Rekord Bielsko-Biała – Red Devils Chojnice 2:1 (1:1)
0:1 Medon (11. min.)
1:1 Marek (17. min.)
2:1 Popławski (26. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Leszczak, Budniak, Biel, Rakić, Matheus, Marek, Krzempek, Kosowski, Zastawnik, Mura, Iwanek
Dotąd znaliśmy ekipę Red Devils z ofensywnych inklinacji, ale i nieco chaotycznej gry w defensywie. Tymczasem podopieczni Jakuba Mączkowskiego wyszli na parkiet mistrzów Polski z dobrym pomysłem na to spotkanie. Ale nawet najlepszy plan nie przyniósłby żadnych rezultatów, gdyby nie jego realizacja. Ofiarna, pełna zaangażowania gra obronna chojniczan sprawiła, ze kruszenie muru przez „rekordzistów” było mozolne i długotrwałe. No i jeszcze jedno, już dawno bramkarz przyjezdnych nie zaliczył tak fantastycznego występu w hali w Cygańskim Lesie. Kevin Kollar na całym dystansie zapracował na miano „Man of the match”. Nawet jeśli bramkarza słowackiej młodzieżówki zdołali pokonać Matheus (23. minuta) i Stefan Rakić (35. min.), w sukurs przychodził słupek lub poprzeczka.
Tytaniczną robotę w bramce golkiper „Czerwonych Diabłów” wykonywał już od pierwszych sekund meczu. To była wielominutowa kanonada w wykonaniu „rekordzistów”, która jednak nie przynosiła spodziewanych efektów. Ku zaskoczeniu bielskiej publiczności pierwsi gola zdobyli goście. Krystian Medoň zaskoczył Bartłomieja Nawrata płaskim strzałem z kilkunastu metrów. Niedługo później bliski podwyższenia prowadzenia był Przemysław Laskowski. Odpowiedzią bielszczan było efektowne trafienie pod poprzeczkę, na 1:1 Michała Marka, po asyście Sebastiana Leszczaka.
OK., był remis po 20-stu minutach, ale nie takiego rezultatu oczekiwali sympatycy biało-zielonych. Skądinąd bielszczanom trudno było cokolwiek zarzucać, szczególnie gdy zauważyć, że w zespole zabrakło: Kamila Surmiaka i Mikołaja Zastawnika (kontuzje) i Michała Kubika (kartki). Gracze Jesusa Lopeza Garcii byli dynamiczni, byli kreatywni, sposobu na K. Kollara znaleźć jednak nie potrafili. Jak podkreślał w meczowym komentarzu Piotr Szymura, dyrektor sportowy Rekordu, na bramkarza Kaszubów trzeba było czegoś ekstra. Tym „czymś” na wagę trzech punktów okazało się silne i zaskakująco precyzyjne uderzenie lewą nogą z dystansu Artura Popławskiego (na zdjęciu). W takich zagraniach „rekordzistę” oglądać można nieczęsto, zapewne stąd efekt zaskoczenia…
W ostatnich trzech minutach spotkania trener gości zadysponował grę z „lotnym” bramkarzem – Robertem Świtoniem. Widać jednak było, że w tym zakresie mają chojniczanie jeszcze co nieco do przepracowania. Na kilkanaście sekund przed końcową syreną Paweł Budniak zdołał przejąć piłkę, po czym nastąpił faul K. Medonia, po którym chojniczanin obejrzał drugą w meczu żółtą kartkę. Tak to po liczebnej przewadze w polu, goście kończyli mecz w liczebnym osłabieniu.
TP/foto: DB
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała