Trzeci wyjazd „rekordzistek” pod rząd, trzeci powrót z kompletem punktów, po raz trzeci z czystym kontem strat. Tak bielszczanki zakończyły pierwszą rundę Ekstraligi Futsalu.
Jednak w porównaniu do „delegacji” do Rybnika i Poznania nie było to tak jakościowe i efektowne zwycięstwo biało-zielonych. – Gospodynie meczu były nastawione wyłącznie na defensywę – tłumaczy niespecjalnie atrakcyjny obraz meczu Samuel Jania, szkoleniowiec liderek tabeli.
Spotkanie ułożyło się dla mistrzyń kraju o tyle korzystnie, że gola otwarcia udało się zdobyć trochę fartownie i dość szybko. Po wbiciu piłki w pole karne przez Julię Szostak bramkarka z obrończynią AZS AWF interweniowały tak nieszczęśliwie, że piłka znalazła drogę do siatki.
Na tym „rejestr bramkowy” został zamknięty na bardzo długi czas. W pierwszej części spotkania bielszczanki operowały piłką zbyt wolno w ataku pozycyjnym. Nawet przyśpieszenie gry w drugiej połowie nie przynosiło skutku wobec zmasowanej obrony stołecznego zespołu. Właściwą receptą okazało się dopiero mocne i precyzyjne uderzenie z dystansu Martyny Galus (na zdjęciu), po którym mistrzynie kraju objęły dwubramkowe prowadzenie.
Nie mając już niczego do obrony i stracenia futsalistki z Warszawy ruszyły z głębokiej defensywy. Tym sposobem przyjezdne zyskały nieco przestrzeni do prowadzenie szybkich ataków. Po jednym z takich sytuację sam na sam z bramkarką „akademiczek” wykorzystała Izabela Tracz.
Pomeczowa opinia trenera – Samuel Jania: - To było spotkanie z gatunku takich, w którym rywalki nie mogły wyrządzić nam żadnej krzywdy. Maksimum możliwości AZS AWF sięgał ewentualnego remisu. Problemy mogliśmy nastręczyć tylko sami sobie. Jak widać po wyniku, uniknęliśmy kłopotów.
TP/foto: PM
AZS AWF Warszawa – Rekord Bielsko-Biała 0:3 (0:1)
0:1 Frączek (4. min., samobójczy)
0:2 Galus (34. min.)
0:3 Tracz (37. min.)
Rekord: Bzowska – Tracz, Sydorenko, Kaim, Moskała, Pietrzyk, Szostak, Suwada, Chóras, Galus, Shevchuk, Becker