Trzy punkty dla faworyta.
Co znamienne, bielszczanie tracili gole niemal na starcie obu połów spotkania. To w oczywisty sposób musiało zaważyć na taktycznym obrazie spotkania oraz końcowym wyniku. Na „dzień dobry” przywitał gości Kamil Jonkisz „petardą” odpaloną z ok. 35-u metrów. Nawet jeśli po tej stracie „rekordziści” podnieśli się, trochę częściej utrzymywali się przy piłce, to jednak niczego konkretnego pod bramką Spójni nie wskórali. W zasadzie jedynym momentem, w którym szybciej zabiło serce kibica rezerw Rekordu, był domniemamy faul w polu karnym na Michale Śliwce. Gwizdek arbitra pozostał niemy…
Założenie biało-zielonych z meczowej przerwy mówiło o spokojnym i cierpliwym wejściu w drugą część, bez frontalnej ofensywy. Plany swoje, boiskowe życie swoje. Po stracie piłki w bocznym sektorze skrzydłem ruszył zdobywca pierwszego gola, który finalnie wyłożył futbolówkę „na tacy” Miłoszowi Misali. Czasu na zdobycie choćby gola kontaktowego było jeszcze sporo, gorzej było ze sprawczością. Już w doliczonym czasie gry biało-zielonych pogrążyli byli gracze Rekordu, po podaniu Piotra Tomiczka piłkę w bramce ulokował Maciej Marek.
Pomeczowa opinia trenera – Dariusz Rucki: - Wygrał zespół bardziej konkretny i z graczem, który potrafił zrobić różnicę. Kogoś takiego u nas zabrakło. Przez cały mecze mieliśmy może trzy, cztery mikro-szanse na strzelenie gola, nic więcej.
TP/foto: PM
Spójnia Landek – Rekord II Bielsko-Biała 3:0 (1:0)
1:0 Jonkisz (6. min.)
2:0 Misala (49. min.)
3:0 Marek (90+3. min.)
Rekord II: Kotełba – Matykiewicz (68. Grabczyński), Macura, Walaszek, Gaudyn (46. Tekieli), Wyroba, Gibiec (65. Kowalczyk), Żyrek, Śliwka (75. Grabowski), Sobik (83. Madeja), Młocek (46. Camara)