Rekord Bielsko-Biała – Piast Gliwice 5:1 (2:0)
1:0 Marek (15. min.)
2:0 Marek (17. min.)
3:0 Marek (25. min.)
4:0 Janovsky (26. min.)
4:1 Franz (32. min.)
5:1 Surmiak (33. min.)
Rekord: Nawrat (Iwanek) – Popławski, Kubik, Budniak, Marek, Janovsky, Bondar, Alex Viana, Korpela, Surmiak, Biel, Gąsior, Burzej
Już po 25. sekundach meczu w sporych opałach znaleźli się bramkarze obu drużyn – Michał Widuch i Bartłomiej Nawrat, po uderzeniach odpowiednio – Artura Popławskiego i Dominika Soleckiego. A później… było tylko ciekawiej. Aluminium gliwickiej bramki ostemplowali Oleksandr Bondar i Michał Marek, co jest skromnym ułamkiem wydarzeń w okolicach pola karnego gości. To jednak absolutnie nie znaczy, że na starcie było to jednostronne widowisko, przeciwnie! Grający fragmentami z użyciem trzech czwórek Piast nękał „rekordzistów” wysokim pressingiem. Po wielokroć dobiegające z ławki trenerskiej donośne „stay, stay”, a przede wszystkim „press, press!, wręczy wymuszało takie zachowanie u podopiecznych Orlando Duarte. Taka gra przeciwko dobrze usposobionym w ofensywie bielszczanom wymagało ogromnym nakładów energii. Naturalną koleją rzeczy u przyjezdnych musiały pojawić się symptomy kryzysu. Już pierwszy z takich bielszczanie wykorzystali bezbłędnie. Gol na 1:0 padł po akcji z gatunku – „tańcowały dwa Michały”, po błyskawicznej kontrze Michała Kubika oraz jego doskonałym podaniu golkipera Piasta pokonał Michał Marek. Przy drugim trafieniu uczestniczyło większe grono biało-zielonych, ale to M. Marek wykonał robotę rasowego pivota i najlepszego snajpera FE ubiegłego sezonu.
Równie dobrej jakości widowisko oglądali kibice jeszcze przez pewien czas drugiej odsłony, a precyzyjniej, do momentu, w którym gospodarze osiągnęli czterobramkową przewagę. Mistrzowi Polski znów bezlitośnie wykorzystali krótkotrwały okres słabości gliwiczan. M. Marek dopełnił z bliska formalności, po bajecznej asyście Oleksandra Bondara. Natomiast przy czwartym golu gliwiczanie najwyraźniej zapomnieli, iż czas rozdawania świątecznych prezentów dobiegł już końca. Po koszmarnym nieporozumieniu przed własną bramką pozostawiony bez jakiejkolwiek opieki Jan Janovsky jedynie dokonał egzekucji.
Co naturalne, na taki obrót spraw O. Duarte zareagował wprowadzeniem „lotnego” bramkarza, z Sebastianem Szadurskim w tej roli. Skutek? Raczej daleki od oczekiwań, bowiem najwyraźniej ten wariant wymaga zdecydowanego dopracowania przez graczy Piasta, choćby z dwóch powodów. Pierwszy, jedyny gol padł po konwencjonalnie rozegranej akcji i uderzeniu z bocznego sektora Rafała Franza. Skądinąd zawodnika, który parkiet hali przy Startowej zna, jak niewielu innych w kraju. Po drugie, trafienie Kamila Surmiaka na 5:1, było jedynym celnym bielszczan, z pięciu-sześciu, które posypały się w kierunku pustej bramki Piasta. Słowem – ryzyko było niezbyt opłacalne.
W pełni zasłużenie trzy punkty zostały w Cygańskim Lesie, przy gospodarzach którzy mocno i dobitnie zasygnalizowali powrót na zwycięski szlak. Niemniej chwała gliwiczanom, mieli swój pomysł na konfrontację z „rekordzistami”, wolę gry o pełną pulę, co czyni wygraną tym cenniejszą.
TP: foto: Paweł Mruczek