Passa przerwana.
Opolanie byli całkiem bliscy podtrzymania serii zwycięstw z Rekordem. W ubiegłym sezonie podopieczni Jarosława Patałucha wygrali oba ligowe spotkania. Dość długo zanosiło się, iż po sobotnim spotkaniu może być podobnie.
Niesłychanie skuteczny początek gości zaskoczył „rekordzistów”. Nawet trudno czynić biało-zielonym jakieś poważniejsze zarzuty o popełnione błędy. Jasne, dwa szybko stracone gole nie wzięły się „z powietrza”, jednak większa w tym zasługa opolan, niż karygodnych pomyłek gospodarzy. Po takim obrocie spraw nawet nie można użyć określenia, że bielszczanie nie mogli wrócić na właściwe tory. „Rekordziści” nawet na nie weszli. Owszem, tzw. przewaga optyczna, statystyka oddanych strzałów, czy stałych fragmentów były po stronie Rekordu, ale to nadal nie była ta ekipa lidera Futsal Ekstraklasy, jaką widzieliśmy w ostatnich tygodniach. To nie zmieniło się, mimo zdobycia kontaktowego. Jakkolwiek wzorcową akcję przeprowadzili Jani Korpela i Stefan Rakić, ale finalne, przypadkowe trafienie do własnej bramki zaliczył Felipe Deyvisson. Na marginesie, Brazylijczyk był niekwestionowanym liderem przyjezdnych, ale jeśli chwalić, to całą ekipę Dremana, z Dawidem Lachem w bramce, na czele.
Lepsze, wyraźnie lepsze oblicze Rekordu kibice zobaczyli po przerwie. Tempo gry było szybsze, ale przede wszystkim wzrósł poziom koncentracji. Wysokiego pułapu skupienia nie zmąciła, a kuriozalnie wręcz wzmogła, czerwona kartka Artura Popławskiego. Bielszczanie przez 120 sekund heroicznie bronili się tercetem w polu i z Bartłomiejem Nawratem w bramce, który wszedł na najwyższy level swoich umiejętności. Chwile grozy podopieczni Jesusa Lopeza Garcii przetrwali i przeszli do kontrnatarcia. To właśnie były te fragmenty, w których skórę Dremanowi wielokrotnie ratował D. Lach, a Kamil Kucharski, Krzysztof Elsner i Kolumbijczyk – Nino, dwoili się i troili w obronie. Opolanie po wielokroć ratowali się z opresji, wychodzili z tarapatów, tymczasem wyrównanie padło w prozaicznych okolicznościach. Z rzutu rożnego Paweł Budniak podał piłkę w pole karne do Michała Marka w najprostszy, najbardziej banalny sposób, a ponieważ pivot Rekordu był całkowicie pozbawiony opieki, finału nietrudno się domyślić.
Z trafieniem na 2:2 w bielskie żagle, choć to futsal, dmuchnęło jeszcze mocniej. Jako, że i futsalowcy Dremana poczuli już wcześniej smak wygranej, kibice obejrzeli ekscytujące i niesłychanie emocjonujące widowisko. Na dobra sprawę szala wygranej mogła przechylić w każdą ze stron. Kluczową okazała się 37. minuta i faul Denysa Blanka na Mikołaju Zastawniku. To było już szóste w tej części przewinienie zespołowe Dremana, a indywidualną karą dla Ukraińca była druga żółta kartka. Z przedłużonego rzutu karnego Sebastian Leszczaka nie zdołał pokonać D. Lacha, zatem tym razem przyjezdni zmuszeni zostali do gry w liczebnym osłabieniu. Przez ponad minutę opolanie skutecznie się bronili, do momentu, w którym zaskoczył broniący tercet oraz bramkarza J. Korpela. Kiedy wszyscy spodziewali się dogrania kapitana reprezentacji Finlandii z bocznego sektora boiska, „rekordzista” celnie uderzył przy bliższym słupku. Zastosowany przez sztab trenerski gości manewr z „lotnym” bramkarzem wprawdzie nie powiódł się, ale poziom emocji wzniósł się pod sufit obiektu przy Startowej 13.
TP/foto: PM
Rekord Bielsko-Biała – Dreman Opole Komprachcice 3:2 (1:2)
0:1 Ivanov (2. min.)
0:2 Popławski (4. min., samobójczy)
1:2 Felipe Deyvisson (11. min., samobójczy)
2:2 Marek (32. min.)
3:2 Korpela (38. min.)
Rekord: Nawrat — Surmiak, Matheus, Rakić, Korpela, Zastawnik, Popławski, Budniak, Leszczak, Marek, Kubik, Krzempek, Iwanek
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała