Trofeum obronione, rekordziści zdobywcami Pucharu Polski w Śląskim Związku Piłki Nożnej!
Kto zaznał smaku gry na murawie ze sztuczną trawą o tej porze roku, ten wie, iż nie jest do najprzyjemniejsze zajęcie. Niemniej rekordziści nie pojawili się na obiekcie katowickiego Kolejarza dla zabawy i przyjemności. Do wykonania została ostatnia praca w sezonie 2021/22. A jak się okazało na dystansie niemal pełnych 90-ciu minut zadanie łatwe nie było, bo też gospodarze wyszli na boisko z jasno określonym celem – przeciwstawienia się rywalowi występującemu o dwie ligowe klasy wyżej.
Katowiczanie przez trzy kwadranse pierwszej odsłony bronili się bardzo umiejętnie, w czym nie było przypadkowości, zbiegu okoliczności, czy łutu szczęścia. Po części realizację zadań taktycznych ułatwili rezerwom GKS-u sami bielszczanie. Przez długi czas ataki rekordzistów były zbyt wolne i schematyczne, nietrudne do rozszyfrowania dla defensywy kierowanej przez Kamila Cholerzyńskiego. Kilka wyśmienitych interwencji zaliczył także golkiper „Gieksy” – Patryk Kukulski. Ot, choćby broniąc na wstępie dwa uderzenia Tomasza Nowaka. W końcówce tej fazy meczu katowicki bramkarz błysnął interweniując przy strzale Dawida Kasprzyka oraz uprzedzając w polu karnym nacierającego Szczepana Muchę. Tyle, że wówczas gospodarze prowadzili już 1:0. Szarżującego Szymona Zająca nie powstrzymali na własnej połowie T. Nowak i Mateusz Pańkowski, a nadbiegający z głębi pola Bartosz Wodnicki przymierzył do bielskiej bramki z niesłychaną precyzją.
Na starcie drugiej połowy Mirosław Żebrowski główkując zmusił Vołodymyra Kotelbę do dużego wysiłku. Dla ukraińskiego bramkarza Rekordu to była pierwsza – i nie ostatnia – tak spektakularna interwencja w meczu. Po mocnym akcencie na rozpoczęcie drugiej partii ze strony katowiczan, z czasem do głosu doszli biało-zieloni. Jeszcze po uderzeniach głową Daniela Ferugi i D. Kasprzyka piłka minęła światło bramki, ale już T. Nowak strzałem z rzutu wolnego, z ok. 17-stu metrów zdołał piłkę zaadresować nad murem, w okienko bramki GKS-u II. Na jeszcze wyższy obroty pomógł wejść biało-zielonym wprowadzony do gry Kacper Kasprzak. Rajdy 19-latka siały sporo zamętu w w defensywie gospodarzy, a uderzenie zza linii pola karnego z 65. minuty okazało się być przełomowym momentem spotkania. Piłka wprawdzie odbiła się od poprzeczki, ale trafiła pod nogi optymalnie ustawionego przed bramką D. Kasprzyka, któremu pozostało skierować ją do bramki.
Prowadząc 2:1 bielscy trzecioligowcy nabrali jeszcze większej pewności siebie, co miało przełożenie na swobodę w grze. Skala trudności nieco się obniżyła, bo i gospodarze zaczęli tracić siły oraz wiarę. Wprawdzie jeszcze parokrotnie „zakotłowało się” pod bramką V. Kotelby, ale po drugiej stronie rekordziści byli bardziej konkretni. Po kornerze T. Nowaka futbolówkę do Mateusza Madzi dograł K. Kasprzak. Żaden z katowickich defensorów nie przeszkodził obrońcy Rekordu w oddaniu celnego uderzenia z niewielkiej odległości. W 87. minucie poprzeczkę bramki gospodarzy „ostemplował” Marcin Wróbel. A potem już były szampany, medale, czek i puchar wręczony przez Henryka Kulę, prezesa Śląskiego Związku Piłki Nożnej, wiceprezesa PZPN.
Bielski Rekord po raz czwarty w historii sięgnął po Puchar Polski w rozgrywkach na szczeblu Śląskiego Związku Piłki Nożnej, gwarantując sobie udział z zmaganiach na poziomie centralnym. Co więcej, broniąc trofeum zdobytego przed rokiem biało-zieloni dokonali nie lada wyczynu, sięgając po PP w regionie po raz drugi z rzędu, czego wcześniej, w XXI wieku, nie dokonała żadna drużyna.
GKS II Katowice – Rekord Bielsko-Biała 1:3 (1:0)
1:0 Wodnicki (22. min.)
1:1 Nowak (53. min. z rzutu wolnego)
1:2 Kasprzyk (65. min.)
1:3 Madzia (79. min.)
Rekord: Kotelba – Kareta, Pańkowski, Madzia, Nocoń (61. Kasprzak), Twarkowski, Nowak, Żołna, Feruga (82. Czaicki), Kasprzyk (77. Wróbel), Mucha
TP/foto: PM