Rekord Bielsko-Biała – Piast Żmigród 1:1 (0:0)
0:1 Głowieńkowski (54.min.)
1:1 Wróbel (75. min.)
Rekord: Szumera – Kareta, Pańkowski, Caputa, Żołna, Twarkowski, Nowak, Dzierbicki (64. min. Kowalczyk), Feruga, Wróbel (90. min. Kasprzyk), Mucha (64. min. Sobik)
Podział punktów na otwarcie wiosennej części trzecioligowego sezonu.
Zapewne trochę inaczej wyobrażali sobie marcowy start kibice gospodarzy, którzy zapowiadali aktywne włączenie się do gry o najwyższe lokaty. Szans bielszczan na realizację celów, marzeń absolutnie przekreślać nie wolno, ale słabemu wyjściu z bloków startowych również przeczyć nie można.
Pierwsze trzy kwadranse meczu nie dostarczyły praktycznie żadnych emocji. Widać było, że obaj szkoleniowcy odrobili zadanie, polegające na taktycznym rozpracowaniu rywala. W destrukcji wzajemnych poczynań w ofensywie obie jedenastki wywiązały się wzorowo. Żadna z drużyn nie wykreowała na dystansie 45-ciu minut ciekawszych sytuacji podbramkowych, a strzały w kierunku obu bramek można było zliczyć na placach jednej ręki. Bezbramkowy rezultat w pełni odzwierciedlał boiskowy obraz.
Trochę więcej dynamicznej gry oglądaliśmy po przerwie, a im bliżej było końca, tym ciekawej było na murawie. Sygnał do ataku dał bielszczanom Marcin Wróbel, którego strzał z 52. minuty świetnie sparował na korner Mateusz Filipowiak. Zamiast jednak kontynuacji bielskiej ofensywy „zabójczą” kontrę przeprowadzili żmigrodzianie. Przyjezdni w stu procentach wykorzystali luźniejsze szyki w obronie biało-zielonych, dzięki czemu Kacper Głowieńkowski z bliska ulokował piłkę w bramce. Przy niekorzystnym wyniku „rekordziści” zmuszeni zostali do bardziej zdecydowanych ataków, które jednak umiejętnie neutralizowali gracze Piasta. Podopieczni Łukasza Surmy otrzymali właściwe instrukcje – skąd, z czyjej strony, może czekać ich największe zagrożenie. I kto wie, czy goście nie wywieźliby z Bielska-Białej pełnej puli, gdyby nie doszło do nieporozumienia miedzy bramkarzem i obrońcą przyjezdnych, z którego skwapliwie skorzystał M. Wróbel. Sześć minut po wyrównującej bramce nieznacznie chybił głową Daniel Feruga. Natomiast w 83. minucie spotkania padł dla gospodarzy „gol-widmo”. W zamieszaniu piłka „zatańczyła” przy linii bramkowej, zanim wybił ją obrońca Piasta. Zgromadzenie w polu karnym „rekordziści” widzieli gola, arbiter – nie.
TP/foto: PM