1/2 finału Totolotek Pucharu Polski – Podokręg Bielsko-Biała ŚlZPN
Spójnia Landek – Rekord Bielsko-Biała 1:0 (0:0) \
1:0 Jaroś (75. min.)
Rekord: Kucharski - Caputa, Rucki, Jampich (78. Kozina), Waliczek (46. Sobik), Żołna (46. Gaudyn), Szymański, Czaicki, Czernek (73. Madzia), Nowotnik (69. Gleń), Wróbel
Trudno ukryć, że końcowy rezultat spotkania był dla biało-zielonych rozczarowaniem. Nie sposób usprawiedliwiać wyniku niełatwą do prowadzenia gry murawą, czy przeszkadzającym, porywistym wiatrem. Bielszczanie nie wykorzystali osiągniętej w pierwszej połowie przewagi. Piłka po główkowych uderzeniach Marcina Wróbla już w 5. minucie meczu oraz Dawida Jampicha niedługo później, po rzucie rożnym za nic nie chciała wpaść do bramki czwartoligowców. Co więcej, pod sam koniec pierwszej części goście mogli zostać skarceni, lecz napastnik Spójni chybił w stuprocentowej sytuacji.
Po przerwie również trudno było piać z zachwytu nad grą obu zespołów, ale to jednak III-ligowcy byli faworytem spotkania. Rozstrzygnięcie zapadło na wstępie ostatniego kwadransa meczu. Stały fragment gry landeczan, piłka wpada w pole karne, a jej lotem rządzą głównie podmuchy wiatru, „rekordziści” nie potrafią wyekspediować jej poza pole karne, gdzie sposób na jej umieszczenie w bramce znalazł Kamil Jaroś, były gracz ekipy z Cygańskiego Lasu.
Naturalnie w końcowych fragmentach nasz zespół ruszył do odrabiania strat. Zabrakło już jednak czasu i ludzi, bowiem ostatnich kilkanaście minut goście spędzili na boisku w dziesięciu. Wskutek odnowienia kontuzji plac gry przedwcześnie opuścił Mateusz Gleń. Ta personalna strata w drużynie gości w niczym nie umniejsza niekwestionowanego sukcesu zespołu z Landeka. Pozostaje życzyć landeczanom w dalszej fazie rywalizacji. Pocieszeniem, i to dużego kalibru, jest fakt, że „rekordziści” nadal pozostają w pucharowej grze… na szczeblu centralnym. Tu jednak trzeba będzie zdecydowanej metamorfozy i niebo lepszej dyspozycji.
TP/foto: DB