Pierwszy tytuł i złote medale dla gliwickiego Piasta, bielszczanie z drugim w historii wicemistrzostwem Polski.
Mylił się, kto zakładał, że stawka meczu może sparaliżować, a przynajmniej spowodować nerwowość w grze bohaterów spotkania o niezwykle wysoką stawkę. Od startu widoczne była pełna koncentracja, maksymalne skupienie zawodników obu drużyn. Bielszczanie przystąpili do meczu z typowym dla siebie ofensywnym nastawieniem. Miało to swoje odzwierciedlenie w liczbach, statystykach pierwszej odsłony. Rekordziści częściej i celniej uderzali w światło bramki rywali, egzekwowali więcej rzutów rożnych, ale to Piast schodził do szatni z dwubramkową przewagą. I bynajmniej nie w szczęściu kwestia – tu wspomnimy tylko o uderzeniach w słupek Sebastiana Szadurskiego (5. min.) i Breno Bertoline (11. min.) – a w żelaznej realizacji założonego planu taktycznego. Ten zasadzał się na uważnej i twardej defensywie oraz błyskawicznie wyprowadzanych kontrach. Tym ostatnim elementem biało-zieloni dali się gospodarzom parokrotnie zaskoczyć.
W taki właśnie sposób wynik meczu otworzył Dominik Śmiałkowski, no co szybko i po efektownym dryblingu oraz uderzeniu w długi róg bramki odpowiedział Sebastian Leszczak. Niestety remis na tablicy wyników nie widniał zbyt długo, raptem kilkadziesiąt sekund. Mateusz Mrowiec wygrał w pobliżu pola karnego „siłowe” starcie z Arturem Popławskim i celnie przymierzył na 2:1. Rezultat pierwszej połowy, raz jeszcze po kontrataku, ustalił Rafael Cadini.
Opracowany przez bielski sztab trenerski w przerwie, w szatni, plan odrabiania strat niestety szybko uległ rozsypce. Na pierwszy atak „rekordzistów” szybkim wyjściem z głębi pola akcję zapoczątkował i wykończył uderzeniem z powietrza Bruno Graca. Ten cios zachwiał bielszczanami na długie minuty drugiej partii. Co niestety naturalne w takich okolicznościach zaczęło ekipie w gości brakować cierpliwości i dokładności. Na pewno nie przygasł animusz, chęć doprowadzenia do „remontady”. Ostrzeliwali bielszczanie bramkę Piasta, niestety z rzadka precyzyjnie. Próbował trener Jesus Lopez Garcia niekonwencjonalnych roszad vide desygnowanie w miejsce Bartłomieja Nawrata z zadaniami ofensywnymi Krzysztofa Iwanka. Od 35. minuty w roli „lotnego” bramkarza występował Stefan Rakić. Manewr powiódł się połowicznie. Po podaniu K. Iwanka kolejne, efektowne trafienie zanotował S. Leszczak, ale też w ostatniej minucie meczu do opuszczonej, bielskiej bramki trafił z bliska R. Cadini.
Po pięciu latach niepodzielnych rządów tytuł mistrzowski wędruje z Bielska-Białej do Gliwic. Wędruje zasłużenie, gdy przytoczyć choćby najświeższą serię – 14-stu zwycięstw z rzędu. I tego sukcesu gliwiczanom gratulujemy!
W Cygańskim Lesie na koniec trudnego sezonu 2021/22 pozostanie zdobyty kilkanaście dni temu Puchar Polski oraz srebrne medale MP, pierwsze w klubowej historii od 1996 roku! A takie trofea przy Startowej 13 umiemy sobie cenić. Na razie jednak przyjdzie godnie pożegnać mijające rozgrywki, które kończymy na dziewiątym miejscu na podium z rzędu. Okazją do wzajemnych podziękowań: zawodnicy – kibicom, sympatycy biało-zielonych – rekordzistom będzie ostatni mecz, potyczka 30. kolejki Statscore Futsal Ekstraklasy: Rekord – Słoneczny Stok Białystok, w najbliższy piątek 27 maja 2022 r.
Piast Gliwice – Rekord Bielsko-Biała 5:2 (3:1)
1:0 Śmiałkowski (12. min.)
1:1 Leszczak (14. min.)
2:1 Mrowiec (15. min.)
3:1 Cadini (19. min.)
4:1 Graca (21. min.)
4:2 Leszczak (33. min.)
5:2 Cadini (40. min.)
Rekord: Nawrat (Iwanek) – Rakić, Kubik, Budniak, Leszczak, Popławski, Matheus, Zastawnik, Surmiak, Marek, Biel
TP / foto: MŁ
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała