Red Devils Chojnice – Rekord Bielsko-Biała 0:3 (0:0)
0:1 Korpela (24. min.)
0:2 Marek (27. min.)
0:3 Budniak (40. min.)
Rekord: Burzej – Popławski, Janovsky, Budniak, Marek, Korpela, Matheus, Alex Viana, Surmiak, Bernardo, Hutyra, Mura
Co sądzić o pierwszej, bezbramkowej połowie meczu, w której goście osiągnęli zdecydowaną przewagę w polu, mieli kilka klarownych okazji, by objąć prowadzenie vide Michał Marek (na zdjęciu) w 11. minucie, a chojniczanie skupieni głównie na defensywie trzykrotnie obijali „aluminium” bielskiej bramki? Skwitujmy to tak – trafienie w słupek lub w poprzeczkę to nie tyle „prawie-gol”, co po prostu strzał niecelny… Całe szczęście „Czerwonych Diabłów” najwyraźniej skumulowało się w obronie, aby doprecyzować – w postawie Sebastiana Kartuszyńskiego w bramce gospodarzy. To bramkarz Red Devils „trzymał” korzystny wynik dla miejscowych przez ponad 20 minut. Co więcej, to właśnie chojnicki golkiper był jednym z tych, którzy trafili w obramowanie bielskiej bramki. Tej w spotkaniu strzegł Kacper Burzej, a najlepszą recenzją występu 19-latka jest zerowe konto strat. Brawo!
Na oklaski zasłużyła cała ekipa biało-zielonych przede wszystkim za skonkretyzowanie swoich poczynań w drugiej połowie. Wprawdzie od 34. minuty bielszczanie mieli przed oczami widmo przedłużonego rzutu karnego, po wyczerpaniu limitu pięciu przewinień, ale wówczas prowadzili już z dwubramkową przewagą. „Rekordziści” otworzyli wynik spotkania po chytrze rozegranym rzucie wolnym. Wstrzelenie stojącej piłki Matheusa w pole karne, dostawienie nogi przez Janiego Korpelę (nie siłą, a sposobem!) i mistrzowie kraju już byli na prowadzeniu. W golu na 2:0 spora zasługa Artura Popławskiego, który szarpnięciem na prawym skrzydle zgubił rywala, kolejne wstrzelenie pod bramką, gdzie z idealnym timingiem „wjechał” wślizgiem M. Marek.
Obok akcji bramkowych najbardziej mogła się podobać konsekwentna gra mistrzów Polski od wspomnianej 34. minuty. Podopieczni Andrzeja Szłapy starali się najdłużej jak to możliwe utrzymywać się przy piłce. To takie proste, choć nie dla wszystkich łatwe do wykonania. Jeśli masz piłkę przy nodze nie musisz o nią walczyć. Nie wdajesz się w starcia, więc unikasz ewentualnych fauli. Na samym finiszu bielszczanom nieco pomogli gospodarze wprowadzając do gry „lotnego” bramkarza. Większego zagrożenia nie stworzyli, kontaktu między zawodnikami nie było, bowiem piłka krążyła po obwodzie, a na finał końcowy cios na pięć sekund przed końcem ostatni cios zadał Paweł Budniak.
TP/foto: PM