Już nikt nie kwestionuje sensu i celu specjalistycznej, monitorowanej pracy nad wszelkimi aspektami przygotowania fizycznego sportowca do treningowego i meczowego wysiłku. Kibice oklaskują, zachwycają się efektownymi golami, widowiskowymi akcjami, czy organizacją gry obronnej, jednak wszystkiego podstawą, fundamentem jest przygotowanie motoryczne. Tą częścią procesu szkoleniowego w klubie z Cygańskiego Lasu od kilku lat zajmuje się Jakub Korba (na zdjęciu), przy współpracy z Michałem Puchałą. Jak sam twierdzi: - Ta praca stanowi szeroko rozumiany fundament do realizacji zadań techniczno-taktycznych w danej dyscyplinie, w tym przypadku piłce nożnej oraz futsalu.
Zapraszamy więc do lektury rozmowy z trenerem przygotowania fizycznego „rekordzistów” - Jakubem Korbą.
Ile czasu trzeba popracować w Rekordzie, aby zasłużyć sobie na takie zdjęcie?
- Nie ma recepty na sukces, który jest składową działań wielu ludzi związanych z klubem. Za mną już trzy sezony pracy z najlepszą drużyną futsalową w Polsce. W tym czasie zdobyliśmy trzy tytuły mistrzowskie, więc statystycznie oraz humorystycznie rzecz biorąc, wynika, że sezon był udany, o czym świadczy m.in. wspomniane zdjęcie z pucharem za mistrzostwo Polski (śmiech).
Jak wspominasz początki pracy przy Startowej, o ile pamiętam wpierw były to zajęcia z młodzieżą?
- Było to nowe doświadczenie - współpraca z trenerem przygotowania motorycznego, zarówno dla zawodników, jak i dla trenerów Szkoły Mistrzostwa Sportowego Rekordu. Aktualnie mamy za sobą już cztery sezony. Początek naszej pracy motorycznej w SMS z pewnością nie był łatwy. Część trenerów nie do końca rozumiała zasadność takich działań. Z niektórymi nić porozumienia udało się osiągnąć się dość szybko, a z innymi wymagało to dłuższego czasu. Uważam, że w młodych zawodnikach dosyć szybko udało się zaszczepić chęć do pracy i rozwoju oraz zbudować ich świadomość, pod kątem kompetencji ruchowej. Śmiem twierdzić, że ciągłość programu motorycznego oraz jego realizacja w SMS oraz kontynuacja tych działań w drużynach seniorskich – futsalowej i futbolowej – jest czymś, co m.in. nas wyróżnia na tle innych drużyn w regionie.
Spotkałeś się na starcie ze zjawiskiem „oporu materii”, podsycanym liczbą kontuzji?
- Rozpoczynając program motoryczny musieliśmy wybrać drogę, jaką podążymy. Wybraliśmy trudniejsze rozwiązanie. Nałożyliśmy stosowne obciążenia na młodych zawodników w celu uzyskania jak największej liczby informacji na ich temat oraz pracy motorycznej, która była do tej pory wykonywana. Droga, którą podążyliśmy pokazała nam pewne deficyty, ale i rozwiązania, które pozwoliły tworzyć i modyfikować plan. Czas pokazał, że podjęliśmy słuszną decyzję.
Obecność w sztabie szkoleniowym człowieka odpowiedzialnego za przygotowanie fizyczne w polskich klubach to jest już trend, obowiązek, czy „fanaberia”?
- Świat się zmienia. Sport, co za tym idzie piłka nożna i futsal, również.
Oglądając tegoroczny finał futsalowej Ligi Mistrzów odniosłem wrażenie, iż w tej pięknej dyscyplinie wymagania fizyczne są coraz większe, w stosunku do tego co zastałem trzy lata temu. Wszystko zmierza w tę stronę, że sztaby trenerskie będą coraz liczniejsze. Im mniej spraw pozostawia się przypadkowi, tym większe szanse na odniesienie sukcesu. Odpowiadając na pytanie - na wyższym poziomie to już obowiązek.
Kiedy i od czego zaczęła się Twoja współpraca z seniorskimi zespołami Rekordu?
- Z pewnością sumienna dziewięciomiesięczna praca na wstępie w SMS-ie miała jakiś wpływ, ale głównie to indywidualna praca motoryczna z Michałem Markiem i jej efekty zaowocowała tym, iż prezes Janusz Szymura zaproponował mi stanowisko przy drużynie futsalowej prowadzonej przez Andrzeja Szłapę. I tak minęły wspomniane już trzy mistrzowskie sezony. Jeśli chodzi o kwestię naszych trzecioligowców, to tutaj „zagrało” kilka elementów. Z pewnością podejście do zagadnienia trenera Dariusza Mrózka sprawiło, że z przyjemnością przyjąłem jego propozycję, która pojawiła w sierpniu zeszłego roku.
Wyjaśnij laikowi różnicę między treningiem ordynowanym przez Ciebie futsalowcom, a futbolistom, bez wdawania się w detale związane z danym momentem w sezonie…
- To pytanie na oddzielną rozmowę! Specyfika dyscypliny wpływa na działania, jakie podejmujemy z zawodnikami w trakcie zajęć specjalistycznych.
Gdybyś miał wymienić tytanów pracy nad przygotowaniem fizycznym wśród „rekordzistów”, bez podziału na zespół i kategorie wiekowe…
- Nie chcę nikomu wystawiać indywidualnych laurek. Tak naprawdę większość zawodników, czy to grup młodzieżowych, czy seniorskich, należycie podchodzi do pracy motorycznej.
Aby nikt nie odniósł wrażenia, że Jakub Korba „spadł z Kosmosu”, sam grałeś i nadal grasz w piłkę…
- Nikt nie „spada z Kosmosu”, każdy ma jakąś swoją historię. Ważne jest dla mnie, aby stawiać sobie kolejne cele i pisać następne rozdziały tej historii. Piłkę nożną pokochałem jako małe dziecko i jestem przy niej do dzisiaj, z czego bardzo się cieszę. Okres dziecięco-młodzieżowy w całości był związany z rodzinnym Libiążem. W tym czasie były jakieś powołania na konsultacje wojewódzkie, ale w tym wieku to o niczym nie świadczy. Przygoda seniorska, to kluby Małopolski Zachodniej, z krótkim epizodem w czasie studiów w jednej z krakowskich drużyn. Nigdy nie zaistniałem na jakimś wyższym poziomie, ale też o to nie walczyłem. Moja zabawa z piłką osiągnęła poziom ligi wojewódzkiej. Wybrałem raczej drogę edukacyjną. Już w czasie studiów wychowania fizycznego zdobywałem pierwsze szlify trenerskie. W wieku 28 lat, rozpocząłem pierwszą pracę z seniorami na poziomie ligi okręgowej, a następnie kolejne etapy wtajemniczenia trenerskiego. Potem kolejne studia, następne dwa kierunki, m.in. przygotowanie motoryczne, no i udział w licznych szkoleniach. Dzisiaj mogę to spożytkować, przełożyć na pracę w Rekordzie.
TP/foto: DB