LKS Goczałkowice-Zdrój – Rekord Bielsko-Biała 2:1 (0:0)
1:0 Furczyk (58. min.)
1:1 Madzia (62. min.)
2:1 Piesiur (68. min.)
Rekord: Kucharski (Żerdka) – Gaudyn, Jampich, Kareta, Caputa, Czernek, Szymański, Czaicki, Sobik, testowany zawodnik, Wróbel oraz Groń, Rucki, Madzia, Waliczek, Wróblewski, Wyroba, Tomko, Gleń, Kozina
Połowa stycznia to nie jest właściwy czas na ferowanie ligowych wyroków, ale przyznać trzeba na podstawie obrazu i przebiegu piątkowego test-meczu, że bylibyśmy bardzo zaskoczeni in minus, gdyby goczałkowiczanie w następnym sezonie nie znaleźli się w trzecioligowej stawce. Agresywna, twarda, a przy tym taktycznie przemyślana gra, to nie jest coś, co jest LKS-owi obce. Skądinąd nazwiska m.in. Łukasza Hanzla, Piotra Ćwielonga, czy dobrze znanego „rekordzistom Dawida Ogrockiego, są gwarancją jakości na określonym poziomie. Dlatego całkiem dobrze oglądało się to spotkanie, zwłaszcza jego pierwszej połowie, choć obserwacji zdecydowanie nie ułatwiała gęsta mgła.
Z niej wyłonił się wyrównany obraz pierwszych trzech kwadransów. Parokrotnie „zakotłowało się” w tym czasie pod bramką Bartosza Kucharskiego, ale bielska defensywa nie dopuściła do strat. Inna rzecz, że jakkolwiek sytuacje goczałkowiczan były dość groźne, to zdecydowanie akcent należy położyć na słowo „dość”. Albo w porę interweniowali defensorzy Rekordu, lub też czwartoligowcom brakowało dokładności, w innych przypadkach pewności i zdecydowania. Klarowniejsze okazje do zdobycia gola mieli „rekordziści”, a precyzyjniej Marcin Wróbel. W 7. minucie napastnik naszego zespołu trochę zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału, co wykorzystał goczałkowicki bramkarz świetnie skracając kąt. 20. minut później reakcja i ustawienie golkipera rywali były jeszcze lepsze, tu szanse „rekordzisty” były ciut mniejsze.
Po przerwie nadal nie brakowało mocnych, fizycznych starć, ale to podopieczni Damiana Barona byli bardziej konkretni, z większą konsekwencją wykorzystując indywidualne błędy graczy biało-zielonych. O tę jedną bramkę goczałkowiczanie byli po prostu lepsi.
Przegrana nie powinna martwić sympatyków ekipy z Cygańskiego Lasu. To było pięć dni bardzo mocnej, treningowej pracy zawodników Dariusza Mrózka. Praca nad motoryką plus nowinki taktyczne wymagają czasu, cierpliwości i wytrwałości, a przede wszystkim zdrowia. Akurat z tym po zgrupowaniu w Ustronie nie jest źle, choć drobnych urazów nie brakuje. Na razie bardzo zadowolony z ciężkiej pracy wykonanej przez zespół jest trener, a zespół ma być zadowolony… po meczach ligowych.
TP/foto: PM
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Startowa 13; 43-300 Bielsko-Biała