Trzy punkty przywiezione „zza miedzy”.
Dość długo zanosiło się na to, że z pobliskich Goczałkowic-Zdroju wicelider III ligi, grupy trzeciej wróci z pustymi rękami. Jednak ostatnich 20 minut spotkania w wykonaniu „rekordzistów” było demonstracją tyleż siły, co sprytu.
Zanim jednak doszło do emocjonującej końcówki bielszczanie zmuszeni zostali do „pogoni” za rezultatem. A wcale tak nie musiało być! W pierwszej odsłonie byli ciut lepiej zorganizowanym zespołem w ofensywie, czego nie potwierdzili golami. Padł jeden, który nie zrównoważył prozaicznych błędów w obronie. Rzecz w kiepskiej organizacji tzw. wysokiego pressingu. W tej materii nie może zawieść żadne ogniwo w zespole, tymczasem „rekordzistom” przytrafiły się dwie pomyłki, obie opłacone bramkowymi stratami. Nie wyciągnęli nasi zawodnicy właściwych wniosków po trafieniu z 7. minuty Krzysztofa Kiklaisza, któremu asystował Szymon Gemborys. Ten sam duet w bardzo podobny sposób „rozbroił” bielską defensywę tuż przed przerwą.
W tzw. międzyczasie za kardynalny błąd, zbyt wysokie ustawienie szyków obronnych, skarcił gospodarzy Daniel Świderski (na zdjęciu). Napastnik zaliczył dziesiąte, ligowe trafienie dla Rekordu. Mogło być kolejne, lecz strzał z 30. minuty nie zaskoczył bramkarza LKS-u. Chwilę wcześniej golkiper goczałkowiczan znalazł się w kłopotliwej sytuacji, gdy próbę lobowania z kilkudziesięciu metrów podjął Tomasz Nowak. Do szczęścia „rekordziście” zabrakło centymetrów…
Trener Dariusz Mrózek przemeblował w przerwie skład, co w połączeniu z dalszymi zmianami w trakcie drugiej połowy dało znakomite efekty. Jednak długo, bardzo długo bielszczanie nie potrafili znaleźć recepty na schowanych na własnej połowie gospodarzy. Zwykle w takich sytuacjach biało-zieloni szukają sposobu na przechytrzenie rywali przy stałych fragmentach. Tym razem mieli takich sposobności bardzo mało…
Akcję, która przyniosła wyrównującego gola zawiązali przed „szesnastką” rywali Filip Waluś z T. Nowakiem, a wykończyli nieco wcześniej desygnowali na boisko Szymon Nocoń z Kacprem Gachem. Dla skrzydłowego był to premierowy gol w biało-zielonych barwach Rekordu.
Bardziej zdeterminowani od gospodarzy „rekordziści” nie zadowolili się remisem. W 79. minucie minimalnie nad poprzeczką główkował Mateusz Pańkowski, a pięć minut później obrońcy zablokowali będącego w niezłej sytuacji D. Świderskiego. Rozstrzygnięcie zapadło po wrzutce określanej przez piłkarzy „zawiesiną” F. Walusia i celnej główce Michała Bojdysa. Bramkarz LKS-u – Klaudiusz Mazur, najwyraźniej przeszacował swoje możliwości w powietrznej konfrontacji z rosłym obrońcą gości.
W szóstej konfrontacji ligowej obu zespołów biało-zieloni zwyciężyli po raz piąty.
TP/foto: PM
LKS Goczałkowice-Zdrój – Rekord Bielsko-Biała 2:3 (2:1)
1:0 Kiklaisz (7. min.)
1:1 Świderski (20. min.)
2:1 Kiklaisz (45. min.)
2:2 Gach (72. min.)
2:3 Bojdys (88. min., głową)
Rekord: Kotełba – Madzia, Pańkowski, Kareta, Kasprzak (62. Nocoń), Nowak, Biskup (46. Bojdys), Żołna (62. Gach), Twarkowski (46. Kowalczyk), Waluś (90. Caputa), Świderski