Przed meczem przy Startowej sytuacja w tabeli ułożyła się w taki sposób, że goście wygrywając w Cygańskim Lesie przejęliby jej przodownictwo. Z kolei przy podziale punków, zespół Gaci wyrównałby stan punktowy z „dwójką” Śląska. Przebieg meczu pokazał jednak, że to chyba jeszcze nie czas i miejsce, aby podopieczni Jacka Fojny mieli przejąć rolę lidera w stawce zespołów z grupy trzeciej, III ligi.
Wprawdzie nerwowi i siłą rzeczy chaotyczni bielszczanie cokolwiek długo wchodzili w ten mecz, szukali swojego tempa i rytmu gry, ale od pierwszego gwizdka sędziego przyjezdni „okopali się” na własnej połowie. Momentami wyglądało to tak, jakby priorytetem przyjezdnych było przeszkadzanie „rekordzistom”, a dopiero później szukanie swoich szans. A i to częściej gacianie zadowalali się rzutami wolnymi i rożnymi, niż błyskawicznie prowadzonymi kontrami.
Już w 16. minucie biało-zieloni powinni wziąć spotkanie pod swoją pełną kontrolę. Podyktowanej za faul na Mateuszu Gaudynie „jedenastki” nie wykorzystał Marcin Czaicki. Bardzo dobrą interwencją w bramce popisał się kapitan gości – Marcin Gąsiorowski. To była najlepsza okazja dla gospodarzy w pierwszych trzech kwadransach.
Druga odsłona sypnęła następnymi szansami. Te „rekordziści” zawdzięczają wyraźnej poprawie w tempie gry, szczególnie w środku pola. Szczelna dotąd defensywa Foto-Higieny zaczęła się kruszyć. Wystarczyło wspomniane przyśpieszenie, należyte wsparcie ze skrzydeł i parę niekonwencjonalnych rozwiązań, aby doczekać pierwszego, jak się z czasem okazało, jedynego gola. Bramkową akcją zainicjował Kamil Żołna, który wyłożył piłkę Marcinowi Kozinie, który jednak nieco pogubił się w gąszczu nóg w polu karnym. Gdy wydawało się, że wszystko skończy się na rzucie rożnym dla biało-zielonych, futbolówkę przed linią końcową przejął Michał Czernek. Tego jak z niemal zerowego kąta pomocnik ulokował piłkę w bramce nie wie żaden z kibiców, kolegów strzelca, a może i on sam….
Goście, szczególnie Marcin Przybylski z Michałem Bartkowiakiem. tak naprawdę do odrabiania strat ruszyli nie wcześniej niż na kwadrans przed końcowym gwizdkiem arbitra. Tyle, że nawet wówczas bielszczanie byli bliżej drugiego trafienia, niż goście doprowadzenia do wyrównania. Inna rzecz, że bardzo dobre zawody zaliczył cały blok obronny Rekordu, w którym nie było słabych ogniw.
TP/foto: Paweł Mruczek
Zapis relacji „na żywo”:
{component index.php?option=com_nazywo&id=56}