Podsumowanie dotychczasowej postawy „rekordzistek” w Ekstralidze oraz występu w Italii, zarazem zapowiedź arcyważnej potyczki bielszczanek w Górznie – rozmawiamy z Samuelem Janią.
Ogólnie i statystycznie pierwsza część sezonu ligowego nie była zła, wszak jest miejsce na podium. Ale czy domowa porażka z UJ-em nie uwiera, niczym „kamień w bucie”?
- Ogólnie rzecz ujmując jestem bardzo zadowolony z przebiegu tej pierwszej rundy, bo dzięki dobrej organizacji gry i wielkiemu zaangażowaniu w wielu meczach jesteśmy drużyną, która nadal ma najmniej straconych bramek. Gdyby odjąć dwa gole stracone w meczu z drużyną z Olsztyna, czy bramkę utraconą z „czerwoną latarnią” ligi – Wierzbowianką, mielibyśmy kapitalny wynik i zachowalibyśmy naszą wymarzoną średnią, czyli jedną bramkę straconą w meczu. Statystycznie patrząc przed sezonem według wielu nie mieliśmy prawa być w tym miejscu (śmiech). Bardzo ciężka praca zawodniczek i - mogę to śmiało powiedzieć - ogromne zaufanie oraz wiara w nasz pomysł, sprawiła że mimo znaczących osłabień przed sezonem pokazaliśmy, że razem możemy wszystko. Mieliśmy okresy w tej rundzie, gdzie długo nie graliśmy ze względu na obowiązki kadrowe, czy europejskie (Liga Mistrzów). Mieliśmy też natłok meczów w listopadzie, ale zdarzyła nam się tylko jedna przegrana, co uważam za bardzo dobry wynik. Graliśmy z drużynami w szeregach, których było więcej reprezentantek kraju i mecze te stały na wysokim poziomie, z obu stron. To pokazuje, że każda z naszych zawodniczek ma potencjał, którym trzeba odpowiednio pokierować i mam nadzieję, że dzięki temu jako zespół będziemy wyglądać jeszcze lepiej. Czy porażka z UJ uwiera? Myślę, że gdyby tak nie było musiałbym zrezygnować z prowadzenia tej drużyny. Ludzie są czasem zdziwieni, czemu znajduję więcej złych niż dobrych momentów, ale myślę, że to w połączeniu z porażką sprawia, że ciągle chcesz więcej i się rozwijasz, a przede wszystkim nie popadasz w samozachwyt. Porażka z krakowiankami uwiera tym bardziej, że to bardziej my te trzy punkty oddaliśmy UJ-owi, niż rywalki te „oczka” zdobyły, bo był to klasyczny mecz na remis. Ale jak już wspomniałem, to ten mecz pokazał mnie oraz dziewczynom, jak skupionym i konsekwentnym „do bólu” w naszej lidze trzeba być, aby wygrywać.
Druga połowa meczu ze Słomniczanką, czy inny fragment, innego spotkania, był najlepsza wersją Rekordu w dotychczasowych konfrontacjach?
- Myślę, że pod względem budowania pewności siebie i pokazania drogi, którą mamy podążać, to na pewno druga połowa meczu ze Słomniczanką była naszą dobrą wersją. Zagraliśmy tak, jak chciałbym, żebyśmy grali zawsze tzn. dopadliśmy przeciwnika, nie pozwoliliśmy mu na zbyt wiele w ofensywie, zdefiniowaliśmy jego słabsze strony i wprowadziliśmy go w stan niepewności. Natomiast w kontekście zadanego pytania wskazałbym na mecz z AZS UW Warszawa, wygrany w stolicy 4:0, gdzie cały zespół pracował na przekonujące zwycięstwo, gdzie rywal zagrażał nam tylko sporadycznie.
Kiedy będziemy mogli ujrzeć u bielszczanek pierwsze efekty doświadczeń nabytych parę dni temu w Bari?
- Chciałbym, żebyśmy zobaczyli je już w najbliższym meczu choćby, w kilku procentach. Wspomnianych doświadczeń przywieźliśmy sporo, ale w szczególności sądzę, że mogą to być umiejętności nie tylko natury techniczno-taktycznej, ale przede wszystkim mentalnej. Myślę, że zdaliśmy sobie sprawę jeszcze lepiej, jak ważne jest szeroko pojęte „boiskowe cwaniactwo”, którego w naszej, młodej drużynie brakowało. Przekonaliśmy się również, jak ważne jest pojęcie drużyny w odniesieniu do zwycięstw. Udowodniliśmy sobie samym, że razem znaczymy najwięcej i na pewno ten turniej był fantastycznym tego przykładem. Chciałbym, aby wciągnęło nas to w futsal jeszcze bardziej i dało motywację do jeszcze cięższej pracy. Myślę, że rozpoczynając swoją przygodę z drużynami z europejskiego topu, jak choćby w cyklu turniejów Beskidy Futsal Cup, prezes Janusz Szymura nie spodziewał się, że w przyszłości, po tylu srogich lekcjach, Rekord będzie w najlepszej szesnastce drużyn na kontynencie i o jeden krok od najlepszej czwórki. Szanując i pamiętając o historii męskiej sekcji, my również chcieliśmy bardzo odcisnąć nasz herb na europejskich salonach. Myślę, że wyszło okazale i zapisaliśmy się historii polskiego, kobiecego futsalu na długie lata. Prawie sześć lat temu o mały włos, a spadlibyśmy z ligi, w poprzednim tygodniu przebiliśmy kolejny sufit i pokazaliśmy, że warto stawiać na kobiecy futsal. To jest najpiękniejsze uczucie.
