Acana Orzeł Jelcz-Laskowice – Rekord Bielsko-Biała 3:4 (1:1)
1:0 Pautiak (7. min.)
1:1 Kubik (16. min.)
2:1 Korpela (23. min., samobójczy)
2:2 Bondar (26. min.)
2:3 Popławski (29. min.)
2:4 Popławski (35. min.)
3:4 Kędra (40. min.)
Rekord: Nawrat – Popławski, Bondar, Budniak, Marek, Korpela, Kubik, Alex Viana, Janovsky, Gąsior, Dudek, Pietyra, Iwanek, Burzej
Oględnie rzecz ujmując premierowa odsłona w wykonaniu „rekordzistów” nie należała do udanych. Co bardziej pamiętliwi mogli przywoływać obrazy z ubiegłorocznej, ligowej potyczki bielszczan w Toruniu, przegranej 1:2, a którą wielokrotnie wspominał Andrzej Szłapa, jako najsłabsze 20 minut w wykonaniu jego podopiecznych w poprzednim sezonie. Dość podkreślić, że biało-zielonych utrzymali „na powierzchni” wieloma świetnymi interwencjami Bartłomiej Nawrat oraz zdobywca gola na 1:1 – Michał Kubik. Stroną przeważającą, z wielu okazjami do podwyższenia prowadzenia, byli gospodarze. Tego wrażenia nie zmienia strzał w poprzeczkę Aleksa Viany z 6. minuty oraz groźne uderzenia Artura Popławskiego i Michała Marka z końcówki pierwszej części. Bo trzeba pamiętać o np. niewykorzystanym przez Marcina Firańczyka przedłużonym rzucie karnym z 16. minuty. Tu po raz kolejny na wysokości zadania stanął golkiper Rekordu, parując silnie bitą piłkę na poprzeczkę.
Oczywiście nie wiemy kto ze sztabu szkoleniowego zagrał w szatni rolę „dobrego”, kto „złego policjanta” w trakcie przerwy, ale faktem jest, iż na drugą część „rekordziści” wyszli znacznie bardziej pobudzeni. Kuriozalnie dowodem na stan podwyższonej adrenaliny w zespole gości było „samobójcze” trafienie Janie’go Korpeli, który przypadkowo, wślizgiem zamknął akcję jelczan. Od pechowo straconego gola mistrzowie Polski na długie minuty przejęli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. To był – chcemy wierzyć – prawdziwy Rekord! Nawet, gdy brakowało techniczno-taktycznych rozwiązań na rozmontowanie defensywy gospodarzy, to zawsze mieli goście jeszcze jeden bezcenny argument – egzekucję stałych fragmentów. Tak po rzucie rożnym wyrównał Oleksandr Bondar, tak gola na 3:2 ustrzelił A. Popławski. Czwarte trafienie było wynikiem doskonale zorganizowanego, wysokiego pressingu przez gości. Dobrego obrazu tej fazy meczu nie mąci nawet gol kontaktowy Kacpra Kędry, zdobyty gdy miejscowi po raz pierwszy wykorzystali długotrwałą grę z „lotnym” bramkarzem.
Nawiązując do wstępu, to nie był jednoznaczny w ocenie występ biało-zielonych. Trzeba docenić, że w chwili realnej potrzeby doszło do konsolidacji w bielskich szeregach, co miało bezpośrednie przełożenie na osiągnięty rezultat. Na pełną stabilizację formy „rekordzistów” przyjdzie jeszcze zapewne trochę poczekać, zwłaszcza że połowa kadry mistrzów kraju najbliższych kilka dni poświęci obowiązkom reprezentacyjnym. Tymczasem, „księgujemy” do tabeli niełatwo zdobyte na Dolnym Śląsku trzy punkty. O kolejne za dwa tygodnie powalczą bielscy futsalowcy w hali przy Startowej z chorzowskim Cleareksem.
TP/foto: PM
najbliższy mecz
poprzedni mecz
ul. Widok 12; 43-300 Bielsko-Biała