Śląsk II Wrocław – Rekord Bielsko-Biała 2:1 (2:0)
1:0 Krocz (5. min.)
2:0 Młynarczyk (10. min.)
2:1 Wróbel (77. min.)
Rekord: Kucharski – Gaudyn (79. Sobik), Rucki, Kareta, Waliczek, Żołna, Wyroba (73. Kozina), Madzia, Czernek (84. Nowotnik), Gleń, Wróbel
Gdyby prostokąt piłkarskiego boiska zamienić na bokserski ring, to trener biało-zielonych – Piotr Jaroszek, mógłby poważnie rozważać ewentualność wrzucenia ręcznika na znak poddania podopiecznych. W postawie „rekordzistów” rzucała się w oczy trauma, jaką zespół przechodzi po środowej porażce 0:3 z Ruchem Chorzów. Bielszczanie wydawali się całkowicie zatracić pewność siebie i swoich poczynań. Tymczasem wrocławianie z siódemką graczy z kadry lidera PKO Ekstraklasy, nastawieni na ofensywę, bez trudu wdzierali się w pole karne gości. Już w 4. minucie Szymon Krocz zamknął strzałem akcję Piotra Samca-Talara. Niedługo później Mateusz Młynarczyk po indywidualnej szarży i serii zwodów zmylił uderzeniem bezradnego Bartosza Kucharskiego. Taki stan rzeczy, przygniatająca przewaga rezerw Śląska, trwał przez blisko piętnaście minut.
Pierwszym sygnałem, że bielszczanie podnoszą się po dwóch ciężkich ciosach był strzał Kamila Żołny na zakończenie pierwszego kwadransa. Z upływem kolejnych minut wyraźnie uaktywnił się Michał Czernek, a gdy grający na „dziesiątce” 22-latek nieco przygasł, kolejne ataki biało-zielonych napędzali na skrzydłach K. Żołna i Mateusz Gleń, przy wydatnym wsparciu obu bocznych obrońców. Do zdobycia gola kontaktowego przed przerwą, ale poskutkowało seryjnie egzekwowanymi przez naszych piłkarzy rzutami rożnymi.
O ile 30 minut pierwszej części przybrało obraz wyrównanej gry, to druga odsłona minęła pod znakiem przewagi zespołu z Cygańskiego Lasu. Nie była to z pewnością dominacja, przynajmniej do zdobycia kontaktowej bramki, ale to bielszczanie nadawali ton. W tej fazie mecz odbywał się wg utartego scenariusza, na bielską ofensywę, gospodarze odpowiadali groźnymi kontrami. Przy takim nastawieniu obu zespołów bardzo zapracowanymi ludźmi byli obaj golkiperzy. „Rekordzistom” długo brakowało precyzji w oddawanych strzałach i odrobiny zimnej krwi. Dopiero 77. minuta wywołała krótkotrwałą euforię w bielskim obozie. W pole karne wrocławian z impetem wpadł K. Żołna, po czym przytomnie odegrał w środek do Marcina Koziny, uderzenie i poprawkę młodzieżowca Rekordu obronił Bartłomiej Frasik. Jednakże piłka wciąż nie opuszczała okolic linii bramkowej, z czego powstało ogromne zamieszanie. W gąszczu nóg co najmniej czterech zawodników walczyło o futbolówkę, którą wręcz przepchnął przez „kreskę” Marcin Wróbel. Arbiter wskazał na środek boiska.
Co oczywiste, nasi piłkarze rzucili wszystkie siły do ataku, na co „dwójką” Śląska zareagowała okopaniem się na przedpolu własnej bramki. Niestety nie udało się stworzyć żadnej klarownej sytuacji do zdobycia wyrównującego gola. Jakkolwiek „rekordziści” walczyli o gola na 2:2 z ogromnym sercem i zaangażowaniem, to niestety szło to w parze z nerwowością i brakiem cierpliwości. Natomiast trzeba dobitnie podkreślić, że postawą przez 80 minut (z tzw. doliczonym czasem gry) biało-zieloni zatarli złe wrażenie z pierwszego kwadransa.
Cóż, punktów przyjdzie poszukać w niedzielę 15 września br., gdy na Startową zjedzie wicelider – Foto-Higiena Gać. Wcześniej, bo już w środę o godz. 16:30, w Zabrzegu, „rekordziści” zagrają z MRKS-em Czechowice-Dziedzice w meczu III rundy Pucharu Polski na szczeblu podokręgu.
TP/foto: PM