Rekord Bielsko-Biała – P.A. Nova Gliwice 8:2 (4:0)
1:0 Matheus (12. min.)
2:0 Popławski (13. min.)
3:0 Marek (15. min.)
4:0 Budniak (20. min.)
4:1 Zatović (21. min.)
5:1 Matheus (22. min.)
6:1 Viana (28. min.)
7:1 Budniak (30. min.)
8:1 Biel (35. min., z przedłużonego rzutu karnego)
8:2 Borkowski (40. min.)
Rekord: Nawrat (Mura) – Janovsky, Matheus, Alex Viana, Surmiak, Popławski, Biel, Budniak, Marek, Hutyra, Bernardo, Twarkowski
Rzec można wszystko w normie, biało-zieloni w niezłym stylu odprawili outsidera, wynik relatywnie wysoki i nawet przez moment niezagrożona wygrana. Do tego jeszcze dodajmy dobre słowo za zaangażowanie, za próby podjęcia walki przez gliwiczan. I jeśli czegokolwiek się czepiać w grze „rekordzistów”, to skuteczności, albo raczej dozowania tejże w znikomym stopniu. Osiem trafień to doprawdy bardzo łagodny „wymiar kary” dla zespołu gości. Przyczyny tego były dwie. Pierwszą, ponad wszelką wątpliwość postawa w bramce przyjezdnych najjaśniejszej postaci w ich szeregach. Ilya Hremza po wielokroć ratował swój zespół w sytuacjach z gatunku beznadziejnych. Tylko fantastyczna dyspozycja golkipera sprawiła, że P.A. NOVA nie wróciła do Gliwic ze wstydliwą „dwucyfrówką”. A drugi przyczynek niewysokiego w rozmiarach zwycięstwa gospodarzy – kiepsko nastawione celowniki. Dość zauważyć, że zanim pierwszego gola w spotkaniu zdobył Matheus (na zdjęciu) bielszczanie obili „aluminium” gliwickiej bramki, aż pięciokrotnie! Cały bilans meczowy słupków i poprzeczek po strzałach gospodarzy zamknął się cyfrą – 7.
Natomiast z wielu pozytywów w grze zespołu Andrzeja Szłapy warto podkreślić kreowanie mnóstwa sytuacji, przed i w polu bramkowym gliwiczan oraz tradycyjną już pomysłowość, rozmaitość rozwiązań w ofensywie. Przy okazji, narodziła się także nowa jednostka czasu, a mianowicie „jedna Szłapa”. Oto na 2,8 sekundy przed syreną kończącą pierwszą część, przy rzucie wolnym dla bielszczan, trener A. Szłapa poprosił o 60-sekundową przerwę. Po nakreśleniu schematu „rekordziści” idealnie wykonali na boisku trenerski szkic. Piłka błyskawicznie potoczyła się wśród trzech graczy Rekordu, z których Paweł Budniak ustalił wynik pierwszej połowy.
Popularny „Magic”, po dwóch wcześniej zdobytych golach, był „bohaterem” ostatniej akcji meczowej, bowiem po jego stracie piłkę w bramce ulokował - równo z syreną końcową - Łukasz Borkowski. Jak przyznał autoironicznie po meczu P. Budniak, był to niezamierzony, świąteczny „prezent” dla ambitnych gliwiczan. Bynajmniej nie w formie podarunku kolejne minuty na parkiecie spędzili w drugiej partii nastolatkowie – Paweł Mura, Kamil Hutyra, Barnardo Bernardino oraz wracający do gry po kłopotach zdrowotnych – Bartłomiej Twarkowski.
TP/foto: PM