Jakie to uczucie oglądać drużynę 20-latków Rekordu z perspektywy trybun w trakcie tyskich finałów, podczas gdy przez kilkanaście lat prowadziło się zespół z ławki trenerskiej?
- Tak dużo się działo w tamten grudniowy weekend mecz Ekstraklasy, turniej Rekord Friends Cup, że jakoś naturalnie to przyjąłem. Byłem też już oswojony i przekonany do tego, że przygoda trenerska podobnie jak piłkarska jest już za mną. Generalnie w czasie turnieju finałowego przyglądałem się z bliska tylko niedzielnym finałom i po prostu, cieszyłem się, że chłopakom dobrze idzie.
Zaskoczył Cię wynik końcowy?
- Jakoś specjalnie mnie nie zaskoczył. Zawsze gramy w takich turniejach w roli faworyta i wiedziałem, że drużynę stać na medal. Na pewno rok temu mieliśmy jeszcze większy potencjał, bo drużyna oparta o zawodników ’98 była wyjątkowa. Z drugiej strony podopieczni Andrzeja Szłapy pokazali się jako typowo turniejowa ekipa. W eliminacjach, które oglądałem za pośrednictwem internetu prezentowali się przeciętnie. Ale z każdym kolejnym meczem rozkręcali się, aż do bardzo pomyślnego finału. Tu wynik 3:2 uważam za nieco mylący. Wprawdzie drużyna z Bochni pokazała się z dobrej strony, a Krzysiek Iwanek w naszej bramce miał sporo okazji do wykazania się, to jednak prowadziliśmy pewnie 3:0, a dwa stracone gole w samej końcówce trochę zamazują końcowy obraz. Wygraliśmy w pełni zasłużenie!
Pozwól, że przejdziemy do naszego seniorskiego zespołu. Wypożyczenie Jana Dudka do Gatty Zduńska Wola oraz kontynuacja tzw. czasowych transferów Szymka Cichego i Wojtka Łasaka poniekąd sugerowałoby, że mamy do czynienia z procesem „odchudzania” kadry…
- Przede wszystkim patrzymy w przyszłość w dwóch aspektach. Po pierwsze, musimy mieć cały czas na uwadze zmianę pokoleniową, która za kilka lat nas czeka. Stąd cały czas musimy pracować nad zawodnikami, którzy zastąpią liderów dzisiejszego Rekordu. Drugi aspekt wynika z regulaminowej zmiany. Od przyszłego sezonu w meczowej, czternastoosobowej kadrze – a szerszej nie zakładamy – będzie musiało się znaleźć miejsce dla dwóch graczy z rocznika 2000 lub młodszych. Wyłowienie tych graczy to jedno z zadań stojących przed naszym sztabem szkoleniowym, przy uwzględnieniu naszych celów sportowych. Zakładamy, że w drugiej rundzie 14 miejsce będzie rotacyjne i szansę dostanie szeroka gama młodzieży z naszej akademii.
Twój komentarz do tej regulaminowej zmiany?
- Również będzie to spojrzenie z dwóch perspektyw. Jako osoba związana przez lata z młodzieżowym futsalem rozumiem i zgadzam się z opinią, że musimy myśleć o wprowadzaniu do gry nowych, młodych zawodników. Natomiast nie wiem czy jest to konieczne na poziomie ekstraklasy. W przeciwieństwie do piłki trawiastej nikt nie zagwarantuje, że ci zawodnicy będą grali. Dla mnie ekstraklasa powinna być szeroko pojmowaną kategorią „open”.
A patrząc stricte z perspektywy Rekordu, to pod kątem ewentualnej gry w europejskich pucharach ten przepis oraz ten mówiący o ograniczeniu miejsc dla obcokrajowców spoza Unii Europejskiej, jest problematyczny. Mimo wszystko futsal jest grą dla doświadczonych zawodników. Spójrzmy na kadry zespołów uczestniczących w fazie Elite Round Ligi Mistrzów. Większość, a może i wszystkie oparte są na zawodnikach w przedziale wiekowym 26-31 lat. Bardzo niewielu jest w nich młodych zawodników. Taka jest specyfika naszej dyscypliny. Patrząc z perspektywy europejskiego futsalu chyba nie ma kraju o równie restrykcyjnych przepisach dotyczących młodzieżowców i obcokrajowców jak Polska.
Jesteśmy na półmetku ligowych zmagań, czy po starcie sezonu spodziewałeś się, że „rekordziści” będą mieć ośmiopunktową przewagę nad drugim w tabeli zespołem?
- Nie spodziewałem się aż takiej przewagi. Wiedziałem, że będzie to dla nas trudna runda, głównie z uwagi na nasz udział w Lidze Mistrzów, który przypadł na dość istotny moment sezonu. Do tego przypomnieć należy, że mamy w zespole kilku kadrowiczów i to nie tylko z Polski, ale i Czech oraz Finlandii, którzy brali udział w turniejach eliminacji do Mistrzostw Świata, meczach i turniejach towarzyskich, a kolejne przed nimi. To wyraźnie utrudniało codzienny proces szkoleniowy. Co tu skrywać, także i nas dopadł „wirus FIFA”, a kontuzja Bartka Nawrata była jego najbardziej widocznym objawem. Wracając do pytania spodziewałem się, że będziemy na czele tabeli, ale nie z tak dużą przewagą.
Skoro liga, a raczej tabela, układa się tak, a nie inaczej, to może jednak wrócić do postulatu o przywrócenie formuły play-off?
- Na pewno atrakcyjniejszy byłby sam finisz rozgrywek. Taki format i gra do końca o medale, na pewno byłaby widowiskowa z punktu widzenia kibiców. Na pewno warto wracać do rozmów na ten temat. Natomiast w przeciwieństwie do propagatorów tego rozwiązania wątpię, że zmieni to pozycję, czy też ogólny obraz polskiego futsalu. Jego problemy, podobnie jak europejskiego, czy światowego futsalu, leżą dużo głębiej.
Pomny naszych wcześniejszych, mistrzowskich sezonów pozostaje życzyć naszym zawodnikom i sobie samym – „obyśmy tylko zdrowi byli”…
- Myślę, że tak, obyśmy zdrowi byli. A skoro o zdrowiu mowa, to nie wspomnieliśmy słowem o wzmocnieniach. A takim naturalnym jest powrót do pełni sił Łukasza Biela. Zakładaliśmy, że wróci do nas przed drugą rundą sezonu, a dołączył do drużyny już wcześniej. Liczę, że podniesie jakość zespołu i kłopoty zdrowotne będą go już omijać. Rzeczywiście, obyśmy zdrowi byli, gdyż czekają nas w rewanżach trudne mecze. Już na wstępie 2020 roku, po grze w Toruniu czekają nas potyczki z Piastem i Acaną. Następnie czeka nas „terminarzowa wyrwa” spowodowana przerwą reprezentacyjną. A później nastąpi kolejna seria kluczowych dla końcowego obrazu tabeli spotkań.
Na koniec, z lekkim przymrużeniem oka, jaki jest typ Piotra Szymury na skład czołowej trójki Futsal Ekstraklasy na mecie sezonu?
- Raczej wiadomo kogo postawię na pierwszym miejscu (śmiech). Clearex ma potencjał, który powinien zaowocować miejscem medalowym. O kolejny medal może się bić kilka zespołów. Wzmocnił się Piast i Constract, Acana jest głodna sukcesów, a Gatta nieobliczalna. Na dziś postawiłbym jednak na FC KJ Toruń.
TP/foto: MŁ