Na awans do I ligi 12-latkowie Rekordu solidnie zapracowali, co dobitnie podkreśla w posezonowej ocenie ich szkoleniowiec – Rafał Błażyczek.
Wiosna w wykonaniu Twoich podopiecznych należała do udanych, czy niekoniecznie?
- Odpowiadając krótko – wiosna w naszym wykonaniu była ogromem pracy, sporym postępem i parafrazując trzeba powiedzieć, że „nic się nie udało”. Natomiast jeśli można rozwinąć myśl, to pomimo tego, iż sam łapię się na stosowaniu frazy „udało się”, to staram się ją ograniczać. Dlaczego? Ponieważ stwierdzenie, że coś się udało zawiera pewną dozę przypadkowości. My staramy się być kowalami swojego losu, pracować nad tym co chcemy osiągnąć. Dlatego uważam, że nam się nie udało, tylko wspólnie wypracowaliśmy pewien sposób funkcjonowania w naszej drużynie. Taki stan ma przełożenie na treningi oraz mecze. I na ten moment jesteśmy taką pracą pochłonięci. Razem z trenerem Michałem Trojakiem pracujemy z grupą fantastycznych młodych ludzi, których należy docenić, ale od których również należy wymagać postępu na miarę ich możliwości. Być może za jakiś okres czasu ktoś powie „udało im się” lub „mieli pecha”. Ale czy na pewno to będzie kwestia przypadku?
W jakiej sferze udało się poczynić największy postęp?
- Odpowiedź podzieliłbym na dwoje. Po pierwsze, myślę że duży postęp zrobiliśmy w sferze organizacyjnej. Chodzi mi tutaj o organizację treningu, w trakcie którego chłopcy wiedzą czego od nich oczekuję. Realizują to i nie tracimy cennego czasu na nieporozumienia, tylko możemy efektywnie pracować.
Po drugie, jeżeli chodzi o występy meczowe, to tutaj postępem na pewno jest sposób w jaki tworzymy sobie szanse do zdobycia bramek. Jesteśmy bardziej nieprzewidywalni dla przeciwnika.
Najlepszy mecz, mecze całego sezonu….
- Najlepsze mecze, to nie te wysoko wygrane, lecz te z najmocniejszymi przeciwnikami w lidze. Potrafiliśmy z tymi mocnymi zespołami realizować swój sposób gry i przeważać na boisku, co w efekcie dało na pierwsze miejsce w lidze.
TP/foto: MŁ