Rekord Bielsko-Biała - MOKS Słoneczny Stok Białystok 8:2 (2:0)
1:0 Popławski (6. min.)
2:0 Marek (8. min.)
3:0 Dzierzgowski (26. min., samobójczy)
4:0 Alex Viana (27. min.)
5:0 Popławski (30. min.)
5:1 Lisowski (34. min.)
5:2 Prolejko (36. min.)
6:2 Marek (37. min.)
7:2 Alex Viana (38. min.)
8:2 Biel (39. min.)
Rekord: Iwanek (Burzej) - Popławski, Kubik, Budniak, Marek, Korpela, Bondar, Alex Viana, Surmiak, Biel, Gąsior, Dudek, Janovsky
Z całą pewnością nie był to najlepszy występ biało-zielonych w bieżącym sezonie, ale też z całą mocą podkreślić należy, iż wcale nie było to przeciętne spotkanie w ich wydaniu. Bielszczanie wyraźnie zaznaczyli różnicę dzielącą ich od Słonecznego Stoku, ale czy było to optimum dyspozycji „rekordzistów”? Co to, to nie. Przerwa reprezentacyjna spowodowała, że Andrzej Szłapa dysponował na treningach mocno okrojoną grupą zawodników. Jan Janovsky wrócił z dwumeczu Czechów z Holendrami z urazem, który uniemożliwił występ w meczu ze Słonecznym Stokiem, a Paweł Budniak nadal odczuwa skutki kontuzji odniesionej w Lubawie. No i nie ma co ukrywać, goście z Podlasia wcale nie myśleli ułatwiać gospodarzom zadania.
Póki starczało sił Adrian Citko i „spółka” starali się dotrzymywać kroku bielszczanom. Wyśmienicie w bramce MOKS-u spisywał się nastolatek – Szymon Danilewicz, którego nie wiedzieć czemu zmienił w przerwie Kamil Dobreńko. Nie, żeby drugi z białostockich zawinił przy choćby jednym z trzech goli w drugiej połowie, ale za zagranie ręką poza polem karnym w 31. minucie został relegowany przez arbitrów z boiska. I tu nie tyle kamyczek, a cały kamień do ogródka „rekordzistów”. Klasowy zespół po prostu musi wykorzystać 120 sekund gry w liczebnej przewadze. Małym cieniem kładzie się na końcowym zwycięstwie rozprężenie, które wkradło się po prowadzeniu 5:0. Stąd właśnie niewykorzystany okres gry czterech na trzech oraz utrata dwóch goli, w krótkim odstępie czasu. To krótkotrwałe, kiepskie wrażenie gospodarze zatarli piorunującym finiszem. Na gola Michała Marka po fantastycznie rozegranym rzucie rożnym oraz trafienie po efektownej „solówce” Alexa Viany, można byłoby patrzeć, patrzeć i patrzeć… Ale to już w niedzielnym skrócie filmowym z tego spotkania.
TP/foto: PM