„Pantery” przed tygodniem, z Lubawy, wywiozły trzy „oczka”, z Bielska-Białej wracają bogatsze o jeden punkt.
Do kadrowych, zdrowotnych kłopotów u bielszczan nieoczekiwanie doszły problemy z koncentracją. Wpierw o tej pierwszej materii. Do kontuzjowanych już wcześniej Kacpra Pawlusa i Miłosza Krzempka dołączył na godziny przed meczem Mikołaj Zastawnik. Co gorsza, tylko kilka minut w starciu ze świecianami zaliczył Paweł Budniak, którego zmogły problemy mięśniowe. To jednak nie tłumaczy „rekordzistów”, gdy wziąć pod uwagę nieobecność u gości: Marcina Mrówczyńskiego, Bartłomieja Piórkowskiego, Maksymiliana Lewandowskiego i Olivera Zaręby. W tym zakresie, jak na tablicy wyników, na remis…
Obiecująco dla gospodarzy zaczęło się spotkanie z beniaminkiem, gdy po strzale Michała Marka (na zdjęciu) piłka odbiła się od poprzeczki. Idący za ciosem bielszczanie szybko unieśli ręce w geście radości po ładnym trafieniu z półwoleja Franco Spellanzona. Na dalszym etapie pierwszej odsłony „rekordziści” grając trochę w trybie ekonomicznym, z tradycyjnie - niestety - słabą skutecznością pod bramką rywali, skutecznie utrzymywali jednobramkowy dystans nad rywalami. Tyle, że na finiszu tej odsłony po raz pierwszy w meczu zabrakło koncentracji, skupienia w działaniach obronnych. Silne uderzenie Krzysztofa Elsnera zdołał sparować Michał Kałuża, ale na odbicie piłki najszybciej zareagował Matheus Inacio. Gdzie była bielska defensywa? Do końcowej syreny zabrakło 28 sekund…
Czwarty mecz ligowy biało-zielonych, czwarty z rzędu, który biało-zieloni zakończyli remisem po pierwszej połowie. Tą kuriozalną statystykę wszyscy sympatycy Rekordu rychło puścili w niepamięć za sprawą 80 sekund, w trakcie których gospodarze zaaplikowali rywalom trzy gole. Przez parkiet hali przy Widok 12 przeszło istne tsunami. Spektakularnie w okienko przymierzył Michał Marek, uderzeniem spod linii bocznej ulokował piłkę w bramce F. Spellanzon, a Martin Doša pokonał Bartosza Pawłowskiego strzałem z dalszej odległości.
Mając rywala „na deskach” bielszczanie najzwyczajniej nie dokończyli futsalowej roboty. Co więcej, biało-zieloni sami napytali sobie biedy dość szybko (33. minuta) wypełniając limit pięciu dopuszczalnych przewinień, przez co zmuszeni byli do niemal bezkontaktowej gry.
Jeszcze po przewinieniu F. Spellanzona na K. Elsnerze, strzał z 10-ciometrowego rzutu karnego M. Inacio w świetnym stylu zatrzymał M. Kałuża. Jednak po tym zdarzeniu ruszyła lawina nieszczęść. M. Doša przypadkowo i niefartownie trafił do własnej bramki. Po faulu na Davidsonie Silvie z 6-ciu metrów skutecznej „egzekucji” dokonał K. Elsner. Ten sam duet doprowadził do wyrównania. Po dorzucie K. Elsnera do bielskiej bramki głową trafił D. Silva. Do pomyślnego finału, czyt. zwycięstwa, zabrakło bielszczanom 61 sekund.
W rozgrywkach FOGO Futsal Ekstraklasy nastąpi dwutygodniowa przerwa, w trakcie której reprezentacja Polski weźmie udział w prestiżowym, silnie obsadzonym turnieju w Brazylii.
TP/foto: PM
Rekord Bielsko-Biała – Futsal Świecie 4:4 (1:1)
1:0 Spellanzon (3. min.)
1:1 Inacio (20. min.)
2:1 Marek (25. min.)
3:1 Spellanzon (25. min.)
4:1 Dosa (26. min.)
4:2 Dosa (36. min., samobójczy)
4:3 Elsner (38. min., z rzutu karnego)
4:4 Davidson (39. min.)
Rekord: Kałuża – Doša, Spellanzon, Budniak, Marek, Gustavo Henrique, Kadu, Ivanković, Haraburda, Florek

najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała