Bielszczanie na dobrej drodze do obrony Pucharu Polski!
Zanim jednak biało-zieloni wznieśli ręce ku górze w geście zwycięstwa musieli włożyć w starcie z Constractem maksimum zaangażowania. W identycznym stopniu do spotkania podeszli lubawianie, zatem publiczność przy Startowej 13 obejrzała pasjonujące i emocjonujące widowisko. Może czasami emocje brały górę nad kanonami taktycznymi, czy chłodną kalkulacją, niemniej mecz trzymał do końca w napięciu.
W zgodnej, przedmeczowej opinii Pawła Budniaka i Tomasza Kriezela o zwycięstwie, o awansie miały zdecydować osławione detale, tzw. dyspozycja dnia. I zapewne dałoby się doszukać błędów, czasami zaskakujących i niespodziewanych, po obu stronach. Forma fizyczna? W obu zespołach bez zarzutu. Natomiast mieli „rekordziści” pewną przewagę personalną. Dalecy jesteśmy, aby tylko w tym doszukiwać się fundamentów zwycięstwa bielszczan. Jednakże brak Jakuba Raszkowskiego oraz chwilowa niedyspozycja zdrowotna T. Kriezela w drugiej połowie meczu, w jakimś stopniu ograniczyła możliwość personalnego manewru Dawida Grubalskiego.
Po przeciwnej stronie Jesus Lopez Garcia mógł korzystać z pełnego wachlarza kadrowego. Jeśli jeden z biało-zielonych sygnalizował kryzysowy moment w spotkaniu, natychmiast na parkiecie meldował się równie jakościowy zawodnik.
Po wyśmienitej akcji w trójkącie: Stefan Rakić – Matheus – Michał Marek, gospodarze objęli prowadzenie, z którego utrzymaniem mieli ogromne problemy w ostatnich pięciu, sześciu minutach pierwszej odsłony. Lubawianie osiągnęli znaczącą przewagę, której w żaden sposób nie potrafili udokumentować golem. Tu przeszkodą nie do przejścia okazał się Bartłomiej Nawrat w bielskiej bramce. I choć S. Rakić trafił w słupek po kilkudziesięciometrowym strzale do opuszczonej przez Victora Lopeza bramki, to jednak bliżej wyrównującego trafienia byli futsalowcy Constractu.
Po obustronnie niemrawym otwarciu drugiej odsłony nadeszły „grzmoty z piorunami”. W tych kategoriach należy patrzeć na gola na wagę remisu Macieja Jankowskiego, który uderzeniem z woleja, z wykorzystaniem słupka, pokonał B. Nawrata. Raptem kilkanaście sekund później Artur Popławski zmusił do kapitulacji Grzegorza Okuniewskiego, który dosłownie na jedną akcję, przy stałym fragmencie Rekordu, zastąpił w bramce V. Lopeza. Lubiący podłączyć się do działań ofensywnych hiszpański golkiper Constractu zaskoczył z kolei bramkarza gospodarzy uderzeniem z kilkunastometrowej odległości.
I to był już taki moment w spotkaniu, kiedy wspomniane na wstępie emocje okazały się czynnikiem decydującym o przebiegu potyczki. Solową szarżą Taras Korołyszyn zaskoczył rywali, a i zapewne bielską publiczność. Całkiem niefrasobliwie zachowali się lubawianie, gdy P. Budniak z najprostszy sposób obsłużył podaniem z kornera Janiego Korpelę. Inaczej niż Pedrinho, który aby zdobyć gola kontaktowego musiał błysnął pełnym kunsztem futsalowego talentu.
Emocje sięgnęły niemalże zenitu, gdy po „lotnego” bramkarza (T. Kriezela) sięgnął pod koniec spotkania trener D. Grubalski. W przeciwieństwie do finiszowych minut pierwszej połowy, to „rekordziści” wydawali się być ciut bliżsi podwyższenia prowadzenia, niż lubawianie doprowadzenia do remisu i dogrywki.
Sobotnie spotkanie Red Dragons Pniewy z białostocką Jagiellonią wyłoni drugiego finalistę. Pierwsze ze spotkań finału Pucharu Polski odbędzie się 1 maja br. w Wielkopolsce lub na Podlasiu, rewanż dwa dni później, w Bielsku-Białej.
TP/foto: PM
1/2 finału Pucharu Polski w futsalu (w pierwszym meczu 2:2)
Rekord Bielsko-Biała – Constract Lubawa 4:3 (1:0)
1:0 Marek (9. min.)
1:1 Jankowski (24. min.)
2:1 Popławski (24. min., z rzutu wolnego)
2:2 Lopez (27. min.)
3:2 Korołyszyn (29. min.)
4:2 Korpela (33. min.)
4:3 Pedrinho (38. min.)
Rekord: Nawrat – Korołyszyn, Matheus, Budniak, Zastawnik, Rakić, Korpela, Korsunov, Marek, Leszczak, Popławski, Surmiak, Biel, Iwanek
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała