AZS UŚ Katowice – Rekord Bielsko-Biała 5:3 (2:0)
1:0 Musiał (2. min.)
2:0 Hewlik (9. min.)
3:0 Szczurek (22. min.)
3:1 Kubik (25. min.)
4:1 Szczurek (33. min., z przedłużonego rzutu karnego)
4:2 Kubik (37. min.)
4:3 Janovsky (38. min.)
5:3 Musiał (40. min.)
Rekord: Nawrat – Janovsky, Bondar, Budniak, Marek, Korpela, Kubik, Alex Viana, Surmiak, Popławski, Gąsior, Dudek, Pietyra, Iwanek
Biało-zieloni już nie jeden raz, nie dwa, tracili punkty w szopienickiej hali, co jednak z rzadka miało swoje daleko idące konsekwencje w tabeli. Nie sposób stwierdzić, że piątkowa porażka zaważy na końcowej klasyfikacji sezonu – to dopiero 4. kolejka rozgrywek ekstraklasy – natomiast obraz meczu ukazał dwie prawdy. Pierwsza z nich - niespodziewane liderowanie w tabeli niesłychanie zbudowało morale katowickich „akademików”. Konsekwencją w realizacji założeń taktycznych, ogromnym zaangażowaniem i skutecznością pod bramką Rekordu, gospodarze zaimponowali. Druga kwestia jest prosta w zdefiniowaniu – próba generalna „rekordzistów” przed wyjazdem do Pragi na turniej Main Round Ligi Mistrzów nie wypadła okazale. Pocieszać się można tym, że i słabiej przed egzaminem, tym lepiej w trakcie sprawdzianu.
W pierwszej części biało-zieloni dali się dwukrotnie zaskoczyć kontrami, po wcześniej egzekwowanych kornerach. Zbyt wiele wiary pokładali nasi zawodnicy w umiejętność ich wykonania, zapominając równocześnie o dochowaniu obowiązków obronnych. Koronnym na to przykładem była sytuacja z 9. minuty, kiedy miejscowi prowadzili już 2:0, po kiepsko wykonanym rzucie rożnym przez gości, trzech graczy AZS-u ruszyło na osamotnionego Bartłomieja Nawrata. Nie pierwszy, nie ostatni raz, doświadczony golkiper Rekordu wyszedł z tej próby obronna ręką.
Ta faza meczu, jego pierwsza część, niemal „do zapomnienia” przez podopiecznych Andrzeja Szłapy. Jakkolwiek przyznać trzeba, że tytaniczną robotę w bramce „akademików” wykonał Bartłomiej Krzywicki, tak w grze mistrzów kraju rzucały się w oczy zbyt często podejmowane indywidualne próby podejmowania rozwiązań w ofensywie, kosztem zespołowości. Lapidarnie rzecz ujmując – „dużo dymu, mało ognia”.
Lepiej kształtował się obraz „rekordzistów” po przerwie, co jednak nie przełożyło się finalnie na rezultat. Gdy Tomasz Szczurek podwyższył prowadzenie katowiczan na 3:0, a później przymierzył z 10-ciu metrów na 4:1, wydawało się, że bielszczanie polegną z kretesem. Grając jednak z „lotnym” Pawłem Budniakiem, zredukowali straty do minimum, w czym spora zasługa m.in. Michała Kubika. „Ostatnie cięcie” Kamila Musiała na 15. sekund przed końcową syreną było już skutkiem gry „rekordzistów” z pełnym ryzykiem, va banque.
TP/foto: Paweł Mruczek
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała