Zostało niezłe wrażenie, ale punkty odjechały.
To czwarte spotkanie w Bielsku-Białej, po którym „rekordziści” nie dopisali punktów do ligowej tabeli. Szkoda tym większa, że przez większą część meczu biało-zieloni byli stroną przeważającą, nie mylić z dominującą.
Tak po prawdzie trudno wytłumaczyć, zrozumieć grę gospodarzy w pierwszym kwadransie spotkania z Hutnikiem. Bielszczanie osadzili w tzw. niskiej defensywie oddając ekipie z Suchych Stawów dużo miejsca do prowadzenia gry. Nawet jeśli zawodnicy Dariusza Klaczy starali się „skoków pressingowych”, to najzwyczajniej ten element nie funkcjonował należycie. Z tym zresztą mieli nasi gracze problem już do końca zawodów. O ile przez kilka pierwszych minut z przewagi krakowian nie wynikało nic konkretnego, to już błąd w kryciu z 12. minuty okazał się brzemienny w skutkach. Nikt nie przeszkodził Wojciechowi Słomce w celnym dośrodkowaniu, żaden z obrońców nie upilnował skaczącego do główki Michała Głogowskiego. Na marginesie, 19-latek był najjaśniejszym – obok bramkarza – punktem w drużynie gości. Trudno się dziwić, że jeszcze przed końcem okna transferowego rosłego napastnika wykupiła gdańska Lechia, pozostawiając zawodnika w Krakowie na zasadzie czasowego wypożyczenia.
Sygnałem do żywszej ofensywy ze strony biało-zielonych było uderzenie Michała Bojdysa z rzutu wolnego. Piłka minęła wprawdzie światło bramki, lecz było to pierwsze ostrzeżenie dla przyjezdnych. Trzy minuty później znakomitym uderzeniem zza linii pola karnego popisał się Kacper Kasprzak (na zdjęciu), jednak futbolówkę zmierzającą w „okienko” bramki sparował na korner Dorian Frątczak. Jak się okazało to była pierwsza i nie ostatnia interwencja golkipera Hutnika na wagę trzech punktów….
Niemniej błyskotliwa była obrona strzału Jana Ciućki z 38. minuty, w sytuacji oko w oko ze skrzydłowym Rekordu.
Częściej gospodarze niepokoili dość niepewną obronę Hutnika po przerwie. Dawał się we znaki defensorom Michał Śliwka, parę groźnych uderzeń w kierunku bramki rywali oddał J. Ciućka. Znacznie lepszą partię rozegrał w drugiej połowie Daniel Świderski. Egzekwowali „rekordziści” sporo kornerów i rzutów wolnych. I choć przez długie minuty było to takie granie z gatunku – „dużo dymu, mało ognia”, to w końcówce była niejedna szansa na doprowadzenie do wyrównania. Nie licząc paru udanych interwencji na przedpolu D. Frątczaka, trzeba wspomnieć o szansie z 82. minuty. Po silnej wrzutce Huberta Żyrka, mimo presji obrońcy, D. Świderski zdołał oddać strzał głową, jednak piłka zatrzymała się na poprzeczce. 180 sekund później główkował Szymon Młocek, ale i drugi z napastników Rekordu nie znalazł recepty na bramkarza gości.
Gwoli sprawiedliwości trzeba oddać, że i „hutnicy” mieli dwie, niezłe okazje. M. Głogowski (52. min.) i Kacper Pietrzyk (90. min.) nie potrafili pokonać z bliska Wiktora Kaczorowskiego. Dla bramkarza Rekordu występ w meczu był o tyle szczególny, że jeszcze parę tygodni wstecz był zawodnikiem… Hutnika.
TP/foto:PM
Rekord Bielsko-Biała – Hutnik Kraków 0:1 (0:1)
0:1 M. Głogowski (12. min., głową)
Rekord: Kaczorowski – Walaszek, Kareta, Bojdys (82. Młocek), Wojciechowski (64. Kamiński), Wyroba (82. Nechyporenko), Ryś, Kasprzak (74. Żyrek), Ciućka, Śliwka (74. Klichowicz), Świderski
Zapis pomeczowej konferencji prasowej (Rekord TV):