Nawiązując do Twoich obowiązków trenerskich przy zespołach żeńskich, organizacyjnych przy męskiej ekipie Rekordu, szkoleniowych powinnościach w kadrze kobiecej, doszła nowa funkcja w sztabie selekcjonera – Błażeja Korczyńskiego. Pytanie brzmi – czy od 2025 rok doba dla Samuela Jani liczyć będzie np. 26 godzin?
- Bardzo bym chciał (śmiech). Ale jest to na pewno niemożliwe, więc skupiam się na tym co realne i na tym, na co mam wpływ. Jedną z tych rzeczy jest na pewno planowanie, które jest tu kluczowe. Oprócz tego bardzo ważnym aspektem są ludzie. Jeśli pracujesz z ludźmi z pasją możesz przenosić góry. I ja na takich ludzi tutaj, w klubie mogę liczyć, począwszy od pana prezesa, przez mojego bezpośredniego przełożonego w kwestiach Futsal Ekstraklasy - Piotra Szymurę, czy asystenta w zespole kobiet - Jakuba Piechę, który pracuje za trzech i jego zaangażowanie często motywuje mnie jeszcze bardziej. Nie sposób zapomnieć o drużynach młodzieżowych, gdzie swoją pasję wkładają Kasia Moskała, Michał Majnusz i Przemek Pudełko - tu moja rola ograniczyła się do wciągnięcia ich w te struktury i dania przestrzeni do realizacji swoich marzeń oraz celów. Dzięki temu moje marzenie o stworzeniu podobnej marki w rozgrywkach młodzieżowych, jak u chłopców myślę, że stało się faktem również dzięki nim. Ta praca u podstaw rozpoczęta równo sześć lat temu. Teraz pozwala pełnić mi role bardziej koordynatora, niż osoby która w stu procentach wszystkim się zajmuje. Mam czas, żeby zwracać uwagę na wszystkie detale, które być może wcześniej mi umykały. I nie ukrywam, że w całym natłoku presji wyników w seniorskich rozgrywkach lubię zobaczyć te czyste emocje, jak choćby w przypadku ostatnich Młodzieżowych Mistrzostw Polski U19. Odnosząc się do kwestii drużyn narodowych, to oczywiście wyjazdy są bardzo absorbujące, ale odbywają się w zaplanowanych terminach i nie jest to praca - powiedzmy - codzienna. Myślę, że moje wszystkie założone marzenia sportowe i cele udaje się spełniać i jednym z nich już od wielu lat była praca w pierwszej reprezentacji Polski. Gdyby ktoś parę lat temu powiedział mi że w wieku 31 lat będę w tym miejscu, to pewnie gorąco poprosiłbym go o wykonanie wszystkich badań (śmiech). Natomiast motywacją do osiągania tych celów były głównie zdania „nie da się/nie można/nie uda Ci się”. A tak się składa, że mam ogromną przyjemność i szczęście pracować w najlepszych drużynach w kraju, bez względu na płeć. Jest to ogromny zaszczyt, ale również wyzwanie. Propozycję trenera-selekcjonera Błażeja Korczyńskiego przyjąłem bez najmniejszego zawahania, ponieważ chcę nadal się rozwijać ale przede wszystkim, chcę wychodzić poza swoją strefę komfortu. Mam nadzieję, że dzięki pracy z kimś lepszym od siebie ja również rozwinę się jeszcze bardziej, ale przede wszystkim, że pomogę reprezentacji Polski spełnić cele sportowe. Uważam, że trzeba zawsze mierzyć wysoko i spełniać swoje marzenia i mimo bardzo napiętego grafiku będę starał się wywiązać ze wszystkich swoich obowiązków profesjonalnie.
Ligową rundę skończycie sobotnim, wyjazdowym meczem w Górznie. Jak powstrzymać liderki Ekstraligi, które dotąd nie straciły nawet jednego punktu?
- Na pewno trzeba bronić w sposób prawidłowy tzn. nie spóźniać się przy pojedynkach, pracować na nogach, a nie tylko ograniczać się do wkładania nogi i liczenie na szczęście. Na pewno trzeba mieć też swój pomysł w ataku, bo drużyna z Górzna zazwyczaj gra wysokim pressingiem i z niego umiejętnie trzeba wyjść, a potem mieć pomysł jak pokonać ostatnią linię obrony. Można śmiało powiedzieć, że drużyna z Górzna to prawdziwy „walec” w tej lidze i konsekwentnie kroczy po mistrzostwo Polski. Oczywiście zaraz zbiegnie się tłum poprawnych politycznie ekspertów, który powie, że dopóki piłka w grze, ale na przekór im śmiało twierdzę, że do zdobycia tego tytułu został im ostatni krok i będzie to mecz z naszą drużyną. Nie wyobrażam sobie wtedy innego scenariusza, ale my zrobimy wszystko, aby do niego nie dopuścić. Chcemy sprawić, żeby walka o tytuł trwała jak najdłużej, bo to będzie „pchać” całą ligę do przodu.
Ekstraliga Futsalu Kobiet – 11. kolejka (28.12.2024)
(sob., 16:00) Nowy Świt Górzno – Rekord Bielsko-Biała
TP/foto: PM