża – Doša, Ivanković, Krzempek, Marek, Gustavo Henrique, Spellanzon, Budniak, Pawlus, Haraburda, Kadu, Ślęzak, Florek
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała