Podział punktów w stolicy Górnego Śląska.
Brawa graczom obu zespołów należą się za tempo gry, jej intensywność, czasami płynność oraz niezłą jakość. Dość zauważyć, że całe spotkanie, włącznie z przerwą, zamknęło się w niespełna 90-ciu minutach. To w futsalu nieczęste…
Obiecująca dla bielszczan była pierwsza część meczu, po której utyskiwać można było jedynie nad podbramkową skutecznością. Jedno trafienie wydawało się być „najniższym wymiarem kary” dla katowiczan. Z dystansu, celnie i z rykoszetem, przymierzył Gustavo Henrique. Niemal natychmiast bliski bramkowej odpowiedzi był Bartłomiej Twarkowski, który strzałem ze znacznej odległości obił słupek. Jednak obraz dalszych minut, choć całkiem wyrównany, wskazywał iż bliżej bielszczanom do zdobycia drugiego gola, niż „akademikom” do wyrównania. W 8. minucie, po dograniu Pawła Budniaka, z bliska przestrzelił Grzegorz Haraburda. Próbom Michała Marka (na zdjęciu) nieznacznie brakowało celności lub na przeszkodzie stawał golkiper gospodarzy - Yevhenii Kozlov. W 11. minucie ukraiński golkiper wygrał pojedynek z Miłoszem Krzempkiem. Z godnych uwagi szans gości warto jeszcze wspomnieć o minimalnie chybionym lobie Martina Došy z 16. minuty.
O ile w pierwszej odsłonie bielszczanie mieli długotrwałe fragmenty przewagi, to już po przerwie częściej i odważniej atakowali gospodarze. „Rekordziści” skoncentrowali się na uważnej obronie, jednakże nie zaniedbując działań ofensywnych. W każdym razie Michał Kałuża miał znacznie więcej pracy, niż w pierwszych 20-stu minutach gry. Ot, choćby broniąc w sytuacji sam na sam z Tomaszem Luteckim z 27. minucie. 300 sekund później znów było groźnie pod bielską bramką, gdy katowiczanie egzekwowali rzut wolny pośredni z odległości 6-ciu metrów. W tym przypadku nie zawiodła asekuracja u „rekordzistów”. I gdy wydawało się, że goście bezpiecznie i do końca utrzymają jednobramkowe prowadzenie, popełnili błąd wynikający z braku należytej koncentracji. Biało-zieloni zostawili Arturowi Popławskiemu zbyt wiele przestrzeni, którą 37-latek wykorzystał w swoim stylu. Podprowadził piłkę do okolic 10-11-ego metra i huknął przy słupku, w dolny róg bramki.
Próbowali „rekordziści” ripostować, ale na konkrety najzwyczajniej zabrakło już czasu i okazji, choć całkiem bliski trafienia był Michał Kubik…, trafienia samobójczego. Skończyło się na strachu u gospodarzy i kornerze dla gości.
W sobotę (g. 20:00) czeka „rekordzistów” kolejne, wyjazdowe spotkanie, rywalem łódzki Widzew.
TP/foto: PP
AZS UŚ Katowice – Rekord Bielsko-Biała 1:1 (0:1)
0:1 Gustavo Henrique (4. min.)
1:1 Popławski (38. min.)
Rekord: Kałuża – Ivanković, Spellanzon, Krzempek, Marek, Doša, Gustavo Henrique, Budniak, Haraburda, Florek
