Dziewiętnaste w historii spotkanie ligowe obu zespołów nie zawiodło oczekiwań kibiców.
Konfrontacje piłkarzy Rekordu i Pniówka od zarania nacechowane były podwyższonym poziomem waleczności i boiskowego zaangażowania, rzadziej techniczno-taktycznymi fajerwerkami.
Sobotnie spotkanie różniło się o tyle od poprzednich kilkunastu, że od startu nadzwyczaj ofensywnie usposobieni goście zdominowali „rekordzistów”. Nawałnica pawłowiczan trwała blisko dziesięć minut, w trakcie których obrona Rekordu, z Vołodymerem Kotełba w bramce, miała pełne ręce roboty. I gdy wydawało się, że gol dla Pniówka wisi na włosku, jest tylko kwestią krótkiego czasu, prowadzenie objęli biało-zieloni. Bielszczanie doprowadzili do nieprawdopodobnego zamieszania w polu karnym przyjezdnych. Kilka prób strzeleckich zostało wyblokowanych przez defensorów oraz Bartosza Gocyka, ale na uderzenie Daniela Świderskiego przyjezdni nie znaleźli recepty. Podopieczni Sławomira Szarego potrzebowali raptem dwóch minut. Mimo, że biało-zieloni mieli przewagę liczebną we własnym polu karnym, pozwolili oddać Tomaszowi Musiołowi na strzał, po którym piłka odbijając się od poprzeczki znalazła drogę do siatki.
Po upływie kwadransa spotkanie trochę się uspokoiło, co nie znaczy, że przestało być interesujące. Bielszczanie z upływem minut dostosowali się do rysunku taktycznego zadysponowanego przez trenera Dariusza Mrózka, z nowymi obowiązkami dla kilku zawodników. W każdym razie gra „rekordzistów” zaczęła się „kleić”, nabierać rytmu. A ponieważ ekipa z Pawłowic nie zamierzała zaciągać hamulca, kibice obejrzeli jeszcze parę ciekawych akcji. Z tych bardziej klarownych odnotować należy strzał D. Świderskiego z niewielkiej odległości, obroniony przez B. Gocyka z 21. minuty oraz trafienie T. Musioła w poprzeczkę z minuty 27.
Za wysokie tempo gry i jej intensywność pawłowiczanie zapłacili w drugiej odsłonie. Z wolna, nieśpiesznie kontrolę nad meczem przejmowali „rekordziści”. Piłkarze Pniówka z kolei coraz głębiej osadzali się na własnej połowie boiska. Natomiast organizacja ofensywy coraz częściej przypominała tą prezentowaną przez drużynę wicelidera przez większą część sezonu. Spora w tym zasługa m.in. Mateusza Pańkowskiego i Mateusza Madzi wspierających partnerów w przedniej formacji. Nad wyraz dużą aktywnością wyróżniał się Michał Biskup (na zdjęciu). Drugi z napastników Rekordu wykończył głową świetną akcję zapoczątkowaną przez M. Pańkowskiego, ze znaczącym udziałem dośrodkowującego Kacpra Kasprzaka.
Naturalnie gracze Pniówka ruszyli do kontrnatarcia, ale na konkrety najzwyczajniej zabrakło sił. Serce i głowa chciały, lecz nogi i płuca już „nie podawały”. Determinacji i chęci odwrócenia rezultatu pawłowiczanom nikt nie może odmówić, jednak bielszczanie stanowili na tyle dobrze rozumiejący się kolektyw, że do większego zagrożenia bramki nie dopuścili.
Piąte w historii zwycięstwo Rekordu z Pniówkiem, wobec porażki Polonii we Wrocławiu, pozwoliło na skrócenie dystansu do bytomskiego lidera do dwóch punktów.
TP/foto: PM
Rekord Bielsko-Biała – Pniówek ’74 Pawłowice 2:1 (1:1)
1:0 Świderski (12. min.)
1:1 Musioł (14. min.)
2:1 Biskup (69. min, głową)
Rekord: Kotełba – Kareta, Pańkowski, Madzia, Kasprzak (83. Nocoń), Nowak, Biskup, Żołna (64. Gach), Twarkowski, Waluś (64. Kowalczyk), Świderski