Miało być arcyciekawie w bielsko-gliwickim rewanżu… i było.
Tyle, że satysfakcję z remisu odczuwa wyłącznie zespół gości. Przypomnijmy, w pierwszym ze spotkań półfinałowych Piast ograł Rekord 3:2. W rewanżu gliwiczanie również byli bardzo blisko wywiezienia zwycięstwa z Cygańskiego Lasu, bielszczanie pokazali jednak, że są prawdziwie charakterną drużyną. Natomiast sam mecz, oceniany jako całość widowiska, dostarczył mnóstwa emocji – także tych niezdrowych (niestety) – momentami świetnej rozgrywki taktycznej, walki, czasami prozaicznych błędów zawodników oraz sędziowskich kontrowersji i „usterek.
Pierwszych kilkanaście minęło, jakby graczom obu zespołów przyświecało hasło – po pierwsze, nie stracić. Kibicom bielszczan na moment zamarły serca, gdy z ewidentnym problemem zdrowotnym Bartłomiej Nawrat udał się w kierunku ławki rezerwowych. Szczęściem golkiper Rekordu i reprezentacji kraju szybko wrócił między słupki, zaliczając świetne zawody. Po raz pierwszy „lampka ostrzegawcza” zapaliła się biało-zielonym, gdy w 5. minucie „aluminium” obił Rafael Cadini. Zanim publiczność, która w nadkomplecie obserwowała spotkanie, ujrzała pierwszego gola, doszło do pierwszej z wielu kontrowersji. W środkowym sektorze boiska Vinicius Lazaretti bez pardonu powstrzymał Mikołaja Zastawnika. Żółtka kartka, przy impecie faulującego, była tzw. łagodnym wymiarem kary. Natomiast „rekordzista” jeszcze przed końcem pierwszej odsłony odwieziony został na badania lekarskie. „Majkiego” czeka najpewniej rozbrat z piłką, a na ile długotrwały, rozstrzygną dalsze konsultacje medyczne.
Jak się okazało, to był dopiero początek pasma nieszczęść gospodarzy. W 16. minucie Rick kunsztownym – nomen omen - trick’iem ograł Michala Seidlera i precyzyjnym strzałem ulokował piłkę przy słupku bramki. Wprawdzie mieli bielszczanie parę okazji do wyrównania, tu jednak przeszkodą dobrze dysponowany w bramce Michał Widuch. W 18. minucie doszło do chyba najbardziej kontrowersyjnej i dyskusyjnej sytuacji, w której najwięcej do powiedzenia mieli rozjemcy. W ułamku sekundy dwukrotnie wybrzmiał sędziowski gwizdek, po zagraniu piłki ręką Breno Bertoline, a następnie po faulu w polu karnym M. Widucha na Tarasie Korołyszynie. Pierwsza decyzja – rzut karny, następnie zmiana kwalifikacji na rzut wolny, a potem możecie Państwo łatwo wyobrazić sobie sytuację na parkiecie oraz wzburzenie na trybunach… Skończyło się na rzucie wolnym i długotrwałym roztrząsaniu tego wydarzenia..
W każdym razie, gol na 1:1 wydawał się wisieć na włosku, gdy nastąpił zaskakujący zwrot sytuacji. Na 34. sekundy przed końcem pierwszej połowy, w przepychance w polu karnym Piasta, sędziowie dopatrzyli się przewinienia Artura Popławskiego, zasługującego na karę w postaci żółtej kartki, dodajmy już drugiej w spotkaniu. Zatem na finiszu przyszło grać gospodarzom w liczebnym osłabieniu.
Jeszcze na finiszu pierwszej odsłony ekipa ze Startowej zdołała „utrzymać” wynik, ale już w 43. sekundzie po wznowieniu do bramki Rekordu trafił B. Bertoline, dosłownie i w przenośni, najskuteczniejszy gracz meczu. Dwa gole przewagi stawiały gliwiczan w bardzo komfortowej sytuacji. Z kolei bielszczanie po tym ciosie sprawiali mocno oszołomionych. Dość zauważyć, że w kilkunastosekundowym odstępie czasu, w 22. minucie w słupek trafiali R, Cadini i V. Lazaretti. Nieco później stuprocentowe okazje zaprzepaścili Miguel Pegacha i ponownie R. Cadini.
Na taki rozwój wydarzeń Jesus Lopez Garcia zareagował desygnowaniem na boisko M. Seidlera w trykocie „lotnego” bramkarza. To wydawało się opłacalne, bowiem w 25. minucie 6-ciometrowy rzut karny wykorzystał Matheus (na zdjęciu). Akurat decyzja o jego podyktowaniu nie wywołała dyskusji na trybunach i przy ławkach rezerwowych, dotknięcie piłki ręką B. Bertoline było dla wszystkich dostrzegalne.
Jak wiadomo w futsalu gra w pięciu na czterech w polu bywa bronią obosieczną, o czym przypomniał „rekordzistom” M. Widuch, lokując futsalówkę w opuszczonej bramce. Niemal natychmiast celnym uderzeniem spod linii bocznej odpowiedział Matheus. Na trafienie „rekordzistów”, dwakroć ripostował w identyczny sposób, uderzeniami spod własnej bramki B. Bertoline. Przy wyniku 2:5 tylko niepoprawni optymiści mogli liczyć na odwrócenie rezultatu przez biało-zielonych, tymczasem…
W 35. minucie, po wypracowanej przewadze boiskowej i strzale Michała Marka piłkę, tym razem we własnej bramce ulokował… B. Bertoline, kompletując osobliwy, klasyczny hat-trick. Siły charakteru dowiedli „rekordziści” na samym finiszu. Wpierw gola kontaktowego zdobył M. Seidler, a na cztery sekundy przed końcem do remisu doprowadził M. Marek.
Nie będzie zatem Rekord pierwszym zespołem w historii, który sięgnie po futsalowy Puchar Polski trzy razy pod rząd. Najwyraźniej, co piszemy z przymrużeniem oka, w Bielsku=Białej może „mieszkać” tylko jedno pucharowe trofeum. Skoro przed kilku dniami zdobyły go siatkarki BKS Bostik ZGO…
PS. Gwoli dziennikarskiej rzetelności, nie uszło naszej uwadze wysoce prawdopodobne zagranie piłki ręką Matheusa, który już wcześniej zapoznał się kartką żółtego koloru. Tym bardziej nie pomijamy milczeniem, iż drugim finalistą PP została ekipa GI Malepszy Arth Soft. Leszczynianie ulegli w rewanżu Constraktowi 1:3, ale przed tygodniem wywieźli z Lubawy bezcenne 5:0. Oba zespoły zmierzą się w finałowym dwumeczu - 1 i 3 maja br.
TP/foto: PM
Rekord Bielsko-Biała – Piast Gliwice 5:5 (0:1)
0:1 Rick (16. min.)
0:2 Bertoline (21. min.)
1:2 Matheus (25. min., z rzutu karnego)
1:3 Widuch (27. min.)
2:3 Matheus (27. min.)
2:4 Bertoline (30. min.)
2:5 Bertoline (33. min.)
3:5 Bertoline (35. min., samobójcza)
4:5 Seidler (39. min.)
5:5 Marek (40. min.)
Rekord: Nawrat (Florek) – Korołyszyn, Kubik, Zastawnik, Lutecki, Popławski, Matheus, Rakić, Marek, Seidler, Madeja, Gołąbek, Górkiewicz
najbliższy mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała