Zważywszy na okoliczności trzeba sobie cenić punkt wywalczony w Gubinie.
Powiadają, że dobry arbiter to taki, którego na boisku nie widać… Poznański rozjemca zrobił wiele w tym spotkaniu, aby odegrać w nim wiodąca rolę. Zanim jednak słowo o Eliaszu Pawlaku, odnotować trzeba dobre otwarcie spotkania w wykonaniu „rekordzistów”.
Aktywni w poczynaniach ofensywnych Daniel Świderski i Filip Waluś skorzystali na nieładzie w obronie gospodarzy, oddając groźne, szkoda że niecelne strzały. W 22. minucie, po stałym fragmencie bliski trafienia do bramki Cariny był Michał Bojdys. Na wysokości zadania stanął jednak golkiper miejscowych – Szymon Czajor. W 29. minucie raz jeszcze czujność i ustawienie bramkarza sprawdził uderzeniem z kąta D. Świderski.
W 34. minucie, w trakcie biegowego pojedynku, kontakt M. Bojdysa z Kacprem Laskowskim arbiter zinterpretował, jako faul bielszczanina, wymierzając obrońcy najsurowszy wymiar kary. Skłonni jesteśmy twierdzić, iż w zajściu doszło raczej do tzw. faulu ofensywnego. Ze względu na bliskość przy całej sytuacji Konrada Karety czerwona kartka wydaje się również być werdyktem podważalnym, a przynajmniej dyskusyjnym.
Ofensywie uosobieni „rekordziści” musieli przeorientować swoją grę, skupiając się głównie na działaniach obronnych. Gubinianie tylko jeden raz poważniej zagrozili bielskiej bramce, w 40. minucie Vołodymyr Kotełba uprzedził nacierającego K. Laskowskiego.
Zaskakująco różnica liczebna na korzyść gospodarzy była niemal niedostrzegalna w drugiej części spotkania. Bielszczanie prezentowali się, jako świetnie zorganizowana w defensywie drużyna. Oczywiście trudno było o zakrojoną na szerszą skalę ofensywę, ale znów obrońcom Cariny przypomniał się w 61. minucie D. Świderski, któremu niewiele zabrakło do bramkowej asysty, przy dograniu w kierunku nadbiegających Bartłomieja Twarkowskiego i Kacpra Kasprzaka. Siedem minut później, po kolejnym ze stałych fragmentów dla gości, zbyt lekko główkował Piotr Wyroba. W 78. minucie Kamil Żołna minimalnie przeciągnął dośrodkowanie do nieźle ustawionego B. Twarkowskiego. W tzw. międzyczasie gospodarze mieli tylko jedną bramkową szansę, gdy w 73. minucie meczu strzał Denisa Matuszewskiego zablokował V. Kotełba.
I kiedy wydawało się, że na boisku w Gubinie raczej nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, przypomniał o sobie sędzia zawodów. Przyjmujemy, że zderzenie P. Wyroby z napastnikiem Cariny z 88. minuty mogło mieć znamiona przekroczenia przepisów, ale już z zakwalifikowaniem na żółtą kartkę trudno się zgodzić. Ponieważ „rekordzista” po raz wtóry został upomniany w ten sposób, biało-zieloni kończyli mecz w dziewięciu!
Mimo to, po rzucie wolnym z 95. minuty Tomasza Nowaka z okolic środka boiska, strzałem z ostrego kąta próbował umieścić piłkę w bramce Mateusz Madzia (na zdjęciu). Raz jeszcze Sz. Czajor należycie wywiązał się ze swoich obowiązków.
Remis przy polsko-niemieckiej granicy trudno rozpatrywać w kategoriach sukcesu biało-zielonych, choć okoliczności każą docenić wagę jednego punktu. Szacunek dla „rekordzistów” za doskonałą pracę i organizację w defensywie, w której zabrakło „wykartkowanego” przed tygodniem Mateusza Pańkowskiego.
TP/foto: MŁ
Carina Gubin – Rekord Bielsko-Biała 0:0
Rekord: Kotełba – Madzia, Bojdys, Kareta, Kasprzak, Wyroba, Nowak, Gach (58. Żołna), Twarkowski, Waluś, Świderski (84. Biskup)
.