a mistrzowski puchar pełen emocji.
Wracamy do turnieju w Białymstoku i mistrzowskiego występu 19-latek Rekordu.
Choć drużyny kobiece Rekordu w swoim dorobku miały w dorobku już trzy złote, trzy brązowe i jeden srebrny medal, w najwyższej kategorii wiekowej, to ubiegłoroczne mistrzostwa, które zakończyły się dla bielszczanek w ćwierćfinale, odcisnęły piętno na całej drużynie. „Plan na Białystok” był jeden – wrócić do strefy medalowej, a najlepiej na sam jej szczyt, co ostatecznie młodym „rekordzistkom” się udało! Od remisu w pierwszym meczu grupowym z Targowianką, do wygranej w rzutach karnych z Pogonią Tczew – „biało-zielone” nie przegrały spotkania. Bilans bramkowy 16:6 również może robić wrażenie zwłaszcza, jeśli popatrzymy na to, że bramki zdobyło aż dziewięć z 14-tu zawodniczek, a trzy z sześciu straconych bramek padły w samym finale.
Samuel Jania (I trener): - Trudno podsumować tak fantastyczny turniej w kilku zdaniach, bo żadne słowo nie odda tego, jak wiele emocji wspólnie przeżyliśmy. Ale zacząłbym od tego, że znaleźliśmy się w tym finale dzięki… porażce. Dzięki porażce sprzed roku wiedzieliśmy jakich błędów musimy uniknąć, jak grać, aby osiągnąć najwyższe miejsce na podium. Ja osobiście postawiłem sobie również taki cel, bo w kobiecym futsalu młodzieżowym jest tych emocji najwięcej… Rok temu razem przeżywaliśmy smutek i tak bardzo bolała mnie każda łza tych dziewcząt, że nie chciałem dopuścić do tego, aby przeżywały to drugi raz. Oczywiście, nie zawsze można wygrywać. ale mając ogrom motywacji można sobie znacząco pomóc. I my mieliśmy niezliczone jej pokłady.
Co do samych rozgrywek to uważam, że trafiliśmy do najsilniejszej grupy, co pokazał wynik końcowy. Dlatego byłem spokojny po pierwszym remisie, bo zdawałem sobie sprawę, że będziemy rosnąć z każdym meczem, a drużyny będą również gubić punkty. Bardzo ważnym meczem był dla nas mecz ćwierćfinałowy, który zagraliśmy bardzo dobrze, z pełną świadomością o co toczy się gra. W strefie medalowej emocji nie brakowało, bo mecz z drużyną z Jelnej nie zaczął się dla nas dobrze, ale zawodniczki udźwignęły ten ciężar i pokazały jakie wartości przyświecają naszej grze. Sam finał? Pełen emocji, ale tak właśnie wygląda młodzieżowy futsal. I ja, pomimo że większość ludzi zarzucało nam, że straciliśmy kontrolę nad meczem, kompletnie się dziewczynom nie dziwię, bo wiem, z jakimi emocjami się spotykają. Staraliśmy się wspierać je najlepiej, jak potrafiliśmy i skupić się na tym, aby w tym meczu po prostu wygrać. Trochę nerwów nas to kosztowało. Dołożyliśmy do tego nutę szaleństwa i tak oto mamy kolejny medal w swojej kolekcji. Bardzo się cieszę, że jest to wypadkowa dobrej gry, świetnej korelacji pomiędzy naszą drużyną trawiastą, a futsalową i przede wszystkim efekt ogromnej determinacji samych zawodniczek. Cieszę się również z faktu, że mimo iż futsal kobiecy idzie mocno do góry – my ciągle jesteśmy w czołówce. Tylko raz w przeciągu 6-7-u lat nie znaleźliśmy się w tej kategorii, w strefie medalowej. Obecność dobrych rywali sprawia, że sami rozwijamy się stale. Dziękuję całemu sztabowi, wraz z trenerami, którzy prowadzą te dziewczyny i szkolą przez większość roku. Dla mnie największą satysfakcją jest widzieć uśmiechnięte zawodniczki. I to jest mój złoty medal!
Magda Piekarska (kapitan drużyny): - Jestem dumna z całego zespołu, bo w krótkim czasie stworzyłyśmy drużynę, która oddała całe swoje serducho na parkiecie, żeby osiągnąć ten sukces. To był zaszczyt być kapitanem tej „złotej” drużyny. I tak, jak wczoraj napisałam, dziękując za całe poświęcenie temu zespołowi, tak napiszę tutaj: nikt nam tego nie dał – zapracowałyśmy sobie determinacją, ogromnym zaangażowaniem oraz oddaniem się w więcej niż stu procentach, w każdym meczu. Zaczynając od zwycięskiego remisu na otwarcie turnieju tak, jak powiedział nasz trener, kończąc na wygranym i pełnym emocji finale. I to po rzutach karnych! Pięknym uczuciem było być w zespole, w którym było widać, że każdemu z osobna bardzo zależało. Szczęście nie do opisania.
Julia Gutowska: - Był to jeden z trudniejszych turniejów, w których grałam. Poziom był wysoki, każda drużyna chciała wygrać. My byłyśmy dobrze przygotowane i bardzo dobrze nastawione. Co prawda w pierwszym meczu grupowym straciłyśmy punkty, remisując z Targowianką, ale każdy następny wygrany mecz dodawał nam coraz bardziej skrzydeł. Ze względu na to, że był to mój ostatni turniej Młodzieżowych Mistrzostw Polski chciałabym podziękować trenerowi Samuelowi za to, że wprowadził tak wspaniała atmosferę. Czułam się z tą drużyną jak w domu.
Maja Fal: - Tkwiło we mnie małe marzenie, by swoją „młodzieżową drogę” zakończyć ze złotem. Śmiało mogę powiedzieć, że nie tylko we mnie. Dzisiaj mam przyjemność mówić, że się ono spełniło. Cel został zrealizowany i możemy czuć się spełnione. Nie cieszy jednak samo zwycięstwo, ale droga, jaką przeszłyśmy, by to zdobyć, z czego jestem bardzo dumna. W rezultacie nie tylko trzymamy złoto w ręce, ale również wspomnienia, które zostaną z nami do końca życia, doświadczenie i wspaniałych ludzi zwanych już nie drużyną, a rodziną.
Maja Becker (najlepsza bramkarka turnieju): - Strasznie stresowałam się tymi Mistrzostwami, bo nie będę ukrywać, że bardzo mi zależało. Na szczęście otaczały mnie super-osoby z drużyny i spoza niej, które wspierały mnie i pomagały przezwyciężyć stres. Był to mój drugi występ w barwach Rekordu na Młodzieżowych Mistrzostwach Polski i drugi zdobyty medal – tym razem złoty (na początku roku medal brązowy w MMP U-17 – przyp. red.) oraz statuetka dla najlepszej bramkarki turnieju. „Dziadku to dla Ciebie" – na poprzednich Mistrzostwach oglądał mnie w ostatnich swoich dniach, jak wygrywałam brąz i cieszył się, jak wręczyłam mu medal. Tym razem nie dotknie medalu, ale cały czas był ze mną i dodawał mi sił. Dziękuję Dziadku.
WB