Jeśli w takim meczu „rekordziści” zdołali odwrócić jego losy i wynik…, to można być optymistą przed dalszą częścią rundy.
Bez owijania w bawełnę – to było dotychczas najsłabsze spotkanie jesieni w wykonaniu biało-zielonych. Najsłabsze, nie znaczy jednak – tragiczne. Natomiast bez wątpienie trzy kwadranse pierwszej odsłony trener Dariusz Klacza z zawodnikami zapewne woleliby zapomnieć, wymazać…
W tej części meczu niemal nic nie zgadzało się w grze gospodarzy, i to od samego początku. Poza krótkim fragmentem, w którym Filip Waluś (na zdjęciu) zdobył po asyście Macieja Mańki gola kontaktowego, nie ma za co chwalić gospodarzy. Dali się zaskoczyć dwoma trafieniami zaraz na wstępie, byli nieporadni i niedokładni w defensywie, w ataku powolni i przewidywalni. Gubinianie przez większą część tej fazy spotkania byli stroną przeważającą, po prostu lepszym zespołem. Co więcej, bliski trzeciego trafiania był Denis Matuszewski, który trafił wprost w Krzysztofa Żerdkę. Gwoli sprawiedliwości, nieco wcześniej o bramkę na 2:2 mógł (powinien) pokusić się Daniel Kamiński.
Raczej łatwo domyślić się co działo się w trakcie kwadransa przerwy w bielskiej szatni. I tu zaskoczeniem może być jedynie to, że piłkarze Cariny… dali się zaskoczyć! Można było przecież przewidzieć, że „rekordziści” natychmiast po wznowieniu gry rusza do odrabiania strat. Natomiast gubinianie może nie „pomogli”, ale na pewno nie przeszkodzili bielszczanom w realizacji celu. Po wrzucie z autu Daniel Świderski z dziecinną łatwością ograł środkowego obrońcę gości i huknął nie do obrony dla Tymoteusza Seweryna. Nie minęło 60. sekund, gdy bramkarz przyjezdnych ponownie zmuszony był do wciągnięcia piłki „z sieci”. Po dokładnym dograniu D. Świderskiego sytuację sam na sam wykorzystał F. Waluś.
Obie drużyny miały jeszcze szanse na skorygowanie wyniku, górę brały jednak emocje, a z upływem minut również nerwowość. Ta w zdecydowanie większym stopniu zdominowała poczynania drużyny gości. Gracze Grzegorza Kopernickiego nie mieli tej recepty na metamorfozę, którą wcześniej zastosowali gospodarze. A biało-zieloni? Cóż, na tym etapie rozgrywek sezonu wydaje się, że nikt tak nie potrafi napsuć krwi „rekordzistom”, jak Oni sobie samym…
TP/foto: MŁ
Rekord Bielsko-Biała – Carina Gubin 3:2 (1:2)
0:1 Matuszewski (2. min.)
0:2 Łoboda (5. min.)
1:2 Waluś (22. min.)
2:2 Świderski (48. min.)
3:2 Waluś (49. min.)
Rekord: Żerdka – Madzia, Pańkowski, Kareta (84. Walaszek), Kasprzak, Wyroba, Nowak, Mańka, Kamiński (76. Twarkowski), Waluś (90. Kempny), Świderski (76. Idzik)