Tak, tak, to Bartosz Woźniak, najlepszy strzelec w klubowej historii. Po raz ostatni w koszulce Rekordu wystąpił w trzecioligowym spotkaniu z rezerwami chorzowskiego Ruchu 4 czerwca 2016 roku, a swój bilans bramkowy dla zespołu z Cygańskiego Lasu zamknął na 120-stu golach. Później jeszcze B. Woźniak zaliczył jednosezonowe „epizody” u czwartoligowców z Czańca i Landeka. Długotrwałą karierę napastnika przerwała bardzo poważna kontuzja, której popularny „Woźny” doznał w derbowym starciu Spójni z jasienickim Drzewiarzem. Po skomplikowanej operacji i wielomiesięcznej rehabilitacji B. Woźniak, jakby przecząc rocznikowi (1977 – przyp. TP), znów pojawił się w test-meczach naszego zespołu klasy okręgowej. Co więcej, w dwóch krótkich występach przeciwko ekipom z Żarek i Drogomyśla zaliczył po jednym bramkowym trafieniu! Zatem wracamy do tytułowego pytania – rekreacja czy reaktywacja?
– Ciągnie wilka do lasu, to bez dwóch zdań – konwencjonalnie odpowiada B. Woźniak, aktualnie szkoleniowiec juniorów Rekordu. – W grudniu ubiegłego roku spędziłem dwanaście dni w szpitalu. Po zasklepieniu złamanych wcześniej kości, wyciągnięciu śrub i prętu śródszpikowego oraz ściągnięciu szwów okazało się, że wszystko jest OK. i lekarz prowadzący „zapalił” zielone światło, wyraził zgodę na podjęcie pełnego wysiłku fizycznego. Nie ma co ukrywać, od razu poczułem komfort psychiczny. Wiem, że PESEL mówi co innego, ale ciągnie mnie na boisko. Fajnie, że mogę pograć z chłopakami, poruszać się, ale broń Boże, nie traktuję tego jako chęci powrotu do ligowego grania, co to, to nie! Robię to przede wszystkim dla swojego zdrowia i po amatorsku. W tych samych kategoriach należy odbierać moje epizodyczne występy w naszej „dwójce”. To zespół, w którym mamy ogrywać naszych wychowanków pod kątem ewentualnych występów w trzeciej lidze, taki jest priorytet. Ale gdyby pojawił się jakiś personalny problem… Ale nie, nie traktujmy tego jako deklaracji. Na razie wszystko robię dla siebie, dla swojej fizyczności i dobrego samopoczucia – kwituje były zawodnik, aktualnie szkoleniowiec młodych „rekordzistów”.
TP/foto-archiwum: PM